reklama
reklama

#TuFelieton - Z Maliną o Sporcie: Liga Mistrzów, Liga Mistrzów i po Lidze Mistrzów...

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

#TuFelieton - Z Maliną o Sporcie: Liga Mistrzów, Liga Mistrzów i po Lidze Mistrzów... - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź Liga Mistrzów, Liga Mistrzów i po Lidze Mistrzów – dosłownie i w przenośni… I nie bez kozery piszę dopiero dzisiaj, bowiem w niedzielę 30 sierpnia zakończyły się kobiece rozgrywki w sezonie 2019/2020.
reklama

Niestety nie udało się ustrzelić dubletu – polskie piłkarki nie dołączyły do Roberta Lewandowskiego. VfL Wolfsburg Ewy Pajor i Katarzyny Kiedrzynek musiał uznać wyższość francuskiego hegemona. Finałowy przeciwnik „Wilczyc” – Olympique Lyon – sięgnął po najważniejsze trofeum w klubowej piłce kobiecej po raz piąty (!) z rzędu.

Zarówno nasza napastniczka, jak i bramkarka grały już wcześniej w finałach Ligi Mistrzyń, ale wciąż nie dane im było wznieść w górę trofeum. We wczorajszym meczu Francuzki były lepsze, ale i Niemki miały dobre momenty. Szkoda na pewno błędów i braku koncentracji w obronie, bo zwłaszcza pierwsza bramka, która w dużej mierze ustawiła mecz, nie powinna była paść. Choć trzeba też oddać zwyciężczyniom, że wynik otworzyły po kapitalnej akcji.

Katarzyna Kiedrzynek spędziła całe spotkanie na ławce rezerwowych, zaś Ewa Pajor wyszła w podstawowym składzie i asystowała przy bramce Popp (na 1:2). Warto wspomnieć jeszcze w tym miejscu, że 23-letnia napastniczka pochodzi z naszego województwa. Urodziła się w Uniejowie, wychowywała się w Pęgowie, a pierwsze kroki w swojej piłkarskiej karierze stawiała w Orlętach Wielenin. Wypada chyba tylko życzyć Ewie, żeby Puchar Ligi Mistrzyń wzniosła szybciej niż starszy od niej o 8 lat Robert Lewandowski.

No a skoro już o napastniku Bayernu mowa to wreszcie może czuć się spełniony. Czekał nie tylko na triumf w Lidze Mistrzów, ale i siedem długich lat wyczekiwał na sam występ w finale. Bayern przeszedł do historii. Raz, że wygrał jedyny w swoim rodzaju turniej finałowy, a dwa – jako pierwsza ekipa triumfował odnosząc komplet zwycięstw w rozgrywkach!

Do historii przeszedł też sam Lewandowski. Już zawsze jego nazwisko będzie się pojawiało w towarzystwie, nieżyjącego już niestety, Cruijffa. Podobnie jak Holender (w 1972 roku) „ustrzelił” bowiem podwójną potrójną koronę – nie tylko triumfował z drużyną w rozgrywkach ligowych i krajowym pucharze oraz Lidze Mistrzów, ale także okazał się najlepszym strzelcem we wszystkich tych rozgrywkach! Można by nawet stwierdzić, że Polak jest lepszy, bowiem Cruijff musiał się „podzielić” koroną króla strzelców w Pucharze Europy (ówczesny Ajax sięgnął oczywiście po to trofeum) z innymi piłkarzami ;-)

Malkontenci pewnie stwierdzą, że co prawda Holender nie był najlepszym snajperem „solo”, ale za to zdobył dwie bramki w finale. Zresztą na rolę Roberta w kluczowych meczach pewnie, jak zawsze, wielu będzie narzekać. Bo z Barceloną strzelił, gdy było już „pozamiatane”, bo do siatki Olympique Lyon trafił, kiedy mecz dobiegał końca, a w finale zagrał „na zero”. No niby tak… Ale pytanie, czy bardziej Robert byłby doceniony, gdyby na przykład strzelił w finale hattricka, a Bayern przegrałby 3:4? Wątpię…

Oddajmy zatem cesarzowi co cesarskie… Czapki z głów przed Robertem! Zwłaszcza, że (o czym wielu wydaje się zapominać) jest dopiero drugim polskim triumfatorem najważniejszego z europejskich pucharów spośród graczy z pola!

I na koniec, the last but not least, nowy sezon Ligi Mistrzów… Po raz pierwszy w historii mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy kolejny sezon europejskich pucharów rozpoczął się zanim zakończył się poprzedni.

Mistrza Polski już jednak w tych rozgrywkach nie ma… A taka była szansa, żeby dotrwać w Lidze Mistrzów chociaż do września ;-) Wystarczyło awansować do III rundy kwalifikacji… I co? I lipa! Co więcej Legia byłaby w tej III rundzie rozstawiona. Ale nie będzie...

I wciąż, kiedy myślę o występach polskich klubów w Lidze Mistrzów to przypomina mi się takie zdanie: „Dawno, dawno temu, kiedy w Lidze Mistrzów grali tylko mistrzowie, i grali w niej też mistrzowie Polski…”. To oczywiście nawiązanie do „czempjonsligowych” występów Widzewa w sezonie 1996/97. I pomyśleć, że od tamtego czasu tylko raz jeden udało się „prześlizgnąć” mistrzowi Polski do tych elitarnych rozgrywek.

Dlaczego wciąż nam się nie udaje? Dobre pytanie… A może należałoby zerknąć w kierunku naszych południowych sąsiadów? Parę dni temu fejsbuk przypomniał mi post z 2011 roku, w którym cytowałem portal Onet.

Rewelacja rund eliminacyjnych Ligi Mistrzów, Viktoria Pilzno, wygrała szósty mecz z rzędu w drodze do Ligi Mistrzów i awansowała do „piłkarskiego raju".
(...)
Sukces Czechów jest tym większy, że klub z Pilzna awansował do LM mając w składzie tylko rodzimych zawodników. W starciu z Kopenhagą na boisku i na ławce mistrzów Czech znajdowali się tylko piłkarze z kraju naszych południowych sąsiadów.

Od tamtego czasu przywoływana Viktoria awansowała do elity raz jeszcze (w sezonie 2013/2014), a po kolejnych 5 latach (2018/2019) grała w Champions League bez eliminacji. I choć po tamtym sezonie mistrz Czech „wypadł” z fazy grupowej to jednak zarówno w poprzedniej, jak i w bieżącej edycji praska Slavia czeka(ła) sobie w spokoju na losowanie ostatniej rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów… Można?! No jak widać można!

Tymczasem mistrz Polski w przegranym starciu z cypryjską Omonią w podstawowym składzie miał sześciu Polaków i pięciu obcokrajowców, a kolejnych trzech stranierich siedziało na ławce. A to i tak nie najgorsze, jak na polską drużynę, proporcje.

Dla polskiego kibica kopanej widzę dwa wyjścia…

Pierwsze, ze stoickim spokojem przyjąć zaistniałą sytuację i, parafrazując nieco słowa Aleksandara Vukovicia (który swoją drogą ośmieszył się na konferencji prasowej), stwierdzić, że skoro Robert Lewandowski nie wie, dlaczego jest jak jest, to nikt inny też nie będzie wiedział ;-)

Drugie, w naszej szarej codzienności szukać plusów. A takie przecież zawsze się znajdą. Ot, choćby fakt, że w minione wakacje to Barcelona odpadła wcześniej z Ligi Mistrzów niż mistrz Polski! Grunt to pozytywne myślenie :-)

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama