Czeka na spotkanie z przewodniczącym Rady Miejskiej
Pani Basia opowiada o umowie z przewodniczącym łódzkiej Rady Miejskiej, Bartoszem Domaszewiczem.
- Obiecał mi, że będzie trzymał rękę na pulsie i jeśli nie pojawią się żadne nowe okoliczności, możliwe będzie pozostawienie nas tutaj na kolejne kilka miesięcy. Mieliśmy spotkać się i porozmawiać, pan przewodniczący miał nawet przyjechać do mojego sklepu, ale do tej pory to się nie udało
- mówi łodzianka.
Z tego, co twierdzi pani Barbara wynika, że terminy spotkań były przekładane z różnych powodów, później w Urzędzie Miasta Łodzi przestano odbierać od niej telefony, a w końcu miała usłyszeć, że w tym roku przewodniczący Domaszewicz już nie znajdzie dla niej czasu.
- Dostałam od pana przewodniczącego prywatny numer telefonu, na który 14 listopada br. napisałam SMS-a z prośbą o spotkanie, ale nie doczekałam się odpowiedzi
- mówi pani Basia.
Łodziankę wspierają klienci, którzy robią tu zakupy od lat
W poniedziałek (24 listopada) pani Barbara złożyła do UMŁ pismo o kolejne przedłużenie dzierżawy nieruchomości.
- Mogłam to zrobić wcześniej, ale czekałam na obiecaną rozmowę z panem Domaszewiczem.
Pani Basia może liczyć na wsparcie nie tylko swoich klientów (którzy robią u niej zakupy od lat i są oburzeni pomysłem likwidacji sklepu), ale również łódzkich radnych.
- Pani Basia walczy dalej o swoje miejsce pracy, warzywniak na ul. Narutowicza przy pl. Dąbrowskiego. 45 lat ciężkiej, codziennej pracy. Rok temu urzędnicy zmienili zdanie, nie wymienili jej miejsca pracy na trawnik. Kilka dni temu poprosiła ponownie o pomoc. Pomóżmy jej wszyscy. Jej sklep jest miejscem spotkań i elementem wokół którego skupiają się ludzie. Wcześniej prowadził go jej teść. Dziś ona sama czuje się związana emocjonalnie z ludźmi i miejscem, podobnie jak okoliczni mieszkańcy. Urzędnicy chcą ją z tego miejsca wyrzucić
- napisał w mediach społecznościowych Marcin Gołaszewski.
"Na pewno podjadę w tym tygodniu i porozmawiamy"
O sytuację warzywniaka przy Narutowicza 58 zapytaliśmy przewodniczącego RM, Bartosza Domaszewicza.
- Doceniam działalność pani Basi, ale obawiam się, że w przyszłym roku historia się powtórzy i, mimo zapewnień, że wystarczy jej kilka miesięcy, znów będzie walczyć o przedłużenie dzierżawy. Proponowaliśmy zamianę na lokal po drugiej stronie ulicy, w dużo lepszym stanie, ale pani Basia nie jest zainteresowana. Na pewno podjadę do niej w tym tygodniu i porozmawiamy
- mówi Domaszewicz.
Przypomnijmy tę historię. Pierwsza próba likwidacji sklepu pani Barbary miała miejsce 10 lat temu. Wtedy udało się porozumieć z urzędnikami i przedłużyć okres działalności warzywniaka. Na początku września 2024 roku małżeństwo otrzymało pismo z nieodwołalną decyzją o zamknięciu kiosku, w którym prowadzi swój biznes. W tym miejscu miał bowiem powstać trawnik. Ten pożar również został w porę ugaszony, dzięki pomocy mieszkańców, radnych oraz mediów. Jak będzie tym razem?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.