Łodzianie dobrze to znają, a temat wraca w każde wakacje. Miło usiąść w zacienionym parasolem „ogródku”, jednak niejednokrotnie znacznie utrudniają one swobodne przejście wzdłuż ulicy. Największy ruch zaczyna się wieczorem, a wtedy problem ma także personel wielu restauracji.
„Przez ogródki nie ma jak przejść”
Wygląda to tak, jakby było lepiej, ale to wszystko zależy od miejsca. Czasem jest rodzina z dzieckiem, która musi gdzieś postawić wózek, wtedy przejście się dosłownie kurczy. Innym razem ktoś za daleko odsunie się krzesłem od stolika i to też nie ułatwia sprawy.
- mówi nam kelnerka jednej z restauracji.
Ogródki, choć stanowią nieodłączny element ulicy Piotrkowskiej, a mieszkańcy czekają na ich rozstawienie każdego roku, to stwarzają dyskomfort podczas spacerów główną ulicą.
Przez ogródki nie ma jak przejść. Większość z nich jest tuż obok siebie. Ludzie wychodzą na ulicę, żeby je ominąć, bo rzeka ludzi tamuje ruch na chodniku. A na ulicy cały czas jada rowery i hulajnogi. To nie jest łatwa trasa. Odpocząć można dopiero, jak się w jednym z tych ogródków usiądzie.
- mówi Kamil.
Weekendowe tłumy na Piotrkowskiej
Problemy mają nie tylko spacerowicze, ale także pracownicy restauracji, którzy lawirują między ogródkami a restauracją.
Nie jest to łatwe, ale wymaga trochę wprawy. Ludzie często widzą, że idę z jedzeniem i mnie przepuszczają, ale to różnie bywa. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.
- mówi nam kelnerka.
Choć ogródki na Piotrkowskiej mogą wywoływać kontrowersje z powodu utrudnionego przejścia, to jednak większość odwiedzających nie wyobraża sobie lata bez rozstawionych parasoli.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.