- Zacznę od tego, że obejmowałem ŁKS w Ekstraklasie, ale w sytuacji bardzo trudnej do uratowania. W momencie, w którym straciliśmy szansę na utrzymanie, zacząłem przygotowywać zespół pod 1. ligę. Znam te rozgrywki bardzo dobrze, wiem, że ciężko jest awansować, że to specyficzna liga. Przygotowywaliśmy się tak, żeby dobrze wystartować i zrealizować cel – powrót po roku do Ekstraklasy. Udało mi się to z Cracovią i byłem przekonany, że jesteśmy na drodze do powtórki. Zespół nie był w żadnym kryzysie - powiedział trener Stawowy w wywiadzie dla weszło.com
O tym jak wyglądał ten sezon każdy już wie. Genialny początek, pakowanie każdemu napotkanemu rywalowi kilku bramek i spokojne przewodnictwo w ligowej stawce na zapleczu ekstraklasy. Później nieoczekiwane wykolejenie i uderzenie w mur na koniec rundy jesiennej. Wojciecha Stawowego nie zwolniono jednak w przerwie zimowej. Dano mu czas, aby ten przepracował okres przygotowawczy i sprawił, aby Ełkaesiacy znów zaczęli dominować w lidze.
- Mówienie o kryzysie wiosną, kiedy przegraliśmy tylko z GKS-em Tychy, to mówienie na wyrost. Zagraliśmy przecież bardzo dobre spotkanie pucharowe z Legią Warszawa, które wlało dużo optymizmu w nasze serca. Mecz z Tychami zagraliśmy już bardzo słabo. Jeśli mógłbym cofnąć się w czasie, robiłbym jednak dokładnie to, co robiłem przed tym spotkaniem, a jedyną zmianą byłaby zmiana mikrocyklu, bo tam popełniłem błąd. Potem przyszło zwycięstwo z Odrą Opole i bardzo dobre, zremisowane derby z Widzewem. Od tego momentu fala wznosząca prowadziła nas do Ekstraklasy - zdradził Wojciech Stawowy.
Przyszłość potoczyła się jednak inaczej. Trener Stawowy po derbach Łodzi został zwolniony, a jego miejsce zajął Ireneusz Mamrot, którego i tak już dzisiaj w klubie z al. Unii nie ma.
- Nie dano mi szansy. To, że zostałem zwolniony z ŁKS-u było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Do dzisiaj nie jestem w stanie tego pojąć i zrozumieć. Na pewno było dużo czasu na to, żeby pewne elementy wprowadzić i w grze ŁKS-u było to widoczne. Na pewno jednak nie było to tyle czasu, żeby powiedzieć, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, ale byliśmy na dobrej drodze, drodze do Ekstraklasy. Jestem w 100 procentach pewien, że tam zmierzaliśmy. Drużyna nie była kompletna, na pewno nie w każdej formacji, nie pod względem taktycznym. Zespół cały czas się uczy, czy trener pracuje w nim dwa, czy trzy lata - kontynuował były szkoleniowiec Ełkaesiaków.
Wojciech Stawowy zarzucił prezesowi Łódzkiego Klubu Sportowego, że brakuje mu cierpliwości. Jako przykład podano klub Raków Częstochowa, który cierpliwością i konsekwencją buduje swoją markę:
- Konsekwencja, cierpliwość, powtarzalność, obrana właściwa ścieżka. To wszystko jest złożony proces, który trwa i dzisiaj Raków jest wicemistrzem Polski, gra w pucharach. Z całego serca życzę prezesowi Salskiemu, żeby miał taką konsekwencję i cierpliwość w dążeniu do celu - powiedział
Prezes ŁKS-u po zwolnieniu trenera mówił, że wydaje mu się, że czas jaki otrzymał Wojciech Stawowy był z kolei wystarczający:
- Współpraca na lini prezes-trener, to musi być współpraca oparta na dużym kredycie zaufania, a ten kredyt mojego zaufania do trenera Stawowego gasł. Cenię wiele rzeczy, które zrobił, bo wróciliśmy do tej filozofii, którą chcieliśmy. Liczyłem na to, że będziemy ja usprawniać i wydaje mi się, że daliśmy dużo czasu Panu trenerowi Stawowemu. Pewne rzeczy uznałem, że trzeba zacząć usprawniać, bo w 9 oficjalnych meczach straciliśmy 20 bramek. Bilans naszych meczów na wiosnę wszyscy znają, a według mnie, jak na nasz potencjał ludzki, to trochę za mało - zdradził Tomasz Salski przy okazji zatrudniania Ireneusza Mamrota.
W wywiadzie dla weszło.com Wojciech Stawowy odniósł się także do gry defensywnej jego drużyny, o co było najwiecej zarzutów w kierunku byłego już szkoleniowca biało-czerwono-białych:
- Stracone bramki były konsekwencją tego, że nie do końca opracowana była faza przejściowa. Sukcesywnie to poprawialiśmy i nad tym pracowali. Gdybyśmy dalej nad tym pracowali, proporcje by się zmieniały. A gdybyśmy wypracowali to tak dobrze, jak grę do przodu, można byłoby mówić, że ta drużyna staje się kompletna, powtarzalna i ma swoje DNA - powiedział trener.
Wojciech Stawowy jest zdania, że w ŁKS-ie zabrakło cierpliwości, a zapanowała tam z kolei panika, która doprowadziła do tego, że dziś Łódzki Klub Sportowy szykuje się do kolejnego sezonu w Fortuna 1 Lidze, a nie PKO Ekstraklasie:
- Tutaj zabrakło cierpliwości, żeby dać możliwość dalszej pracy. Takie panikowanie, patrzenie w statystyki, ile się straciło bramek w kilku meczach… To się prowadzi na bieżąco. Najważniejsza jest statystyka końcowa: czy się zrealizowało cel, czy nie. Wolę mieć bilans 60 goli strzelonych, 40 straconych i awansować niż bardziej zbliżony i grać dalej w 1. lidze. Na coś się trzeba zdecydować. Ja, zawodnicy i sztab byliśmy pewni tego, co robimy. Gdyby pan zapytał każdego piłkarza osobno, ludzi związanych z ŁKS-em, czy powinienem dalej pracować, to powiedzieliby, że zmierzaliśmy w kierunku Ekstraklasy. Wierzę, że dzisiaj przygotowywalibyśmy się do sezonu w tej lidze - powiedział szczerze trener Stawowy.
Tomasz Salski dzień po przegranym finale barażów o ekstraklasę z Górnikiem Łęczna przyznał jednak, że to niedopuszczalne, aby klub miał trzech trenerów w jednym sezonie i to, co działo się w minionych rozgrywkach na fotelu trenera ŁKS-u bierze na siebie. Czy zatem można wysnuć wniosek, że prezes Salski faktycznie decyzję o pożegnaniu Wojciecha Stawowego podjął zbyt pochopnie?
- Bardzo szanuję pana prezesa, dla mnie to na tyle inteligentna osoba, że teraz, po czasie, wie, że popełnił błąd. Prezesowi czasami nie wypada się do tego przyznać, ale w mojej ocenie tak było - dodał były dyrektor sportowy Escoli Varsovia.
Cały wywiad z Wojciechem Stawowym znajdziecie klikając w ten LINK
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.