- Nie mówimy, że projekt kasujemy. On ma po prostu roczną pauzę. Środki, które wydatkowaliśmy na rower publiczny - moim osobistym zdaniem zdecydowanie za duże - chcemy przeznaczyć na infrastrukturę rowerową. Cała energia, cała para pójdzie w budowę nowych dróg rowerowych, ciągów pieszo-rowerowych, w parkingi rowerowe przy szkołach. Uznaliśmy, że to jest dużo ważniejsze
- powiedział wiceprezydent Tomasz Piotrowski.
Dodał, że celem miasta jest stworzenie warunków, które faktycznie zachęcą łodzian do przesiadki z samochodów na rower.
- Chcemy, żeby łodzianie mieli odpowiednią infrastrukturę i to wydaje nam się, że będzie takim elementem kluczowym. Rower publiczny jest taką wisienką na torcie, a w przyszłym roku chcemy skupić się na samym torcie, a nie na wisience.
Co w zamian?
Jak podkreślił wiceprezydent, tylko w tym roku miasto wybudowało lub kończy budować ponad 20 kilometrów dróg rowerowych i ciągów pieszo-rowerowych na ponad 20 łódzkich ulicach. Przyszły rok ma być jeszcze bardziej „owocny”.
- Sam projekt wydaje mi się, że wymaga pewnego przemodelowania. Na przykład w Gdańsku jest bardzo duży odsetek rowerów elektrycznych i nie ukrywam, że to jest taki kierunek, w którym chcielibyśmy podążać
- zapowiedział.
To było za drogie
Przewodniczący Rady Miejskiej, Bartosz Domaszewicz, podkreślił, że koszty funkcjonowania systemu są niewspółmierne do jego popularności.
- Trzeba powiedzieć uczciwie, że koszt blisko 8 milionów złotych w stosunku do ilości wypożyczeń na poziomie nieco ponad pół miliona nie jest dla nas satysfakcjonujący. Płaciliśmy 8 milionów złotych za ten jednoroczny system, który w tym roku był taką protezą, a w Łodzi mieliśmy 2,2 wypożyczenia na jeden rower. Tymczasem w Warszawie to jest 5 wypożyczeń na jeden rower, a w Gdańsku blisko 8.
Domaszewicz przypomniał też, że wiele polskich miast poszło w podobnym kierunku:
- Poznań wycofał się z roweru publicznego w 2022 roku. Kraków z niego zrezygnował i wprowadził długoterminowe wypożyczalnie. Rzeszów od lat tego systemu już nie rozwija. W większości miast zachodniej Europy po wprowadzeniu rowerów elektrycznych funkcjonują systemy komercyjne, bez dopłat publicznych.
Decyzja, jak mówi, jest efektem prac zespołu ds. mikromobilności z udziałem organizacji pozarzadowych, m.in. Łódź Cała Naprzód oraz przedstawicieli łódzkich uczelni. Wszyscy rekomendowali: najpierw infrastruktura, potem rower.
- Parkingi na osiedlach i przy szkołach, i w kolejnym ruchu rower, ale na pewno z dominacją roweru elektrycznego, takie są oczekiwania mieszkańców
- przekonywał.
50 milionów na infrastrukturę
Wiceprezydent Piotrowski podkreślił, że decyzja o wstrzymaniu systemu nie oznacza jego śmierci.- W przyszłym roku chcemy wydać, myślę, że sporo ponad 50 milionów na infrastrukturę rowerową. I to będą zarówno drogi rowerowe przy jezdniach, jak i osobne inwestycje dedykowane specjalnie rowerom. A co do przyszłości roweru publicznego - myślę, że w połowie przyszłego roku zastanowimy się, co dalej.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.