Łódzki zespół mona polaski przedstawia Oryginał |
Najnowszy album zespołu mona polaski, który dał się poznać świetnie przyjętym debiutem — Folklor z 2019 roku, to 9 enigmatycznych utworów. Na pierwszy plan wysuwa się teksty, za które odpowiada sprawne pióro lidera zespołu, Karola Stolarka. Oryginał to codzienne historie i opowieści o zmaganiach współczesnego świata, dotykające nas wszystkich. Album jest bardzo przystępny w odbiorze, ma piosenkowy charakter. Jest jednocześnie bardzo spójny. Zespół umiejętnie balansuje pomiędzy syntezatorami, gitarami i wyczuwalną szczyptą elektroniki.
Karolina Filarczyk: mona polaski… w wolnym tłumaczeniu, to…
mona polaski: Marzenie senne, które przybyło z dalekich, otchłani, spelunek spod ciemnej gwiazdy i piwnic nasiąkniętych wilgocią, żeby położyć nam u stóp wieniec drugiej młodości. Nazwa ta jest przez nas konsekwentnie pisana z małych liter i jest neologizmem, który może też kojarzyć się z imieniem i nazwiskiem. W tej nazwie zawarty jest duży komponent kobiecy, który powoli wsącza się w zespół. Powstanie tej nazwy ma oczywiście swoją historię, ale to innym razem…
KF: mona polaski z miasta Łodzi pochodzi. Nasza kraina zwana poetycko miastem meneli wbrew pozorom zna się na muzyce. Zgadzacie się z tym?
MP: Wolę określenie miasto kamienic (o ile niebawem wszystkich nie wyburzą), choć zdaję sobie sprawę z tego, że to miejsce jest specyficzne oraz na swój sposób odjechane. Nasze numery są po to, żeby przekształcać nawet najbardziej hardkorowy hiperrealizm w baśnie i być może dlatego to okrutnie dziwne miasto, które jawi mi się, jako mroczne Gotham z Batmana jest tak wdzięcznym miejscem odnajdywania inspiracji. Muzyka przepływa przez to miasto, historie i piosenki same się tutaj realizują. Mówiąc o Batmanie, mam na myśli ten ostatni film z 2022, który urzekł mnie najbardziej ze wszystkich Batmanów.
KF: W ubiegłym roku Sound Edit – koncert dla lokalsów, w tym roku 600-lecie miasta Łodzi – wygląda na to, że łódzkie pochodzenie Was nie ominie (śmiech). Gdzie można Was spotkać, posłuchać, kiedy akurat jesteście w LDZ?
MP: Tak naprawdę tylko Michał jest rdzennym, oryginalnym łodzianinem, reszta składu to włóczykije, którzy wpadli tutaj w pętlę, z której nie sposób się wydostać. Np. nasz perkusista jest z Krośnic, Wojtek – realizator z Wrocławia. Kiedyś można było nas spotkać w Barze Anna, a teraz mamy kilka swoich miejscówek. Próby gramy na Moniuszki w Kamienicy YMCA, w podziemiach, gdzie jest piękny zabytkowy basen, w którym na studiach miałem w-f. Lubimy też Casablancę na Starym rynku, gdzie jest świetna atmosfera.
KF: Stało się, wasz „Oryginał” już jest. Mowa o waszym drugim albumie. Czujecie na plecach oddech tzw. syndromu drugiej płyty?
MP: Czujemy raczej nad szyją błogi brak miecza Damoklesa i ogromną radość, że pomimo wszelkich trudności ten album w końcu się ukazał i tak ładnie wyszedł i został wydany w znakomitym labelu, jest to dobry czas i czujemy to życiodajne wiosenne powietrze.
KF: „Oryginał” powstawał w czasach pandemicznych. Jak bardzo nabroiła ta atmosferze na waszym nowym krążku? Skąd pomysł na taki właśnie tytuł albumu?
MP: Atmosfera izolacji sprawiła, że było trochę trudniej się spotykać, ale nie mogło nas to zatrzymać. Nasze spotkania przeobraziły się w cykl mikro-mytingów, do których dochodziło w pewnych odległościach czasowych. Praca nad płytą miała swoje etapy i była realizowana w różnych miejscach, miastach porach dnia i nocy. Te warunki wpłynęły na brzmienie płyty; tak autentyczne i pierwotne. Był las, piwnice, sale prób, pociągi, auta, pętle tramwajowe… były całe noce spędzone na pracy i oślepiające świty…
KF: „Przystanek Alaska”, „Pasujesz” i „Wracam do siebie” zostały wytypowane do promowania Waszej najnowszej płyty. Dlaczego akurat te piosenki zostały przedstawione waszym fanom jako pierwsze?
MP: Te utwory wydały nam się najbardziej odpowiednie pod względem stopniowego ujawniania klimatu tego albumu. Każdy z nich zawiera osobliwe pierwiastki, które budują nastrój płyty. Myślę, że w dużej mierze kierowały nami emocje, ale był też jakiś zmysł, który szeptał, że te numery prędzej czy później zaczną mocno współgrać w odbiorcach muzyki, że szyfry zawarte w tych numerach samoczynnie rozkodują się w sercach tych, którzy zechcą nas posłuchać.
KF: Powiedzcie, gdzie będzie można was posłuchać i kiedy to będzie Łódź?
MP: Obecnie przygotowujemy się do koncertów i festiwali, o których wkrótce damy znać w naszych mediach społecznościowych. Najbliższe potwierdzone koncerty odbędą się w Poznaniu, Krotoszynie, Chełmnie, Powidzu i jeszcze w paru miejscach. W Łodzi wystąpimy 30 lipca na 600-lecie miasta. Na koncertach wykonamy wybrany materiał z obu naszych albumów. Jeśli chodzi o nowy materiał w całości, a w szczególności o utwór „Leszek Pisz” to trwa morderczy i wycieńczający trening naszego perkusisty Szymona, trening, który można porównać tylko z treningiem Rocky’ego przed walką z Ivanem Drago, bo „Leszek” to song niebywale szybki i wymagający precyzji. A tak w ogóle to chciałbym bardzo mocno w imieniu całego zespołu pozdrowić wszystkich monowców, moniarzy i moniary i wszystkich tych, którzy może jeszcze się wahają, ale chcieliby wejść do grona naszej wspólnoty.
mona polaski zadebiutowali w 2019 roku albumem Folklor. Na polską scenę muzyczną wnieśli jednocześnie powiew nostalgii i nowoczesne podejście do brzemienia.
Grupa opiera swoją twórczość na sentymentach do lat 60. i czerpią inspiracje z post punkowej zimnej fali 90. Nie zamykają się jednak na współczesne rozwiązania, taneczne brzmienia syntezatorów i zakrzywione melodie. Śpiewają refleksyjnie, o swojej drugiej dojrzalszej młodości, trudnej miłości i destrukcyjnych odmętach codzienności, czego echa słychać na ich najnowszym albumie — Oryginał.
|
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.