Wszyscy wiemy, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Czasem jednak życie stawia nas w takiej sytuacji, że chwytamy się wszelkiej nadziei, nawet jakichś jej odprysków, byleby tylko nie popaść w rozpacz. A kiedy patrzy się na rozkopaną Łódź, to zaprawdę ciężko jest nie przybrać marsowej miny i nie zazgrzytać zębami.
Łodzianie złorzeczą na kumulację prac drogowych, na obfitość utrudnień związanych z rewitalizacją obszarową, w końcu złorzeczą na firmy koszące trawę, której nie ma. Albo czyszczące ulice w środku nocy. Tak czasem bywa, że miasto zaskakuje nas w najmniej spodziewanym momencie i daje o sobie znać w najmniej spodziewanym miejscu. Wszystko to uroki życia w metropolii.
Wracając do inwestycyjnej jaskółki. Nie, to nie jest fake news. W Łodzi zbudowano biurowiec na rok przed planowanym terminem.
Na rok przed planowanym terminem.
Serio. Coś w końcu w naszym mieście udało się oddać nie tylko o czasie, ale wręcz przed czasem. Zupełnie jak nie w Łodzi, która zdążyła przyzwyczaić nas do wspaniałości przewlekłości realizacji inwestycji wszelakich. Aż trochę ciężko oswoić się z tą myślą, że coś, co miało być gotowe za rok, będzie funkcjonować już za kilka miesięcy.
Nie można nie zastanowić się, czy tempo prac aby na pewno szło w parze ze starannością wykonania biurowca. Ciągle trzeba pamiętać, że mieszkamy w Łodzi. Miasto za swój symbol wybrało całkiem niedawno przecież niedokończonego jednorożca. Trochę to dziwne, że symbol miasta to taka jakby prowizorka, ale cóż, zdaje się, że większości się to podoba.
Jednorożec. Czy się to komuś podoba, czy nie już na zawsze będzie on kojarzony z Łodzią. Przynajmniej przez lokalsów, czyli tych, którzy mniej więcej kojarzą, gdzie na mapie Polski leży województwo łódzkie. A może raczej, wzorem internetowych memów, powinienem napisać, że nie leży, ale stoi dumnie wyprostowane. Wpisałbym się wtedy w główny nurt debaty publicznej w naszym kraju, czyli polityzacji wszystkiego, łącznie z geografią i kartografią.
Łódź na pewno leży w województwie łódzkim.
Wracając do jednorożca. Będzie to symbol miasta. Z pewnością. Nie mam nic przeciwko temu, tak jak nie mam nic przeciwko obecności sztuki nowoczesnej w przestrzeni publicznej. To nawet dobrze. Nie ma co bać się, dziwnych w formie i niezrozumiałych, ale jednak wciąż dzieł sztuki. Kto wie, może przechodząc po raz tysięczny obok takiego dzieła, w końcu nas ono do czegoś zainspiruje?
Martwi mnie jedna rzecz. W Warszawie, na rondzie de Gaulle’a stoi sztuczna palma autorstwa Joanny Rajkowskiej, tej samej artystki, która stworzyła u nas Pasaż Róży. Palma stoi już od kilkunastu lat w tym samym miejscu i zdążyła się mocno opatrzeć. Nikt jednak nie mówi o stolicy per “miasto palmy”. Warszawa nie kojarzy się z palmą, przynajmniej nie od razu, kiedy o niej pomyślimy. Czy Łódź będzie na tyle silnym brandem, że pomimo obecności jednorożca, nie będzie kojarzona tylko i wyłącznie z nim? Czy nasze miasto stanie się “miastem jednorożca”? Oby nie. Trochę smutno byłoby kojarzyć (jeszcze) trzecie co do wielkości miasto w Polsce tylko i wyłącznie z rzeźbą konia, któremu druty wyłażą z...
No, nieważne skąd.
Na koniec trochę optymizmu. Jechałem ostatnio Gdańską w stronę Legionów. Patrzyłem na ulicę i kamienice stojące rzędem po obu jej stronach. Muszę przyznać jedno: nie znam nikogo, kto ma choć odrobinę wrażliwości na piękno, a kto nie zachwyciłby się tym widokiem. Włączając w to mnie. W tym miejscu było, choć dziwnie może to zabrzmieć, coś... przytulnego. W promieniach sierpniowego słońca Łódź zapraszała każdego mieszkańca, by zatrzymał się na chwilę i po prostu poczuł się dobrze w swoim mieście. To był pierwszy raz, kiedy pomyślałem: no dobra, Łódź. Cieszę się, że tu jestem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.