Przyjechał z butelką pełną benzyny
Do mrożącej krew w żyłach sytuacji doszło 18 października 2024 roku. Wzburzony Artur B. przyjechał do kamienicy, w której mieszkała jego była partnerka Hanna P. Mężczyzna miał ze sobą plastikową butelkę z benzyną, o czym wcześniej poinformował kobietę SMS-em. Oblał substancją głowę i ramiona Hanny P., jednak... nie mógł uruchomić zapalniczki.W śledztwie Artur P. przyznał, że nękał byłą partnerkę SMS-ami i uderzył ją z otwartej dłoni w twarz, jednak nie zamierzał jej podpalić, tylko wystraszyć. Choć prokuratorzy są przekonani, że zapalniczki nie mógł odpalić ze zdenerwowania, mężczyzna utrzymuje, że nie miał zamiaru jej używać.
- Gdybym chciał zrobić krzywdę Hannie, rzuciłbym w nią papierosem, którego paliłem
- zeznał.
Nie chciał zrobić krzywdy, tylko nastraszyć
Również na pierwszej rozprawie Artur B. nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Nie chciał składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania stron. Sędzia Agnieszka Szeliga odczytała więc jego wyjaśnienia z protokołu. Wynikało z nich, że z poszkodowaną poznali się w pracy, jednak z powodu nadużywania alkoholu przez mężczyznę często dochodziło między nimi do awantur.Artur B. uważał, że sąsiad Hanny P. podburza ją przeciwko niemu i oczernia go w jej oczach. Kupił benzynę, przelał ją do plastikowej butelki i chciał oblać sąsiada. Po rozmowie z nim okazało się jednak, że to Hanna P. mówiła nieprawdę. Artur B. pisał do niej SMS-y z groźbami, bo był zły. Oblał ją benzyną, jednak nie chciał podpalić, tylko wystraszyć. Przeprosił obecną na sali poszkodowaną.
"Przez cały czas słyszałam trzaski"
Wersja Hanny P. nieco różniła się od zeznań mężczyzny.
- Byliśmy ze sobą przez około rok, raz było lepiej, raz gorzej. Te gorsze chwile były głównie za sprawą problemów z alkoholem Artura. Od kiedy uderzył mnie w maju 2024 roku, nie chciałam już z nim być. Wtedy pojawiły się z jego strony groźby, że zrobi krzywdę sobie, potem, że komuś zrobi krzywdę
- mówiła kobieta.
Feralnego dnia w 2024 roku Artur B. miał wysłać Hannie P. SMS-a, że jedzie do niej, ma benzynę i wysadzi całą kamienicę w powietrze. Kobieta dwa razy dzwoniła na policję.
- Siedziałam na korytarzu i paliłam papierosa, kiedy usłyszałam, że ktoś biegnie schodami na górę. Artur stanął przede mną i zaczął strasznie krzyczeć, a potem poczułam, że wylewa mi coś na głowę. Przestraszyłam się, że to kwas, bo oczy zaczęły mnie szczypać. Zrozumiałam, że to benzyna, kiedy z powodu oparów nie mogłam złapać tchu. Przez cały czas słyszałam trzaski, jakby ktoś próbował odpalić zapalniczkę
- zeznawała Hanna P.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.