Mundur i treningi
Antoni Gałecki przyszedł na świat 4 czerwca 1906 roku w Łodzi, a więc dwa lata przed założeniem klubu, którego kilkanaście lat później stanie się legendą. Swoją przygodę z piłką nożną nasz bohater rozpoczął stosunkowo późno bo mając aż 16 wiosen. Mimo niskiego wzrostu (Gałecki mierzył zaledwie 167 cm) nasz bohater od samego początku swojej przygody w futbolem występował na pozycji obrońcy. Żeby przebić się do pierwszej drużyny Gałecki potrzebował długich trzech lat. Oczywiście ciężkie treningi i rozwijanie swoich piłkarskich umiejętności szło w parze z nauką. W czerwcu 1926 roku Gałecki ukończył Państwową Szkołę Handlową Męską otrzymując tym samym świadectwo dojrzałości. Trzeba przyznać, że od tego czasu życie legendarnego zawodnika Łódzkiego Klubu Sportowego nabrało zawrotnego tempa. Z jednej strony Gałecki kontynuował swoją piłkarską przygodę w barwach ukochanego klubu, z drugiej zaś rozpoczął pierwszą część służby wojskowej, którą odbył w 1 p. Łączności w Zegrzu. Następnie wrócił do Łodzi gdzie w 4 Dywizjonie Samochodowym ukończył kurs szoferski i szkołę podoficerską. Oczywiście treningów czy swego rodzaju profesjonalizmu sportowego w latach dwudziestych ubiegłego stulecia nie można porównać z obecnymi czasami, to jednak sam fakt połączenia przez Antoniego Gałeckiego tych dwóch odmiennych światów jakimi były sport i wojsko zasługuje na spore słowa uznania. Warto wspomnieć, że w dzisiejszych czasach również możemy znaleźć tak wyjątkowe przykłady zawodowych żołnierzy, którzy reprezentują nasz kraj na zawodach najwyższych rang. W tym zacnym gronie znajdują się między innymi : Sofia Ennaoui, Piotr Małachowski czy Marcin Lewandowski. Wróćmy jednak do futbolu. Piłka nożna w Polsce na przełomie lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku dopiero wkraczała na tory profesjonalizmu. W grudniu 1919 roku zostaje założony PZPN, zaś niecałe pół roku później związek zdecydował się na poważny krok w przód w rozpowszechnieniu piłki nożnej w naszym kraju. PZPN zorganizował pierwsze Mistrzostwa Polski w piłce nożnej. Zawody, które odbyły się w 1920 roku miały wyłonić historycznego triumfatora. Niestety z powodu trwającej wojny Polsko – Bolszewickiej walka o tytuł została niedokończona. Dopiero rok później Cracovia sięgnęła po historyczny czempionat zdobywając laur najlepszej polskiej drużyny piłkarskiej. Trzeba jednak pamiętać, że od 1921 do 1926 roku system jakim wyłaniano przyszłego mistrza zdecydowanie różnił się od dzisiejszych rozgrywek. Zespoły na starcie były podzielone na dane okręgi. Z każdego okręgu najlepszej drużynie przypadało jedno miejsce premiowane awansem do fazy finałowej, w której to mistrzowie poszczególnych okręgów mierzyli się ze sobą w bezpośrednich spotkaniach. Dopiero rok 1927 okazał się przełomowy. Wtedy to właśnie zdecydowano się na wprowadzenie systemu ligowego, który miał wyłonić mistrza kraju. Sytemu, który obowiązuje po dziś dzień.
Legendarne derby
Do walki o miano najlepszej ligowej drużyny naszego kraju stanęło podczas premierowego sezonu 14 zespołów w tym dwa z Łodzi. Los chciał, że drużyny ŁKS-u i Turystów Łódź dostały szansę wpisania się w historię polskiej piłki ligowej. Dokładnie 3 kwietnia 1927 roku rozegrano pierwszy mecz o ligowe punkty. Naprzeciw siebie stanęły obydwie łódzkie drużyny, rozgrywając tym samym pierwsze derbowe spotkanie. W tak ważnym i prestiżowym pojedynku nie mogło zabraknąć naszego bohatera. Antoni Gałecki wraz ze swoimi kolegami zapisał się na kartach historii piłki klubowej. Tym większa musiała być radość filigranowego obrońcy kiedy to schodził z murawy wraz z partnerami z drużyny w glorii chwały. Ełkaesiacy po dwóch trafieniach Jana Durka w 35. i 44. minucie pokonali w premierowym spotkaniu swojego rywala zza między 2:0. Co ciekawe drużyna Łódzkiego Klubu Sportowego cały sezon rozgrywała nie mając trenera! Po kapitalnym początku sezonu (4 zwycięstwa z rzędu) brak jakiejkolwiek myśli szkoleniowej dał się jednak we znaki i łodzianie zakończyli pierwszy ligowy sezon w połowie stawki. Co jak na grę bez szkoleniowca trzeba uznać za całkiem niezły wynik. Swoją drogą ciekawe jakby w dzisiejszych czasach poradzili sobie Messi i spółka nie mając na ławce szkoleniowej trenera? Cofnijmy się jednak do 1927 roku. Miejsce zajęte w środku tabeli przez Łódzki Klub Sportowy biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności trzeba uznać za sukces. Na ten sukces pracowało 20 zawodników. Jednak tylko trzech może pochwalić się wszystkimi ligowymi występami. W tym wyjątkowym gronie znaleźli się Wawrzyniec Cyl, Antoni Trzmiel i oczywiście Antoni Gałecki. Cała trójka jako jedyna zagrała mniej lub więcej minut w każdym ligowym spotkaniu. To niewątpliwie świadczy o tym, że Gałecki nie był zawodnikiem z przypadku i z każdym kolejnym sezonem rozwijał swoje piłkarskie umiejętności.
Orzełek na piersi
Za potwierdzenie tej tezy trzeba uznać fakt, iż dokładnie rok później Antoni Gałecki doczekał się powołania i debiutu w reprezentacji Polski. W 1928 roku Biało-Czerwoni stoczyli tylko 3 oficjalne mecze międzypaństwowe! Zaszczyt jaki spotkał obrońcę Łódzkiego Klubu Sportowego przypadł na ten ostatni rozgrywany 27 października. Przeciwnikiem polskiej kadry była drużyna Czechosłowacji. Reprezentacja dowodzona przez Tadeusza Kuchara przystępowała do spotkania ze swoimi rywalami w dobrych nastrojach, ponieważ kilka miesięcy wcześniej udało się naszym zawodnikom ograć Szwedzki zespół. Tym razem selekcjoner polskiej drużyny zdecydował się na kilka roszad w składzie wystawiając do boju od pierwszych minut m.in. Antoniego Gałeckiego. Niestety tak jak w przypadku historycznego starcia ligowego z Turystami Łódź, kiedy to łódzki obrońca schodził z murawy z rękami uniesionymi do góry w geście triumfu, tak po debiucie w reprezentacji udawał się do szatni z opuszczoną głową. Nie był to wymarzony debiut w narodowych barwach. Już po godzinie gry nasi rywale wbili nam 3 bramki. Rozluźnieni wysokim prowadzeniem Czechosłowacy pozwolili jeszcze za sprawą Henryka Reymana i jego dwóm bramkom nawiązać Biało - Czerwonym walkę o choćby remis. Jednak tego dnia więcej goli nie padło i radość Antoniego Gałeckiego z debiutu w kadrze przeplatała się ze smutkiem porażki.
Igrzyska propagandy
Kolejne lata piłkarskiej kariery Gałeckiego to dosyć dziwny okres. Na ligowych boiskach dalej był ważnym ogniwem ŁKS-u i podstawowym zawodnikiem łódzkiego klubu, który jednak bezskutecznie próbował swoich sił w kolejnych ligowych sezonach zdobyć swój pierwszy historyczny tytuł mistrzowski. Być może dlatego Gałecki po nieudanym debiucie zniknął z reprezentacji na blisko dwa lata. Dopiero w 1930 roku ponownie dostaje zaszczytu założenia koszulki z orłem na piersi. Co ciekawe tendencja z powoływaniem Gałeckiego do narodowej kadry co równe dwa lata utrzyma się aż do 1936 roku. Przez 6 lat stoper Łódzkiego Klubu Sportowego zagrał w narodowych barwach 3 mecze! Żeby było jeszcze ciekawiej, to w każdym z tych spotkań rywalem Biało – Czerwonych byli Łotysze! Ze wszystkich potyczek Polacy wychodzili zwycięsko, w dwóch z nich miażdżąc wręcz rywala 6:0 i 6:2. Grając w przeciągu sześciu lat zaledwie cztery mecze w kadrze chyba sam Gałecki nie spodziewał się tego co się wydarzy. Dwa lata po ostatnim powołaniu jakie otrzymał do narodowej kadry na mecz z Łotyszami w 1934 roku niespodziewanie stoper łódzkiej drużyny ponownie otrzymał zaproszenie od selekcjonera. Tym razem Biało – Czerwoni grali z Belgią ostatni mecz kontrolny przed zbliżającymi się wielkimi krokami Igrzyskami Olimpijskimi w Berlinie. Selekcjoner Józef Kałuża dał szansę Gałeckiemu i wystawił go w pełnym wymiarze czasowym. Polacy ograli Belgów 2:0 i z optymizmem mogli wyczekiwać pierwszego meczu na IO. Kałuża zaufał Gałeckiemu i zdecydował się powołać go na Olimpijski turniej, który zapamiętany zostanie niestety nie tylko ze względu na sportowe emocje. Igrzyska w Berlinie przejdą do historii jako jedna wielka faszystowska propaganda. „Hajlujący” sportowcy pozdrawiający Adolfa Hitlera, który stworzył ze święta sportu jakim są Igrzyska Olimpijskie własną tubę propagandową było czymś obrzydliwym. Wróćmy jednak do aspektów sportowych, ponieważ one są zdecydowanie istotniejsze. W Berlinie na dzień dobry Biało – Czerwoni w I rundzie rozprawili się z Węgrami pokonujący ich 3:0. Kolejny mecz to prawdziwy dreszczowiec. Polacy mierzyli się z Wielką Brytanią i pomimo zaciętego pościgu wyspiarzy, którzy w przeciągu dziewięciu minut strzelili trzy gole w końcowych minutach spotkania, to Polacy cieszyli się z awansu do półfinału wygrywając ostatecznie 5:4. Tam los przydzielił nam do walki o historyczny finał Igrzysk Austriaków, którzy bez większych problemów ograli nas 3:1. Po tej porażce podopiecznum Józefa Kałuży pozostało do rozegrania jeszcze jedno spotkanie w meczu pocieszenia o 3 miejsce. Niestety brązowy medal przeszedł nam koło nosa bo Biało-Czerwoni ulegli reprezentacji Norwegii 2:3 i ostatecznie wrócili z Berlina z najgorszym możliwym dla sportowca czwartym miejscem. Antoni Gałecki zagrał we wszystkich meczach w pełnym wymiarze czasowym. Od tego momentu stoper ŁKS-u otrzymywał regularnie powołania do kadry, jednak największe wyzwanie sportowe miało dopiero nadejść.• Polecamy: Co słychać na stadionie ŁKS-u? [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.