Niemal codziennie pojawiają się kolejne informacje, o wypadku, do którego doszło 16 września na autostradzie między węzłami Tuszyn - Piotrków Trybunalski Zachód. Niestety wciąż nie wiadomo, kto zawinił i dlaczego młoda rodzina nie wróciła z wakacji do domu. Głos w sprawie po raz drugi zabrali bliscy tragicznie zmarłych.
Ich rodzina spłonęła w samochodzie na A1. Teraz ostrzegają: Nie jest prowadzona żadna zbiórka
Tydzień temu zwrócili się oni z apelem do świadków wypadku, aby zgłaszali się na policję, ponieważ zależy im, by poznać szczegóły tragedii.Czytaj więcej: Martyna, Patryk i 5-letni Oliwier spłonęli żywcem. Rodzina zwróciła się z ważnym apelem
Teraz w ich imieniu głos zabrał pełnomocnik, który poinformował, że na popularnym serwisie do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy, pojawiła się informacja, że rodzina zbiera środki na prawnika. Jej autor postanowił zebrać 100 tys. złotych. Wiadomość ta okazała się fake newsem.
Jestem jedynym pełnomocnikiem i taki dokument znajduje się w aktach postępowania przygotowawczego
- poinformował adwokat Łukasz Kowalski.
Nie jest prowadzona żadna zbiórka na rzecz ofiar wypadku. Wszelkie takie działania prowadzone są bez porozumienia i zgody rodziny. Prosimy zatem o ostrożność w dokonywaniu jakichkolwiek wpłat na prowadzone bez konsultacji z rodziną samozwańcze kwesty. Mogą one być finalnie oszustwem. Pogrążona w głębokim żalu rodzina odcina się od takich zbiórek i czeka na efekt czynności prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim
- dodał.
Działania śledczych, które mają na celu wyjaśnienie przyczyny wypadku, śledzi niemal cała Polska. Marek Konkolewski, ekspert w zakresie ruchu drogowego, w rozmowie z dziennikarzami WP przyznał, że sprawa wypadku na A1 budzi wielkie emocje przez pierwsze informacje z policji, które były sprzeczne z tym, co zarejestrowali świadkowie. - Przez tę niespójność informacji podawanych przez policję padł w społeczeństwie cień podejrzeń, że coś się w tej sprawie dzieje niedobrego - zauważył.
Przypomnijmy, że policja na początku nie informowała, że w wypadku brały udział dwa pojazdy. Pierwszy komunikat mówił o kierowcy samochodu marki KIA, który uderzył w barierki energochłonne. - Mnie jako praktykowi rzuca się w oczy nieudolna komunikacja w sprawie tego straszliwego wypadku drogowego, dlatego że policja na początku nabrała wody w usta - powiedział dziennikarzowi Wirtualnej Polski. - Dopiero pod wpływem presji społecznej, nawału materiałów i ogromnego oburzenia, policja zmieniła wersję i potwierdziła, że w tym zdarzeniu brały udział dwa samochody. To pokazuje, że presja ma sens - dodał.
Czytaj również: Rodzina spłonęła w samochodzie na A1. Te szczegóły budzą wątpliwości. "BMW prawdopodobnie zahaczyło o samochód"
W środę do sprawy odniósł się Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny - Zbigniew Ziobro, który objął nadzorem postępowanie w tej sprawie. Pytany przez dziennikarzy o doniesienia dotyczące pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku z kierowcą bmw, poinformował, że ustalenia śledczych tego nie potwierdziły.
Na pewno jest to osoba, którą stać na najlepszych adwokatów, którzy wiedzą, jak w takich sprawach kwestionować materiał dowodowy i przewrócić tezy prokuratury, ewentualnie zarzuty przed sądem, gdyby prokuratura występowała z jakimiś wnioskami. Prokurator musiał tak przygotować ten materiał, aby być pewnym, że tę sprawę obroni przed sądem
- przyznał.
Czytaj również: Spłonęli na A1. Ojciec kierowcy BMW broni syna, a minister Ziobro zdradza: na liczniku było co najmniej 253 km/h
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.