Wyremontowała mieszkanie w kamienicy w Łodzi, popadła w długi
Sytuacja wygląda na dosyć skomplikowaną. Wymianie korespondencji między Danutą Soares a Zarządem Lokali Miejskich w Łodzi nie ma końca. Ale od początku. Kobieta otrzymała mieszkanie z zasobów miejskich przy Malinowej w latach 80. Zamieszkała tam z rodziną. Umowa najmu z 1987 roku, którą pokazała nam łodzianka, dotyczy jej i jej ówczesnego męża.
- Wprowadziliśmy się, gdy córka miała 4 lata. Gdy tu przyszliśmy nie było wygód. Trzeba było pomalować lokal, żeby jako tako mieszkać. Sami wodę zakładaliśmy, kładliśmy płytki - wspomina Danuta Soares.
Kobieta twierdzi, że stan budynku pozostawia wiele do życzenia.
- Lokatorzy remontują wszystko na własną rękę, robią łazienki, by mieszkać w cywilizowanych warunkach. Korytarze są jednak w opłakanym stanie, elewacja, dach aż proszą o remont - uważa pani Danuta. - Przed budynkiem znajdują się komórki lokatorskie, lęgną się tu szczury.
Łodzianka twierdzi, że w remont mieszkania władowała wiele pieniędzy i popadła w długi.
- Braliśmy po 5 tys., 10, 20 tys. Gdy trochę spłaciliśmy, to braliśmy znowu. Aż przyszły fatalne czasy, nie mieliśmy pieniędzy na spłatę kredytu. Mąż był na rencie, ja pracowałam w konfekcji za 600 zł, no naprawdę nie było z czego. W tej chwili spłacam te długi. Komornik ściąga mi pieniądze. Z męża - byłego już - prawdopodobnie też. 15 lat temu wyjechałam do pracy do Wielkiej Brytanii. Gdybyśmy wyjechali razem z ówczesnym mężem, to śladu po długu by nie było. Byłyby oszczędności, a tak, są po prostu środki na życie, komornik pobiera co jest.
Z racji pracy w Wielkiej Brytanii kobieta przy Malinowej jest rzadziej. To nie jest jak praca w Warszawie czy innym większym mieście, po której można przyjechać do domu na weekend.
- Bilety lotnicze nie są tanie. Staram się przyjeżdżać co trzy miesiące, ale wiadomo, że w pandemii, w czasie locdownów - nie było nawet jak.
Danuta Soares zapewnia, że za mieszkanie w Polsce płaci czynsz. Pewne zaległości kiedyś były, jak mówi nie z jej winy, ale podkreśla, że lokal nie ma zadłużenia. Łodzianka spłaca jedynie długi związane z kredytami komercyjnymi.
Wymiana korespondencji z Zarządem Lokali Miejskich
Kobieta płaci za mieszkanie przy Malinowej, ale nie jest najemcą.
- Zarzucają mi, że zajmuję lokal bezumownie, chcą mnie stąd wyrzucić i pewnie wprowadzić kogoś innego. A co ja mam zrobić? Usłyszałam, że mam tu mieszkać cały czas a nie za granicą. No ale jak wrócę, to nie spłacę długów, mam skromną emeryturę. A tam, w Wielkiej Brytanii zawsze sobie mogę dorobić, póki zdrowie pozwala - twierdzi łodzianka. - Ludzie pracują na całym świecie, w Szwecji, Ameryce. Inni wyjeżdżają do pracy w tygodniu, wracają w weekendy. Przez 15 lat było dobrze i nagle teraz jest problem. Nie wiem, dlaczego.
Pani Danuta pokazała nam korespondencję z Zarządem Lokali Miejskich. Wynika z niej między innymi, że do 2019 roku najemcą lokalu była jej córka.
- Płaciła za mieszkanie jak mnie tutaj nie było. Mówią, że najemcą jest ten, kto płaci. To dlaczego ja nie mogę teraz być najemcą? - zastanawia się kobieta. - Gdzie mam przebywać jak przyjeżdżam do Polski? Mam spać w namiocie?
- Opłaca się płacić i nie mieszkać na co dzień - pytamy?
- A gdzie mam mieszkać, w hotelu? Mam tu rodzinę, jestem Polką, pojechałam za chlebem, żeby spłacać dług - odpowiada Danuta Soares.
Pytania w sprawie pani Danuty skierowaliśmy do Zarządu Lokali Miejskich 14 lipca. Do chwili publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.