reklama
reklama

Brud, insekty i zapach zgnilizny. Zeznania świadków pogrążają Marka N. i jego dom "opieki"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Karolina Brózda

Brud, insekty i zapach zgnilizny. Zeznania świadków pogrążają Marka N. i jego dom "opieki" - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
5
zdjęć

Babcia Żanety L. przebywała w zgierskim ośrodku przez dwa miesiące. | foto Karolina Brózda

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości Łódź Brud, insekty i zapach zgnilizny - tak określiła warunki panujące w Domu Schronienia w Zgierzu Żaneta L., wnuczka jednej z byłych podopiecznych ośrodka. Prowadzący go i podający się za księdza Marek N. jest oskarżony o doprowadzenie do śmierci 12 pensjonariuszy. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Okręgowym w Łodzi. We wtorek (20 czerwca) byli przesłuchiwani kolejni świadkowie - krewni podopiecznych placówki.
reklama

- Babcia trafiła do zgierskiego ośrodka prosto ze szpitala - mówiła Żaneta L. - Miała m.in. starczą demencję i cukrzycę, ale był z nią kontakt. Odwiedzałam ją co tydzień.

Wszechobecny brud i pluskwy

Za każdym razem, gdy wnuczka przyjeżdżała do krewnej, widziała wszechobecny brud i śmieci walające się po ośrodku. Zauważyła też, że starsza pani jest pogryziona przez pluskwy. 

- Chyba nie dojadała, bo wszystko, co jej przywoziłam, pochłaniała od razu i chętnie zjadłaby więcej - zeznawała Żaneta L. - Babcia nie wstawała z łóżka, więc nie mogła sama zejść do jadalni, jak robili to pacjenci w lepszym stanie. Nie była też myta: powiedziała mi, że tylko przecierają ją mokrymi chusteczkami.

Babci nie podobało się w ośrodku

Starsza pani głośno mówiła, że nie podoba jej się w ośrodku i prosiła, żeby rodzina ją stamtąd zabrała. 

- Szukaliśmy z ojcem innej placówki, ale wszystkie były przepełnione - opowiadała wnuczka pacjentki. - W końcu zdecydowaliśmy, że zabierzemy ją do domu, a opiekę wezmę na siebie ja. Zamówiliśmy karetkę, która przywiozła babcię ze Zgierza do Łodzi. 

Odwodniona, niedożywiona i zawszawiona

Staruszka była już jednak bardzo słaba, nie była w stanie mówić. Rodzina wezwała pogotowie, które zabrało ją do szpitala. Tego samego dnia starsza pani zmarła.

- Babcia była w strasznym stanie po zabraniu ze Zgierza - zeznawała Żaneta L. - Odwodniona, niedożywiona, zawszawiona. Miała odleżyny. Prawdopodobnie przez dwa miesiące pobytu w ośrodku nie dostawała leków. Jej emerytura przez ten czas szła na konto placówki.

Zawsze ubrany na sportowo

Żaneta L. stwierdziła też, że prowadzący ośrodek Marek N. nigdy się jej nie przedstawił, nie wiedziała też, że jest duchownym.

- Widziałam go może ze dwa razy i zawsze był ubrany na sportowo - zeznała.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama