W Gorącej Kiełbasiarni tłumy. Kucharze pracują na pełnych obrotach, aby móc zrealizować wszystkie zamówienia. Właściciel lokalu zaapelował do łodzian, aby wizytę w restauracji przełożyć, np. o tydzień.
Książulo w Goracej Kiełbasiarni. "Fajne miejsce"
Mateusz Al Najar, właściciel Gorącej Kiełbasiarni, restaurację - wówczas Imperium Smaku, na Bałutach otworzył 14 lat temu. Kiedy interes nie szedł, tak, jak chciał na pomoc "wezwał" Magdę Gessler, która przeprowadziła u niego "Kuchenną rewolucję".Od tego czasu restauracja bardzo dobrze sobie radzi. W międzyczasie powstały również delikatesy, w których można kupić, m.in. lokalne produkty. Jednak to, co teraz zadziało się w życiu ekipy kiełbasiarni przeszło ich wyobrażenie. Wszystko to po wizycie Książula, który pojawił się w Łodzi, gdzie przetestował m.in. dania serwowane w restauracji "Komediowa" Rafała Paczesia oraz w "Gorącej Kiełbasiarni".
Jak dodał to kolejne odwiedzane przez niego miejsce po Kuchennych Rewolucjach. - "Gorąca Kiełbasiarnia" można tu zjeść oczywiście kiełbasę, ale nie tylko. Tu jest podobno pysznie - dodała. - Nie wiem, czy wiecie, bardzo duży odsetek lokali po "Kuchennych rewolucjach" się nie utrzymuje. To miejsce w Łodzi działa po rewolucjach już 11 lat, a lokal jest bardzo lubiany. Podobno restauracja została uznana za kultowe miejsce w Łodzi - opowiadał youtuber.
Książulo oraz jego kompan Maciej Wojas zamówili dania na wynos. Na liście znalazły się takie potrawy, jak: solianka, barszcz, kiełbasa w szyszkę (wołowa i wieprzowa), bigos, żeberka w piwie, schabowy i kiszka ziemniaczana.
Jak przyznali na koniec: - Fajnie miejsce, może nie zaskoczyło aż tak smakami i cenami, żeby dawać muala, ale ogólnie można polecić.
Panowie przyznali, że do Kiełbasiarni wróciliby na żeberka, bigos oraz barszcz czerwony. Najmniej przypadła im zupa z przepisu Magdy Gessler.
Czytaj więcej: Łódzka knajpka przetrwała wizytę Magdy Gessler. Teraz "testował" ją znany influencer
Kuchnia działa na 300 procent. Apel właściciela
Po tym, jak recenzja serwowanych dań pojawiła się w sieci, na kanale Książula, łodzianie tłumnie ruszyli do Gorącej Kiełbasiarni. Jak przyznał Mateusz Al Najar w niedzielę z kuchni wyszło 500 dań, licząc z zupami. - Kuchnia ma 30 mkw - dodał.Podobny armagedon miał miejsce po emisji odcinka "Kuchennych Rewolucji" w listopadzie 2013. Z dnia na dzień trzeba było zastawy dokupić. I dużo większe gary. Teraz sprzęty nowoczesne, dobry piec, ale przestrzeń nas ogranicza
- przyznał właściciel i zaapelował, aby wizytę u nich przełożyć, np. o tydzień, lub dwa. - Jesteśmy na Bałutach już 14 lat. Nic nie wskazuje na to, że mamy się zawinąć. Więc jeśli koniecznie chcecie spróbować wszystkiego, co jadł Książulo, nie musicie wpadać do nas od razu. Możecie wpaść za tydzień, dwa i zjeść po ludzku. Musieliśmy wyłączyć dowozy i telefon. Kuchnia działała na 300% swoich możliwości, co z całą pewnością odbija się na jakości. Dziękujemy Wam za tak liczne przybycie, ale spróbujcie rozłożyć w czasie Wasze wizyty.
W poniedziałek pan Mateusz polecił, by osoby, którym nie chce się stać u nich godzinę w kolejce, odwiedziły inne łódzkie restauracje, np. Pizzerię Piwnica oraz Ciągoty i Tęsknoty. - Szacujemy, że wczoraj odwiedziło nas ponad 600 osób. Nasz lokal ma 85 m2 powierzchni całkowitej - dodał.
Udało nam się chwilę porozmawiać z panem Mateuszem we wtorek. Jak przyznał, mimo jego apeli, restauracja nadal pęka w szwach. - Chyba jest więcej ludzi, niż wtedy, gdy nasz odcinek "Kuchennych rewolucji" został wyemitowanym w TVN-ie - przyznaje.
Jak mówi, tłumów spodziewa się również 1 listopada. Tym razem nie tylko mieszkańców Łodzi, ale również osób, które przyjadą z innych miejsc w Polsce, na groby swoich bliskich.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.