reklama
reklama

ŁKS w niesamowitych okolicznościach awansuje do następnej rundy!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

ŁKS w niesamowitych okolicznościach awansuje do następnej rundy! - Zdjęcie główne

ŁKS w niesamowitych okolicznościach awansuje do następnej rundy!

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportŁódzki Klub Sportowy po nieprawdopodobnych emocjach w 1/32 finału Pucharu Polski pokonał Śląsk Wrocław. Debiut-marzenie Piotra Gryszkiewicza i kapitalny występ Jana Sobocińskiego.
reklama

Zaczęło się wyśmienicie dla sympatyków Łódzkiego Klubu Sportowego. Łodzianie ruszyli do ataków od samego początku narzucając swój styl gry. Efektem tego była sytuacja w polu karnym Śląska, w której rywala uprzedził ambitnie grający tego wieczora, Jakub Wróbel. Sędzia początkowo puścił grę, ale po analizie VAR Łukasz Szczech wskazał na wapno. Do rzutu karnego podszedł Antonio Domínguez i pewnym strzałem pokonał golkipera Śląska. Od 9 minuty Podopieczni trenera Stawowego prowadzili 1:0 i grali bardzo dobry futbol. 

!reklama!

5 minut później fenomenalną trójkową akcją popisali się Pirulo, Wolski Jakub Wróbel. Ten ostatni znalazł się w sytuacji oko w oko z Matúšem Putnockim, ale nie zdołał podwyższyć na 2:0. Lepszy w tym pojedynku okazał się bramkarz gości. 

reklama

Wróble nie podwyższył na 2:0 i 4 minuty później mogło się to już zemścić. W 18 minucie Śląsk ruszył lewą stroną. Jeden z przyjezdnych wpadł w pole karne i oddał strzał w kierunku bramki strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. Z odsieczą przybył notujący bardzo dobrą pierwszą część gry Jan Sobociński. Stoper ŁKS-u ofiarnie zablokował strzał wślizgiem i zażegnał niebezpieczeństwo pod swoją bramką. Gdyby Sobociński spóźnił się choćby o sekundę, prawdopodobnie na tablicy widniałby wynik 1:1. 

W 22 minucie w pole karne Śląska wbiegł Adam Ratajczyk. Zawodnik z numerem 16 na plecach znalazł sobie miejsce i posłał dość mocny strzał po długim słupku. Świetną paradą popisał się jednak Matúš Putnocký, który sparował futbolówkę na rzut rożny.

reklama

W 35 minucie spotkania ostrzeżenie ełkaesiakom wysłał Filip Piasecki. Napastnik Śląska Wrocław doszedł do piłki zagrywanej w pole karne ŁKS-u i minimalnie chybił po strzale głową. 

Kolejnego ostrzeżenia już nie było. Ogromny błąd popełnił Maciej Dąbrowski, który źle obliczył lot piłki, ta po odbiciu od ziemi przeleciała nad stoperem, a Robert Pich dopełnił tylko formalności lobując Arkadiusza Malarza w sytuacji sam na sam. Śląsk zdobył bramkę do szatni, a kibicom przypominał się ŁKS z minionego sezonu, w którym często mieli okazje oglądać tego typu scenariusze z udziałem ich zawodników. 

W drugiej połowie nie oglądaliśmy takich ładnych i składnych akcji, jak przed przerwą. Nie było też tylu sytuacji. Gra była bardziej zamknięta. Żadna z drużyn nie chciała popełnić błędu, który mógłby być opłakany w skutkach. Najlepszą okazję dla łodzian wypracował sobie Jakub Wróbel, który w 56 minucie zrobił co mógł przy dośrodkowaniu Adriana Klimczaka. Napastnik ŁKS-u wyprzedził obrońcę i pazernie zaatakował piłkę szczupakiem. Na raty jego uderzenie obronił jednak golkiper z Dolnego Śląska. Druga połowa zakończyła się bez bramek, więc przed kibicami było kolejnych 30 dodatkowych minut rywalizacji. 

reklama

Dogrywka zaczęła się najlepiej jak mogła, ale dla piłkarzy Śląska Wrocław. W 94 minucie Piotr Celeban wykorzystał stały fragment gry w postaci rzutu rożnego dla swojego zespołu i wyprowadził gości na prowadzenie. 

W zeszłym sezonie piłkarze z al. Unii pewnie by się podłamali i cieżko byłoby im wrócić do gry. Ale tym razem było zupełnie inaczej. Łodzianie próbowali i naciskali wrocławian, którzy wyraźnie kradli czas. W 117 minucie za opóźnianie gry żółtą kartkę obejrzał bramkarz gości, Matúš Putnocký. 5 minut wcześniej wprowadzony z ławki Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti mógł doprowadzić do remisu, ale w nieprawdopodobny sposób jego strzał z okienka bramki wyciągnął golkiper Śląska. W 114 minucie do strzału głową w polu karnym doszedł Samuel Corral, ale chybił. Na zegarze była już 120 minuta meczu, ale kibice dalej wierzyli w szczęśliwe zakończenie, a takie napisał Piotr Gryszkiewicz. Debiutujący w biało-czerwono-białych barwach zawodnik wyrównał stan meczu w ostatniej akcji ŁKS-u w tym spotkaniu sprawiając, że stadion przy al. Unii uniósł się kilka metrów nad ziemię. Kibice byli w ekstazie. 120 minut gry nie przyniosło rozstrzygnięcia. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były zatem rzuty karne.

reklama

Pierwszy do piłki podszedł Maciej Wolski. Występujący na pozycji prawego obrońcy Wolski bardzo szczęśliwie, ale jednak pokonał bramkarza gości i wyprowadził swój klub na prowadzenie w konkursie rzutów karnych. Ze Śląska jako pierwszy wytypowany został Waldemar Sobota. Wracający do polskiej ligi Sobota nie dał szans Malarzowi i doprowadził do remisu 1:1. W drugiej serii po stronie ŁKS-u do rzutu karnego podszedł Corral i wykonał zadanie. 2:1 dla Rycerzy Wiosny. Ze strony Śląska przed Arkadiuszem Malarzem stanął Mateusz Praszelik i… przegrał pojedynek z kapitanem ŁKS-u. Wciąż 2:1 dla gospodarzy. Winy bardzo chciał odkupić Dąbrowski i to on podszedł do piłki ustawionej na 11 metrze w 3 serii. Stoper tym razem nie zawiódł i pewnie umieścił piłkę w siatce. 3:1 prowadził wówczas ŁKS. Kolejnym wrocławianinem, który stanął do pojedynku z Arkadiuszem Malarzem był Wojciech Golla, ale on również nie wytrzymał tej wojny nerwów i nie trafił nawet w bramkę. Przed szansą na zapewnienie Rycerzom Wiosny zwycięstwa stanął wyszydzany przez kibiców w zeszłym sezonie Jan Sobociński, który tego dnia grał wręcz po profesorsku. Stoper Łódzkiego Klubu Sportowego podszedł do wapna i… zapewnił swojej drużynie zwycięstwo. ŁKS zameldował się w 1/16 finału, mimo że w 119 minucie przegrywał jeszcze 1:2. 

Wielkie słowa uznania należą się obrońcy, Janowi Sobocińskiemu, który kilkukrotnie ratował ełkaesiaków przed stratą bramki i w dużej mierze dzięki niemu piłkarze Wojciecha Stawowego celebrowali awans z kibicami. 

ŁKS: Malarz - Wolski, Dąbrowski, Sobociński, Klimczak - Rozwandowicz (Tosik), Srnić (Sajdak), Pirulo, Dominguez (Gryszkiewicz), Ratajczyk (Kelly) - Wróbel (Corral)
Śląsk: Putnocký - Musonda, Celeban, Golla, Štiglec (Janasik) - Łabojko, Sobota, Samiec-Talar (Borun), Łyszczarz (Praszelik), Pich (Makowski) - Piasecki (Bergier)

ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 2:2 (4:1 k.)
9’ Antonio Domínguez 1:0
42’ Robert Pich 1:1
94’ Piotr Celeban 1:2
120’ Piotr Gryszkiewicz 2:2

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama