W łódzkich lumpeksach jest drożej. Dlaczego?
Jako fan sklepów z odzieżą używaną z nostalgią wspominam czasy, kiedy jeszcze pięć lat temu sześćdziesiąt złotych wystarczyło, by kupić dwie wielkie torby wypchane po brzegi ubraniami, czasem nawet w dzień dostawy. Zawsze wymagało to oczywiście niekończącego się spacerowania po mieście, dźwigania toreb i przeprowadzania selekcji, od której ramiona potrafiły odmawiać posłuszeństwa.Trud jednak zawsze wynagradzało przeglądanie pereł, które odnaleziono w odmętach zniszczonej odzieży. Dziś jest inaczej. Znalezienie koszulki w dobrej jakości za dwa złote nie jest takie proste. Ubrania wyraźnie zdrożały.
Jakie są powody? Ceny niektórych ubrań w łódzkich lumpeksach możecie zobaczyć w naszej galerii.
- Wszystko drożeje, to i ubrania drożeją - mówi Bogusława Ballistreri, prezes sieci second-handów Dukat w Łodzi. - Trzeba te rzeczy przywieźć z hurtowni, więc wlicza się w koszta cena paliwa. Poza tym kierowca chce podwyżkę, pracownice chcą podwyżki, więc cena znowu wzrasta. Do tego zwiększenie kosztów utrzymania lokalu, i tak to wygląda. Zresztą, ceny na każdym sklepie ustala inna osoba, więc będzie to loteria. Czasami dziewczyny nie zobaczą dziury albo plamy i ustalą za wysoką cenę, a czasami nie będą wiedziały, że coś jest markowe i dużo warte i wystawią to za bezcen.
Klientów jednak nie brakuje. Nadal podczas każdej dostawy nieopodal Centralu w Dukacie pojawia się co najmniej ponad sto osób.
Bogusława Ballistreri dodaje, że mimo podwyżek cen dochody z działalności w porównaniu do poprzednich lat drastycznie zmalały. Swoje zrobiła między innymi pandemia.
Część z kupujących przychodzi na dostawę i wybiera najlepsze rzeczy, żeby je potem drożej sprzedać, np. za pośrednictwem serwisów aukcyjnych.
Dwudziestodwuletnia Klaudia, która od wielu lat regularnie robi zakupy w second-handach, a którą spotkałem w jednym z łódzkich lumpeksów, zwraca uwagę na to, że nie tylko ceny wzrosły, ale zmieniły się też procedury przecen. Podchodząc do kasy, klientka dowiedziała się, że towar powyżej 22 złotych nie podlega promocji. Cena ta jest niezmienna.
Z kolei w Pomarańczy przy ulicy Piotrkowskiej zaczepiłem jedną klientkę, dwudziestoletnią Agatę, która za trzy rzeczy lekkie rzeczy zapłaciła 93 złote. Tego dnia cena za kilogram odzieży wynosiła 79 złotych. Na zdjęciu widać stan sukienki z oryginalną metką Reserved, która kosztowała 30 złotych. Dziewczyna dodała: "moja mama jest krawcową, więc mi ją przerobi". Do ceny odzieży trzeba też więc czasem doliczyć koszta przeróbki u krawca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.