Piłkarze ŁKS-u Łódź był w tym meczu zespołem dużo lepszym, ale błąd bramkarza w końcówce przyniósł nam nieoczekiwane emocje przed ostatnim gwizdkiem Tomasza Marciniaka. Fani biało-czerwono-białych mogą być jednak zadowoleni, bo ich ulubieńcy dopisali sobie kolejny komplet punktów.
Pierwszą naprawdę groźną sytuację Ełkaesiacy stworzyli sobie w 18. minucie. Do akcji ofensywnej podłączył się Dankowski, który płaskim podaniem znalazł w polu karnym Janczukowicza. Ten ładnie przyjął i odwracając się oddał bardzo groźne strzał. Z trudem strzał napastnika ŁKS-u obronił Pindroch, a dobitka Szeligi okazała się bardzo niecelna.
Starcie ŁKS Łódź z Resovią Rzeszów na Stadionie Miejskim w Łodzi
Pod łódzką bramką groźnie było niecałe pięć minut później. Mróz dośrodkował z rzutu rożnego, a do stuprocentowej sytuacji doszedł jego kolega z zespołu. Ten, mając znakomitą okazję, uderzał jednak niecelnie.Kilka minut później Piotr Janczukowicz stanął przed kolejną szansą. Tym razem kibice będący na Stadionie Króla nie mają pojęcia jak napastnik ŁKS-u nie skierował piłki do siatki. Janczukowiczowi trzeba oddać, że świetnie zachował się przy przyjęciu piłki, gdzie ładnym obrotem zgubił obrońcę, ale napastnik ŁKS-u będąc dwa metry od bramki i mając przed sobą już tylko bramkarza, miał obowiązek zamienić tę szansę na gola. Piotr Janczukowicz przegrał jednak pojedynek z Robertem Pindrochem.
Niemoc strzelecką w pierwszej połowie przełamał jednak nie kto inny, jak Pirulo. Fatalny błąd w okolicach własnego pola karnego popełnił Kanach, który oddał za darmo piłkę Janczukowiczowi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.