Prokurator postawił 22-latce dwa zarzuty
Prokurator Grzegorz Marganiec z Prokuratury Rejonowej w Łowiczu postawił kobiecie dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył zabójstwa Bartłomieja M., drugi - kierowania autem w stanie nietrzeźwości.Zapłakana Agnieszka K. nie przyznała się do zarzutów. Stwierdziła jedynie, że spowodowała wypadek, choć próbowała go uniknąć.
- Nie chciałam Bartkowi zrobić krzywdy... Nagle straciłam panowanie nad autem, próbowałam temu przeciwdziałać, podjęłam manewr obronny. Gdyby on nie wyszedł na środek jezdni, nie musiałabym hamować. Nie chciałam go potrącić, a jedynie zwrócić jego uwagę na siebie
- zapewniała przez łzy oskarżona.
Do tragicznego wypadku doszło w lipcu 2023 roku
Do tragicznego wypadku doszło po tym, jak partner Agnieszki K., który mieszkał w sąsiedniej wsi, wyszedł z jej domu, prawdopodobnie po emocjonującej wymianie zdań. Młoda kobieta próbowała go zawrócić, gdy to nie pomogło, wsiadła za kierownicę kupionego tydzień wcześniej przez jej matkę bmw. Dogoniła idącego poboczem drogi chłopaka i namawiała go, żeby wsiadł do auta. On jednak nie chciał słuchać, więc go wyprzedziła, odjechała kawałek i zawróciła.Z ustaleń śledczych wynika, że 22-latka dodała gazu i jechała w stronę idącego chłopaka. Potrąciła go z dużą siłą. Wyskoczyła zza kierownicy, dobiegła do leżącego i nieprzytomnego Bartłomieja i próbowała go reanimować. Po chwili na miejscu pojawiło się pogotowie i policja. Kilkudziesięciominutowa resuscytacja nie przyniosła efektu. 25-latek zmarł.
"Próbowałam odbić kierownicą w lewo"
Z wyjaśnień, która Agnieszka K. składała podczas środowej rozprawy wynika, że 22-latka nie chciała potrącić mężczyzny, jednak nie zdołała go ominąć.
- Próbowałam odbić kierownicą w lewo, jednak nic to nie dało. Nie czułam się pijana. Dla mnie to wydarzenie też jest tragedią. Bardzo wszystkich przepraszam...
- mówiła, łkając, młoda kobieta.
Zajeżdżała mu drogę, w końcu ruszyła do przodu
Nieco inny przebieg dramatycznych zdarzeń przedstawiła sąsiadka Agnieszki K., 67-letnia Ewa K. Emerytka z okna swojego domu widziała, jak para, żywo gestykulując, wychodzi z posesji, nie słyszała jednak, żeby się kłócili.
- Chłopak wyszedł na jezdnię, a Agnieszka wróciła po samochód. Pojechała za Bartkiem. Kilka razy zajeżdżała mu samochodem drogę, ale nie dlatego, żeby coś mu zrobić, tylko żeby wsiadł do auta. On jednak nie chciał tego zrobić. Agnieszka ruszyła do przodu. U nas we wsi jest taki most, ona widocznie na tym moście zawróciła. Potem słyszałam już tylko ryk silnika. Wydaje mi się, że ostatni odcinek auto jechało wężykiem. Uderzyło w chłopaka, a jego ciało wyleciało w powietrze. Jak podeszłam do nich, Agnieszka była cała zapłakana i zakrwawiona, próbowała ratować potrąconego. Zawołałam tylko: "Coś ty zrobiła...", a ona, że nie chciała go uderzyć
- relacjonowała Ewa K.
"Samochód jechał wprost na chłopaka"
Starsza pani nie potrafiła sprecyzować, czy przed wypadkiem Bartłomiej M. szedł skrajem jezdni czy trawnikiem, pewna była natomiast tego, że nie znajdował się na środku drogi.
- Nie widziałam żadnego manewru kierowcy, samochód jechał wprost na chłopaka
- mówiła.
Ewa K. dodała, że 22-latka miała w swojej miejscowości dobrą opinię, była grzeczna i nikomu nie zawadzała.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.