Umówiłam się ze swoją redakcyjną koleżanką na godz. 15.00, przy ul. Zachodniej. O ile podróż ze Zgierza do Łodzi przebiegła bez zakłóceń, to powrót był – to naprawdę delikatne słowo – koszmarny. Nie dysponowałam tego dnia samochodem, byłam zdana na komunikację miejską i podmiejską.
Mieszkam za Zgierzem. Aby dotrzeć do Łodzi, trzeba się obecnie mocno nagimnastykować. Busów jeździ dosłownie kilka w ciągu całego dnia. W jedną stronę pojechałam właśnie PKS-em. Podróż zajęła mi ok. godziny. Odbyła się bez zarzutu. Powrót po 17.00 też miał być przyjemny – przynajmniej tak to sobie założyłam. Powinnam w ciągu pół godziny dotrzeć na plac Kilińskiego w Zgierzu. Z centrum Łodzi najlepiej wsiąść w tramwaj nr 6. Jeżdżą one naprawdę często. Aby dotrzeć na dalsze przedmieścia Łodzi, do mojej wioski, muszę się potem przesiąść w zgierski autobus nr 10, który dowiezie mnie do miejscowości Emilia, a stamtąd pod sam dom musi przywieźć mnie mąż... Uff, potrzebna jest do tego wyższa logistyka Jak pisałam wcześniej, PKS-ów jest jak na lekarstwo.
Komunikacyjny horror, czyli jak poruszać się po Łodzi, żeby kiedyś dojechać?
Na przystanku przy ul. Zachodniej w Łodzi czekałam na "szóstkę" ok. 40 minut. Nie doczekałam się. Co jakiś czas były wstrzymywane tramwaje. Potem pasażerowie byli stłoczeni jak sardynki, gdy wreszcie doczekali się swojego środka transportu. Tramwaje nr 2A, 3A, 11 choć opóźnione, jednak przyjeżdżały. Moja "szóstka" powinna być o 17.14, potem o 17.29. Na elektronicznej tablicy pojawił się tramwaj nr 6. Było napisane, że będzie o godz... 17.48. Ok. 17.50 ten napis zniknął. Wychodziło na to, że w najbliższym czasie żadnej "szóstki" się nie doczekam. Naprawdę zaczęłam się martwić jak dostanę się do domu, za Zgierz.
Postanowiłam dostać się jakoś do autobusu nr 6, który również dowiezie mnie na plac Kilińskiego. Nie przepadam za nim. Jeździ rzadko i nie przejeżdża przez centrum Łodzi. Wsiadłam w opóźnione 2A, które dowiozło mnie na przystanek Aleksandrowska-Szparagowa. Robiło mi się naprawdę coraz zimniej, zgubiłam tego dnia rękawiczki, w dodatku zaczął lekko padać śnieg.
Trochę czasu mi zajęło znalezienie przystanku autobusu nr 6. Znajduje się on bowiem przy torowisku. Gdy odchodziłam od osoby, która tłumaczyła mi, gdzie zatrzymuje się zgierska "szóstka", ona właśnie nadjeżdżała i cudem na nią zdążyłam.
Co z tą komunikacją? Na przedmieściach Łodzi jest tylko trochę lepiej
Nie jestem zgierzanką, więc dobrze nie znam tras autobusowych w tym mieście. W "szóstce" nie ma rozpiski przystanków ani lektora. Muszę się bardzo wytężać, by wiedzieć, gdzie jestem – zwłaszcza że jest już ciemno. Za to jest bardzo ciepło. To miła odmiana po staniu prawie godziny na przystanku w Łodzi w zimny, listopadowy wieczór.Zastanawiam się po drodze, ile będę czekała na autobus nr 10, gdy już dotrę na Plac Kilińskiego w Zgierzu. Muszę nim dojechać do miejscowości Emilia. Sprawdzam w telefonie rozkład. Okazuje się, że "dziesiątkę" będę miała za prawie godzinę! Na szczęście mój mąż zdążył już skończyć pracę i jest w stanie po mnie przyjechać na Plac Kilińskiego w Zgierzu.
Od momentu mojego stania na łódzkim przystanku przy ul. Zachodniej do momentu dotarcia na zgierski plac mijają 2 godziny, Normalnie tę trasę pokonuje się tramwajem w 33 minuty.
A jakie są Wasze wrażenia z poruszania się po Łodzi i jej przedmieściach w ostatnich dniach?
CZYTAJ TAKŻE: Areszt czajnikowy w Urzędzie Miasta w Zgierzu
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.