Ale od początku. Na ferie zamknięto torowisko na Zachodniej. Ma to związek z modernizacją ulicy Legionów. Prace celowo zaplanowano w czasie, gdy dzieci nie jeżdżą do szkół, a nauczyciele do pracy. To w zasadzie logiczne. Niemniej jednak zmiany w kursowaniu komunikacji miejskiej odbiły się bardzo na pozostałych pasażerach. Nie wszyscy pracują przecież w oświacie.
Skoro nie auto, to może komunikacja. Jeśli nie komunikacja, to może rower?
Kilka miesięcy temu porzuciłam auto i przesiadłam się do komunikacji miejskiej. Tuż po zamknięciu Kościuszki z Zieloną. Redakcję mamy bowiem na Zachodniej. Gdy tramwaje przestały kursować na Zachodniej, zastanawiałam się nad rowerem, swojego jednak nie posiadam, a publiczny nie działa. Pozostają mi w zasadzie piesze wycieczki... Ale tak łatwo się nie poddaję, nie zrezygnowałam z transportu publicznego.Pierwsze dni zmiany tras linii tramwajowych były naprawdę trudne. W autobusach, tramwajach, na przystankach można było podszkolić się z dosadnej polszczyzny. Nie wszyscy śledzili zapowiedzi w mediach. Po blisko dwóch tygodniach utrudnień stwierdzam, że łatwiej nie jest. Wciąż spotykam zagubionych ludzi.
Na początku niektórzy przychodzili na zawieszone przystanki i wypatrywali tramwajów. Gdy przechodziłam obok, uświadamiałam, że z tego miejsca nigdzie nie dojadą.
Przy każdym kursie autobusu lub tramwaju współpasażerowie pytali mnie o to, jak dojadą do miejsca docelowego.
- A jak ten autobus jedzie? Znowu inaczej? - dziwili się łodzianie podróżujący "59".
- Całkiem już rozkopali nam tę Łódź - to kolejny z komentarzy.
- "11" i "6" na Kilińskiego? Co się dzieje? - mówili inni.
Na Dąbrowie przy wsiadaniu do "Z59" zaczepiła mnie seniorka.
- Jejku, rzadko korzystam z komunikacji. Jak dojadę na dworzec Fabryczny"? - pytała, a ja doradziłam przesiadkę w tramwaj nr "5".
Znacząco wydłużyły się także podróże ze Radogoszcza do centrum i z centrum w kierunku Dąbrowy. Pierwszego dnia zmian znajomy godzinę spóźnił się do pracy, bo zapomniał, że tramwaje zmieniły trasy. Na szczęście jego szef ze zrozumieniem podszedł do sytuacji.
Zawsze byłam punktualna, ale przyznam, że od pewnego czasu zdarza mi się spóźnić na spotkania czy do lekarza przez korki lub zmiany w komunikacji miejskiej. Całe szczęście spotykam się ze zrozumieniem. Nikomu nie muszę tłumaczyć, co się stało. Rozumiemy się bez słów. Kiedyś w drodze ze Śródmieścia na Widzew wyjechałam godzinę przed planowaną wizytą. Nie przewidziałam, że trasa, która jest do pokonania w pół godziny zajmie mi półtorej.
Ostatnio też do myślenia dała mi sytuacja. Koleżanka dłużej została w pracy. Wszyscy myśleli, że wykonuje jakieś dodatkowe zadania. Przyznała się jednak, że "nie może wyjść z pracy, bo nie wie, jak wrócić do domu". Każdego rozwiązanie oznaczało podróż z przesiadką. Takie oto są codzienne dylematy pasażerów MPK Łódź. Słowa koleżanki wszystkich rozbawiły, ale każdemu wydały się wyjątkowo bliskie... I każdy chce jeździć po równych ulicach lub tramwajami po nowych torach, tylko ten czas oczekiwania na "nowe" wystawia wyjątkowo naszą cierpliwość na próbę.
Wielu z niecierpliwością czeka powrotu tramwajów na swoje trasy, oby w poniedziałek nie było kolejnego chaosu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.