Zamknijmy wszystko. Wstęgi przetnijmy w dniu wyborów [KOMENTARZ]

Komunikacja w Łodzi jaka jest, każdy widzi. Daleko jej do ideału. Z jednej strony szumnie prezentowane nowe Moderusy, które powinny mknąć po naszych szynach, no ale nie mkną, bo wypadają z torów.

Z drugiej strony ekologiczne autobusy, które ładnie wyglądają, ale co do ich punktualności już można się przyczepić. Jak tramwaje wysiadają, to nawet komunikacja zastępcza nie pomaga.

Oczywiście magistrat w swoich mediach poinformuje, że to nie my, to oni, my chcemy dobrze, winny jest wykonawca. Tytuł żenady roku przyznałabym codziennym grafikom urzędników, którzy za korki i utrudnienia w mieście obwiniają PKP.

Tak wiem, trwa budowa tunelu średnicowego (to inwestycja PKP), ale trwają też miejskie inwestycje. I budowa metra i remonty dróg to przedsięwzięcia, których Łódź potrzebuje. Nikt tego nie kwestionuje. Czemu jednak wszystko zostało skumulowane w przededniu wyborów? Najpierw parlamentarnych, później samorządowych. Ciekawe tylko, czy tym razem wykonawcy staną na wysokości zadania i wstęgi uda się poprzecinać na czas, zrobić pamiątkowe selfie, by chwalić się nim w mediach społecznościowych? Jak dla mnie niektórzy niepotrzebnie już teraz wychodzą z lodówki, do wyborów jest jeszcze trochę czasu.

Ale wracając do komunikacji, to przyznam szczerze, że nie wiem, co robić. Poważnie rozważam wycieczki piesze do pracy. W połowie lipca ma zostać zamknięte skrzyżowanie Kościuszki - Zielona. Redakcję mamy na Zachodniej. W innych okolicznościach przyrody można rzec, że lokalizacja idealna. W okolicznościach łódzkich... ech.

Samochodem podróżuje się po Łodzi coraz gorzej, co chwila trafia się na zmianę organizacji ruchu. Nie wiadomo, jaki objazd wybrać, by nie stać w korkach. Może po prostu się nie da. Złośliwi mówią, że katastrofę komunikacyjną już mamy i należałoby zamknąć wszystkie ulice. Po co ludzie mają w ogóle jeździć po Łodzi?

Gdyby człowiek chciał przesiąść się do tramwaju, to też jak w rosyjskiej ruletce. Nigdy nie wiadomo, w którym momencie wszystko stanie. Uderzyły mnie niedawno słowa kolegi z Poznania, który odwiedził z dziećmi Orientarium. Jak przyznał, obiekt robi wrażenie, ale jego nastoletni synowie pytali, czemu zabytkowe tramwaje jeżdżą po ulicach...

No to może rower? Publiczny niekoniecznie, bo awaryjny. Ale na szczęście mam swój jednoślad. Przydałoby się jednak więcej ścieżek rowerowych. Do hulajnogi nie jestem przekonana po tym, jak kilka razy bym zginęła pod jej kołami.

Nie tak dawno mój redakcyjny kolega pomylił się, pisząc o utrudnieniach w ruchu. Napisał, że trwały latami... Hejterzy od razu to wyłapali, wytknęli brak profesjonalizmu. Błąd to błąd, nie ma co z nim dyskutować. Ale ja po ostatnim paraliżu komunikacji miejskiej w Łodzi zastanawiam się, czy to jednak nie była przepowiednia...

CZYTAJ TAKŻE: