Nowy kryminał Agnieszki Płoszaj
Tak zaczyna się streszczenie nowej powieści autorki. A co dalej?"Przyczyna śmierci sportsmena zaskakuje śledczych Jakuba Karskiego i Tomasza Mielczarka. Sekcja zwłok wskazuje na działanie pewnego związku chemicznego, co dowodzi, że zabójca działał w przemyślany sposób. Policjanci wkraczają w świat sportu siłowego, aby poznać system pracy i zwyczaje trenerów personalnych.
!reklama!
Tymczasem o Julię Bronicką, właścicielkę Bomboni Cafe, znów upomina się przeszłość. Tym razem z sukcesem. Julia za wiedzę o swojej rodzinie jest gotowa poświęcić wiele. Nie spodziewa się jednak, że los zażąda od niej najwyższej ceny.”
To krótkie wprowadzenie do nowej książki Agnieszki Płoszaj „Bigamista”, ale to nie jest tylko zwykły kryminał. To opowieść o charyzmie i walce o miłość. O tym, ile warte są słowa przysięgi i jaka jest cena za ich niedotrzymanie. " Zobacz book-trailer:
Agnieszka Płoszaj – (ur. 1981) polska autorka powieści kryminalno – obyczajowych. Łodzianka, przedsiębiorca. Zadebiutowała w 2017 powieścią "Czarodziejka", która otwiera cykl łódzkich kryminałów – "Ogrodnik" (2018) i "Bigamista" (2020), z duetem śledczych Karski i Mielczarek oraz niepokorną Julią Bronicką.
Nominowana do nagrody " Człowieka Łodzi" 2018. W roku 2019 została uznana za jedną z piętnastu najlepszych polskich autorek kryminałów.
(Dane wg. portalu "Czytam mimo wszystko").
Prywatnie jest mamą Nataszy i Poli. Ma słabość do kawy, szybkich samochodów i swojego męża.
Od Autorki:
„Bigamista” powstał na kanwie niewyjaśnionej do dziś, historii rodzinnej, zaprzyjaźnionego pana Ryszarda Lewińskiego. Jego ojciec skutecznie zataił przed nim informację o kobiecie, którą poślubił, zanim osiedlił się w Łodzi i założył rodzinę. Tą kobietą była Elena, piękna Litwinka, której losy są nam kompletnie nieznane. (…) Nadmienię jeszcze, że wszystkie pojawiające się w tekście fragmenty korespondencji Eleny do swojego ukochanego męża, są oryginalne i pochodzą z rzeczywistych listów.
Ogromny wpływ na fabułę książki wywarła moja fascynacja silną i charyzmatyczną Marylą Biedermann-Kaiserbrecht czy jak wolicie Lili. Córka niemieckiego fabrykanta, pochodząca z rodu potentatów przedwojennej Łodzi a przy tym bohaterski żołnierz AK, skradła moje serce od pierwszej chwili, gdy zanurzyłam się w jej historii.
Dla poprawności nadmienię jeszcze, że zawarte w powieści wydarzenia z udziałem członków rodziny Biedermannów są oparte na faktach. Przyznaję się jednak do kilku występków, jakich się dopuściłam. Zdarzało mi się nieraz nagiąć ramy czasowe i ubarwić daną scenę. Zdarzyło wypełniać luki, jakich mnóstwo w życiorysie Lili, moimi wizjami.
Przeczytaj fragment powieści:
– Nabrzmiały, zmacerowany naskórek właściwie na całym ciele oznacza, że nasz sportowiec pływał sobie przez kilka długich godzin. Osobiście obstawiam nocną kąpiel w księżycowym blasku.
– Romantyk – prychnął Kuba, ale zamilkł, gdy poczuł kuksańca od Tomka.
– Widziałam większych. – Zerknęła na Kubę i przechyliła głowę. – Patrz, tatuaż. – Zaśmiała się. Przeszła do szczytowej części stołu i lekko rozchyliła usta zmarłego. – Grzyb piany na wargach… – Odchyliła głowę mężczyzny na bok i wskazała na zadrapania nad czołem. – I kilka niewinnych otarć po bliskim spotkaniu z dnem akwenu. – Wyprostowała się i spojrzała na Kubę. – To wszystko wskazywałoby na utonięcie.
– Ale…
– No właśnie, ale… Czy zaskoczę was stwierdzeniem, że on nie utonął, tylko się ugotował? – Ostatnie słowo wyraźnie wyartykułowała.
– Co?! – zdziwili się obaj.
Kobieta popatrzyła na nich z zadowoleniem. Spodziewała się ich reakcji. Ze stoickim spokojem sięgnęła po stalowe naczynie i podeszła do nich bliżej.
– Jesteście przed lanczem czy po? Bo nie wiem, jakich atrakcji się po was spodziewać – zapytała z uśmiechem. – Chcecie rzucić okiem na jego…
– Nie! Nie musi nam pani tego tak szczegółowo pokazywać – odezwał się Kuba, odwracając wzrok w stronę kolegi. – Mnie osobiście wystarczy, jak mi pani opowie. Wierzę na słowo. – Przełknął ślinę.
– Hm. No szkoda. Ładnie tu wszystko widać. – Utkwiła wzrok w naczyniu. – Nawet analizowaliśmy ten przypadek ze studentami. Efekt kipiącej czaszki. – Wydęła usta i odstawiła naczynie na labor. – Jego mózg to jeden wielki obrzęk. Podobnie płuca. Jak po udarze. Reszta narządów mocno przekrwiona. Ogromne plamy opadowe. No i nasz cukiereczek… – Sięgnęła po kolejne naczynie, ale widząc miny policjantów odstawiła je z powrotem. – Serce. Prawa komora gigantycznie powiększona…
– Zawał? – wtrącił Tomek.
– Blisko. – Uśmiechnęła się. – Widzę doświadczenie, ale nie tym razem. Przyznaję, podobieństwo jest. Ale to nie zawał, tylko hipertermia.
– Przegrzał się? – Tomek ściągnął brwi. – Średnia temperatura o tej porze roku to maksymalnie dziesięć stopni. I to w pogodny dzień. W nocy potrafi spaść do dwóch…
– Owszem, niemniej jednak doszło tu do poważnego uszkodzenia organów biorących udział w termoregulacji…
Źródło: Novae Res
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.