63-letni Zbigniew K. jest oskarżony o działanie na szkodę blisko 400 hodowców, którym nie zapłacił za dostarczone bydło. Prokuratura zarzuca mu również przeniesienie majątku na rzecz bliskich i znajomych, żeby uniknąć roszczeń wierzycieli. Chodzi m.in. o rasowe konie ze stadniny w Wiączyniu Dolnym pod Łodzią. Według śledczych, „doszło do przeniesienia własności 35 koni i źrebiąt o szacunkowej wartości przekraczającej 4,5 mln zł”.
Na Zbigniewie K. ciąży również zarzut oszustwa na ponad 2 mln zł na szkodę kontrahenta z Izraela. Chodzi o zawarcie umowy uboju rytualnego zwierząt i dostawy mięsa. Firma z Izraela przelała na konto firmy Zbigniewa K. 500 tys. euro. Pieniądze miały zostać przeznaczone na zaliczki dla dostawców bydła, a wykorzystano je do innych celów, czyli - jak zaznacza prokuratura - zostały zdefraudowane.
Dyrektor finansowy szybko zauważył, że coś jest nie tak
Do tej pory w procesie znanego biznesmena zeznawali byli pracownicy, m.in. dyrektor finansowy "Zbyszka", pomoc księgowej i jedna z pracownic stadniny.- Szybko zauważyłem, że w firmie jest problem z płynnością finansową - zeznał były dyrektor. - Ze sprawozdań wynikało, że wszystko jest w porządku, natomiast w rzeczywistości były problemy z regulowaniem płatności. Pprzygotowałem więc skorygowany bilans finansowy, który ukazywał rzetelny obraz przedsiębiorstwa. Okazało się, że przedstawia się on dużo gorzej niż wynikało z poprzedniego sprawozdania.
Pomoc księgowej gubiła się w zeznaniach
Z kolei pomoc księgowej nieco gubiła się w zeznaniach, twierdząc na początku, że nie miała wiedzy i nie interesowała się problemami finansowymi firmy. Sędzia Piotr Wzorek przypomniał jej wcześniejsze wyjaśnienia, z których wynikało, że nie tylko znała kwoty zadłużenia u poszczególnych kontrahentów, ale robiła zestawienia wierzycieli, które potem przedstawiała Zbigniewowi K. Miał on wtedy "łapać się za głowę". Aneta G. nie potrafiła jasno wytłumaczyć tych rozbieżności.
Pracownicy stadniny nie byli o niczym informowani
Pracownica stadniny przyznała, że o kłopotach swojego pracodawcy dowiedziała się dopiero wtedy, kiedy należące do stadniny konie zostały wystawiona na sprzedaż na licytacji komorniczej na początku 2021 roku. Kolejnym potwierdzeniem niekoniecznie dobrego stanu finansów "Zbyszka" był fakt, że zeznająca nie otrzymała wynagrodzenia za kilka ostatnich miesięcych przepracowanych w stadninie. W podobnej sytuacji miało znaleźć się wielu innych pracowników.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.