Przeciwnicy — próbą ograniczania swobód obywatelskich. A wszystko sprowadza się do jednego pytania: gdzie kończy się troska o bezpieczeństwo, a zaczyna wchodzenie z butami w prywatne wybory dorosłych ludzi?
Alkohol na stacjach paliw pod znakiem zakazu
Nowy projekt ustawy przewiduje całkowite wycofanie alkoholu z miejsc, które dotychczas uchodziły za jedne z najbardziej dostępnych. Do tej pory zmiany w przepisach alkoholowych dotyczyły najczęściej godzin sprzedaży lub ograniczeń reklamowych. Tym razem mowa o pełnym zakazie. W uzasadnieniu autorzy zapisali jasno, że celem jest „uniemożliwienie nabywania napojów alkoholowych w miejscach koncentrujących się na obsłudze kierowców”.
Tak sformułowany argument od razu uderzył w jedną grupę społeczną. Kierowcy poczuli się potraktowani jak potencjalni winowajcy, którzy nie są w stanie samodzielnie rozróżnić, kiedy mogą, a kiedy nie powinni sięgać po alkohol. Choć celem projektu nie jest zakaz posiadania trunków w samochodzie ani konsumpcji przez pasażerów, wielu odbiera go jako sygnał, że podejrzewa się wszystkich o najgorsze.
Statystyki mówią jedno, projekt drugie
Według oficjalnych danych sprzedaż napojów alkoholowych w tych punktach stanowi zaledwie około 2 procent krajowego rynku. To wartość marginalna w porównaniu z supermarketami, dyskontami czy sklepami osiedlowymi. Mimo tego autorzy projektu wskazują, że nie liczby są kluczowe, lecz charakter miejsca. W ich ocenie całodobowa dostępność i bliskość tras sprawiają, że to właśnie tam dochodzi do decyzji podejmowanych pod wpływem impulsu.
Przeciwnicy ripostują, że zakaz nie rozwiąże problemu, a jedynie przeniesie go gdzie indziej. Jeśli ktoś będzie chciał zdobyć alkohol późnym wieczorem, znajdzie sposób. Różnica polega na tym, że teraz zrobi to legalnie i w kontrolowanych warunkach, a po zmianach — być może nie.
Wydzielone strefy sprzedaży alkoholu w sklepach
Równolegle projekt przewiduje istotne zmiany w handlu stacjonarnym. Każdy napój zawierający alkohol — bez względu na jego procentową zawartość — ma zostać umieszczony w specjalnie wydzielonej strefie sklepu. Ma to oznaczać rezygnację z dotychczasowego układu, w którym piwo bywało ustawione obok napojów bezalkoholowych, a kolorowe butelki mieszały się z sokami i wodą mineralną.
Taka reorganizacja wymusi na sprzedawcach inwestycje w przebudowę sklepów. W przypadku większych sieci handlowych może to oznaczać jedynie korekty w układzie alejek. Jednak dla małych rodzinnych sklepików będzie to poważne wyzwanie logistyczne. Wielu z nich dysponuje jedynie kilkoma metrami kwadratowymi sprzedaży i trudno sobie wyobrazić stworzenie osobnej strefy bez utraty miejsca na inne produkty.
Sprzedaż internetowa alkoholu z ograniczeniem odbioru
Projekt odnosi się również do sprzedaży online, która w ostatnich latach znacząco zyskała na popularności. Do tej pory możliwe było zamówienie alkoholu z dostawą kurierem lub przez aplikacje mobilne. Nowe zasady mają to ukrócić. Sklep będzie mógł przyjąć zamówienie, ale wydanie towaru musi odbyć się wyłącznie w punkcie sprzedaży.
Na miejscu sprzedawca będzie miał obowiązek sprawdzić dokument tożsamości i potwierdzić wiek odbiorcy. Brak dowodu oznacza brak zakupu. Bez względu na to, czy klient wygląda na dorosłego, czy nie. W praktyce oznacza to zlikwidowanie jednego z najbardziej dynamicznie rozwijających się segmentów rynku.
Ministerstwo Zdrowia uzasadnia zmiany
W odpowiedzi na zarzuty o nadmierną ingerencję, autorzy projektu powtarzają jedno zdanie: „Chcemy ograniczyć powszechność alkoholu i zmniejszyć jego obecność w przestrzeni publicznej”. To ich zdaniem strategia długofalowa, której celem jest zmiana nawyków społecznych. Ograniczenie dostępności ma utrudnić zakupy z przyzwyczajenia i skłonić do bardziej świadomych wyborów.
Problem w tym, że dla części opinii publicznej brzmi to jak próba wychowywania dorosłych obywateli. Padają głosy, że państwo nie powinno zastępować zdrowego rozsądku, lecz wspierać edukację i egzekwować prawo wobec tych, którzy je łamią.
Czy zakaz sprzedaży alkoholu przyniesie skutek?
Pojawiają się już pierwsze analizy dotyczące skutków ewentualnych zmian. Niektórzy eksperci twierdzą, że zakaz sprzedaży alkoholu w pewnych miejscach może chwilowo zmniejszyć liczbę incydentów. Inni ostrzegają przed efektem ubocznym — sięganiem po większe zapasy wcześniej, kupowaniem alkoholu w nadmiarze „na wszelki wypadek” lub szukaniem alternatywnych kanałów.
Nie można wykluczyć również wpływu na rynek szarej strefy. Tam, gdzie prawo ogranicza legalny dostęp, pojawiają się handlarze gotowi wykorzystać sytuację.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.