We wtorkowy wieczór, 22 lipca, ulicą Piotrkowską przeszedł pokojowy marsz pod hasłem „Łódź dla wszystkich - spacer ulicą Piotrkowską”. Demonstracja była wyrazem sprzeciwu wobec rosnącej fali nienawiści i antyimigranckich incydentów, jakie miały miejsce w ostatnich tygodniach w centrum Łodzi.
Bez przemówień polityków, ale z udziałem władz miasta
Choć organizatorzy zapowiadali wydarzenie bez politycznych wystąpień, na marszu pojawiła się prezydent Hanna Zdanowska oraz wiceprezydenci Łodzi. Zostali powitani serdecznie przez organizatorów, ale nie zabierali głosu.
Marsz solidarności z różnorodnością
Inicjatywa była reakcją na niedawne demonstracje środowisk narodowych oraz pikietę Konfederacji. Jak podkreślają organizatorzy z koalicji kilkunastu łódzkich organizacji samorządowych, celem wydarzenia było zamanifestowanie, że Łódź to miasto otwarte, bezpieczne i przyjazne - niezależnie od pochodzenia, religii, koloru skóry czy światopoglądu.
- Nie zapominajmy o historii. Pamiętajmy, że Łódź to Ziemia Obiecana. To miasto zbudowali imigranci. Chcemy wyraźnie pokazać, że Łódź to miejsce, w którym każdy może czuć się szanowany
- mówił jeden z organizatorów.
Akademicy w obronie tolerancji
W marszu udział wzięli także przedstawiciele łódzkiego środowiska akademickiego. Rektor Uniwersytetu Łódzkiego, prof. dr hab. Rafał Matera, podkreślił, że uczelnia wspiera ideę otwartości i integracji.
- Chcemy pokazać, że różnorodność to siła. Na UŁ studiuje obecnie od 2 do 3 tysięcy zagranicznych studentów. W całej historii uczelni kształcili się tu młodzi ludzie ze 100 krajów. Sam miałem okazję odwiedzić podobną liczbę państw i wszędzie spotkałem się z ogromną życzliwością. Nie wyobrażam sobie, by w Łodzi mogło być inaczej
- mówił rektor.
Hańba na oczach świata
Głos zabrała również Justyna Tomaszewska, łódzka przewodniczka:
- Od 15 lat oprowadzam po Łodzi zagraniczne wycieczki. I nigdy nie wstydziłam się tak bardzo, jak w ostatnich dniach
- mówiła.
- 9 lipca, gdy przez Piotrkowską maszerowali narodowcy i kibice z hasłami antyimigranckimi, prowadziła akurat grupę profesorów chemii z Turcji i Meksyku. Uciekałam z nimi przed tłumem
- przyznała.
Kilka dni później, z kolejną grupą, trafiła na Stary Rynek. Tam zobaczyła zniszczony mural z portretem Haliny Elczewskiej - łodzianki ocalałej z getta, inicjatorki Parku Ocalałych. Ktoś zamalował jej twarz czerwonym napisem: „TU JEST POLSKA”.
Przewodniczka podkreśliła, że Halina Elczewska nie tylko przeżyła Holocaust, ale przez lata dbała o pamięć o łódzkich Żydach i historii getta. Jej zdaniem, to, co się ostatnio dzieje, to przejaw niechęci do inności i wielokulturowości.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.