reklama
reklama

Anna Lewandowska w szczerym wywiadzie mówi o Łodzi

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Strefa łodzianekZnana trenerka Anna Lewandowska zazwyczaj występuję w mediach, po to, żeby zachęcić ludzi do ćwiczeń, lub namówić ich do zmiany nawyków żywieniowych. Tym razem dała się namówić na szczery wywiad, w którym poruszyła wiele osobistych wątków.
reklama

Anna Lewandowska w najnowszym wywiadzie opowiedziała o zaznanej w dzieciństwie biedzie oraz o tym, jak opuścił ich ojciec. Przyznała, że po wyprowadzce z Łodzi, było im bardzo ciężko.

Anna Lewandowska przyznaje, że kobietom w jej rodzinie nie brakuje siły i odwagi 

Lewandowska to chyba najbardziej znana w Polsce propagatorka zdrowego trybu życia. Prywatnie jest żoną piłkarza Roberta Lewandowskiego. Para w mediach społecznościowych chętnie prezentuje swoje życie zawodowe, podróże oraz pokazują jak wygląd ich życie poza granicami kraju. Nie przekraczają jednak postawionej granicy, przez co pewnych tematów do tej pory nie poruszali. Było to m.in. dzieciństwo Ani, starania pary o dziecko, czy też konflikt trenerki z tatą. Te wszystkie trudne kwestie Lewandowska poruszyła dopiero w ostatnim wywiadzie, który ukazał się "Twoim Stylu". 

reklama

 Moje życie długo było niełatwe, nic nie spadło mi z nieba. Nie mam żalu, bo porażki wzmacniają, a miałam ich wiele. 

przyznała. Jak zdradziła, kobiety w jej rodzinie były odważne i silne. Również mama i jej zmarła babcia Jola, która była śpiewaczką w Teatrze Wielkim w Łodzi. 

A wracając do siły… musiałam zostać kolejną kobietą z charakterem w rodzinie. Miałam 12 lat, gdy tata nas opuścił. Z dnia na dzień ja i brat zostaliśmy tylko z mamą, bez pieniędzy i perspektyw. A zaledwie rok wcześniej przeprowadziliśmy się do nowego domu w Podkowie Leśnej. Tata zgromadził nas wtedy przy stole i zapytał: „Dzieci, czy chcecie, żeby odtąd mamusia była w domu?”. Chcieliśmy. Mama zrezygnowała z pracy zawodowej, aby zająć się domem, a wkrótce zostaliśmy sami. Pamiętam taką sytuację, gdy mama rozpłakała się w sklepie na widok pomarańczy, bo nie było nas na nie stać.

reklama

Lepiej, jak dodała w rozmowie, było tylko w święta, gdy jechali do babci do Łodzi: "było pyszne jedzenie, prezenty pod choinką i dużo radości' - wyliczała. 

Pogubiłam się w tej sytuacji. Dopiero treningi karate dały mi poczucie większej siły i bezpieczeństwa. Trener zastąpił ojca. Szybko zaczęłam pracować. Po lekcjach prowadziłam zajęcia karate z dziećmi, dostawałam 500 złotych, z czego większość oddawałam mamie. Pamiętam, jak chora, z wysoką gorączką przyjechałam na trening, mimo że był mróz i padał śnieg. 

"Umiem walczyć o siebie, ale wtedy byłam bezradna" 

Lewandowska w wywiadzie "Twojego stylu" opowiedziała również o innej trudnej dla pary kwestii. Mianowicie o staraniach się o dziecko oraz wybaczeniu. Jak opowiadała, kiedy poznała swojego męża, ten był grał w trzeciej lidze i również niewiele zarabiał. Na zakupy składali się po połowie. Większe pieniądze przyszły w Poznaniu, a pierwszy dom kupili po przeprowadzce do Monachium.  

reklama

I wtedy przekonałam się, że szczęścia nie można kupić, bo poważnie zachorowałam. O północy zadzwonił lekarz, przyszły wyniki badań: Hepatitis C, czyli wirusowe zapalenie wątroby. Byliśmy tuż po ślubie, chcieliśmy mieć dzieci. Pół roku czekałam na lek. Kuracja była wyniszczająca, ale wyzdrowiałam i znów mogliśmy się starać o dziecko. Tylko to nie było proste. Gdy wreszcie test wyszedł pozytywny i ledwo zdążyliśmy się ucieszyć, poroniłam. Mój organizm był osłabiony, choroba mogła doprowadzić do marskości wątroby. Umiem walczyć o siebie, ale wtedy byłam bezradna, zamykałam się w sobie. Szłam na trening i siedziałam w sali godzinami, żeby zagłuszyć złe myśli. To był najtrudniejszy moment w moim życiu, ale nagle stało się coś, co trudno mi zrozumieć. Trzy dni po tym, jak straciłam ciążę, w niedzielę poszłam na mszę. Modliłam się o dziecko. Taka chwila wycisza, układa w głowie. Wyszłam z kościoła oczyszczona ze złych emocji i uświadomiłam sobie, że chcę coś uporządkować: wybaczyć ojcu. Napisałam SMS: „Tato, wybaczam ci”. Dwa miesiące później byłam w ciąży.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama