reklama
reklama

Często podnosił głos i krytykował sposób pracy. Szef zakładów mięsnych "Zbyszko" nie miał dobrych relacji z pracownikami

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Często podnosił głos i krytykował sposób pracy. Szef zakładów mięsnych "Zbyszko" nie miał dobrych relacji z pracownikami - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
8
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości Łódź O kuli przyszedł na wtorkową (12 września) rozprawę Zbigniew K., były właściciel zakładów mięsnych i sieci sklepów mięsnych "Zbyszko" oraz Centrum Sportowo-Rekreacyjnego w Wiączyniu, oskarżony o działanie na szkodę blisko 400 hodowców, którym nie zapłacił za dostarczone bydło. Jest im winny łącznie 23 mln zł. Tego dnia sędzia Piotr Wzorek zaplanował przesłuchanie trzech kolejnych świadków, z których stawiła się dwójka.
reklama

Jako pierwsza na pytania sędziego odpowiadała księgowa, która współpracowała z firmą "Zbyszko" przez trzy miesiące, od września do listopada 2020 roku.

- Dowiedziałam się od znajomej, że szukają tam kogoś, kto pomoże w ogarnięciu bieżących spraw księgowych oraz przygotuje deklaracje VAT i JPK do urzędu skarbowego - mówiła zeznająca. - Poprzednie księgowe poodchodziły. Moja współpraca ze Zbigniewiem K. też nie układała się najlepiej.

Podnosił głos i nie podobał mu się jej sposób pracy

Księgowa opowiadała, że szef często w jej obecności podnosił głos i nie podobał mu się jej sposób pracy.

- Zarzucał mi, że zbyt rzadko bywam w firmie - zeznawała. - Nie zgadzał się też z moimi sugestiami, żeby na przykład w pierwszej kolejności zapłacić za prąd. Uważał, że ważniejszy jest, dajmy na to, zakup bydła. Nasze rozmowy dotyczyły wyłącznie opłacania bieżących należności, bo trzeba było wybierać, za co zapłacić.

Szef brał pieniądze z kasy, ale zawsze to kwitował

Kolejną wezwaną przed sąd osobą była pracownica kasy "Zbyszka" w latach 2016-2020. W tym czasie zajmowała się przyjmowaniem pieniędzy spływających do centrali firmy ze sklepów i z CSR w Wiączyniu, a także wypłacaniem pensji pracownikom.

- Zdarzało się, że Zbigniew K. brał pieniądze z kasy, ale za każdym razem to kwitował - zeznawała. - Nie mówił, na jakie cele są mu potrzebne. Zdarzało się to czasem kilka razy w tygodniu, a czasem raz w miesiącu. Nie były to kwoty wyższe niż 5-10 tys. zł.

Świadek przyznała też, że czasem szef brał pieniądze pod nieobecność kasjerek.

- Ale za każdym razem zostawiał podpisaną notatkę, ile wziął - mówiła. - Zawsze ta suma zgadzała się ze stanem kasy.

Kto miał dostęp do firmowych pieniędzy?

Sędzia zapytał zeznającą, czy słyszała o tym, że Zbigniew K. przekazywał pracownikom pieniądze w swoim biurze.

- Tak było, ale nie wiem, skąd szef miał na to środki, działo się to poza mną - zeznała. - Po zamknięciu kasy dostęp do niej miał jedynie Zbigniew K., a potem także Szymon K.

Była kasjerka przyznała także, że szef nie tylko wypłacał, ale i wpłacał pieniądze do kasy.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama