Wojciech Stawowy był wyraźnie zirytowany kolejnym przegranym meczem w ekstraklasie. Szkoleniowiec uważa, że minimalizm i kalkulacja to przyczyny niepowodzenia w Lubinie:
- Minimalizm i kalkulacja jaką zaprezentowaliśmy w pierwszej połowie kosztowały nas utratę gola do szatni. W drugiej połowie nie pomoże się szczęściu, jeśli pierwsza część gry jest po prostu przespana. To co siedzi w głowach piłkarzy przed spotkaniem było wyraźnie widoczne w pierwszych 45 minutach i właśnie te pierwsze 45 minut kosztowały nas kolejną porażkę. Nieważne, że momentami ten zespół, potrafił grać w osłabieniu tak, jak powinien grać od samego początku, bo to się nie liczy. Piłka nożna polega na tym, żeby zdobywać bramki i od pierwszej minuty grać mocno zdeterminowanym i tak właśnie wychodzimy na mecze, ale gdy sędzia rozpoczyna grę, to ta drużyna całkowicie zmienia swoje oblicze. Dopiero, gdy drużyna dostaje jakiś bodziec, to ten zespół zaczyna inaczej funkcjonować, ale tak się po prostu grać nie da.
!reklama!
Łodzianie wyszli na mecz w nieco innym zestawieniu z dwoma napastnikami. Jakub Wróbel ustawiony był bliżej skrzydła, skąd miał wspierać i współpracować z Samu Corralem. Jak tę współpracę ocenia trener Stawowy?
- Nie byłem zadowolony z tej współpracy. Kuba miał zupełne inne zadania do zrealizowania, ale to już jest kwestia do analizy między mną a Kubą. Mówiąc krótko, nie byłem zadowolony ze współpracy tej dwójki napastników.
Niewątpliwie duże znaczenie na końcowy wynik miała czerwona kartka, którą w głupich okolicznościach obejrzał Jakub Wróbel:
- Kuba dał bardzo dobrą zmianę w meczu ze Śląskiem Wrocław. Jest to ambitny i waleczny chłopak i liczyłem dziś na niego. Czerwona kartka być może jest powodem tego, że on bardzo chce. Trzeba uczciwie powiedzieć, że wszyscy zawodnicy bardzo chcą [pomóc na boisku], ale nie zawsze jest to widoczne. Faule, których się dopuszczał mogły być spowodowane tym, że nie kontrolował swoich emocji i skończyło się tak, a nie inaczej.
Spotkanie z Zagłębiem to kolejny mecz, w którym ŁKS nie zdobył bramki. Zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego bardzo rzadko decydują się na strzały. W Lubinie ełkaesiacy oddali zaledwie trzy celne uderzenia w kierunku bramki strzeżonej przez Dominika Hładuna:
- Założenia przed meczem są zupełnie inne. Na jednostkach treningowych sporo nad tym pracujemy Moi piłkarze nie robią pewnych rzeczy tak, jak chciałbym, żeby robili. Szczęściu trzeba pomóc, ale nas to szczęście totalnie opuściło. Idealnym przykładem jest ta sytuacja po główce Macieja Dąbrowskiego, w której piłka nie wpada do bramki tylko odbija się od spojenia słupka z poprzeczką. Pierwsza połowa totalnie przespana i tutaj trzeba zasunąć kotarę milczenia nad tymi pierwszymi 45 minutami. W drugiej połowie natomiast zadanie mieliśmy utrudnione, bo zawsze ciężej gra się o jednego zawodnika mniej, ale muszę oddać to drużynie, że starała się i chciała doprowadzić do remisu. Myślę, że ktoś, kto obiektywnie na to spojrzy, to doceni wysiłek drużyny w drugiej połowie. Tych elementów, które mogły nam dać bramkę w drugiej połowie, nie było jednak na tyle, żeby można było się pokusić tutaj o zwycięstwo.
Wojciech Stawowy od momentu przejęcia ŁKS-u nie ma łatwego życia na konferencjach prasowych, gdzie cały czas musi tłumaczyć się z porażek swojego zespołu. Po meczu z Zagłębiem szkoleniowiec był wyraźnie zirytowany postawą jego piłkarzy w pierwszej połowie. Przypomnijmy, że na 6 kolejek przed końcem sezonu, Łódzki Klub Sportowy plasuje się na ostatnim miejscu w lidze ze stratą 14 oczek do bezpiecznego miejsca, na którym jest Wisła Kraków, a Wiślacy spotkanie w tej kolejce mają dopiero przed sobą. Zmierzą się w nim na wyjeździe z Rakowem Częstochowa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.