reklama
reklama

Nie tylko Ziemia Obiecana. Łódź Przemysłowa w książkach i albumach. CZĘŚĆ IV: „Łódzka scena młodzieżowa” [WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź W ramach Programu Promocja Czytelnictwa przybliżamy Państwu książki i albumy przedstawiające Łódź Przemysłową. CZĘŚĆ IV: „Łódzka scena młodzieżowa”
reklama

Łódź jest wyjątkowym miejscem, w którym tworzyli znakomici muzycy. To tu w latach 60. i 70. powstało wiele kultowych zespołów. Prawie każda z późniejszych gwiazd rozpoczynała karierę w zespołach młodzieżowych. 

!reklama!

W zespole ABC śpiewał brat Michaja Burano – Kola Roni Kwiek. W 1962 roku w Łodzi wystąpił, pierwszy raz grając na perkusji w zespole z Tomaszowa Mazowieckiego, późniejszy znany piosenkarz Bogusław Mec. To dla niego przepiękną liryczną piosenkę „Jej portret” skomponował jeden z łódzkich muzyków Marian Siejka. 

W Łodzi uczyli się i grali: Marek Jackowski (jeden z twórców Maanamu), Zbyszek Frankowski (Rytmy, Śliwki, Vox Gentis, Quorum i The Bootels). Właśnie Frankowski wspólnie z Jackowskim stworzyli genialny duet gitarzystów Vox Gentis, który robił furorę na wielu estradach i zachwycił swoim niezwykłym występem w Piwnicy pod Baranami gwiazdę polskiej sceny Ewę Demarczyk.

Z Łodzi pochodzą: Alicja Majewska, Andrzej Nebeski, Maciek Czaj, późniejsi świetni aktorzy: Jerzy Braszka i Krzysztof Majchrzak. To w łódzkich zespołach młodzieżowych: Dziwne Rzeczy, Ab Ovo i Grupa „R” szlifowali swój talent znakomici śpiewacy operowi europejskich scen: prof. Włodzimierz Zalewski, Kazimierz Kowalski, Jerzy Wolniak i Janusz Marciniak. To z Łodzi pochodzi saksofonista Kajtek Wojciechowski, który współpracował potem ze słynną ABBĄ. 

„Łódzkim” muzykiem jest także Peter Bart, czyli Piotr Bartczak, skrzypek nagrywający między innymi z Black Sabbath. W mieście nad Łódką powstały takie znane zespoły, jak: No To Co, Trubadurzy, Cykady, Ad Astra, Dziwne Rzeczy czy Pro Contra.

Ta niezwykła książka zawiera historie ponad 80 łódzkich zespołów i mnóstwo unikatowych zdjęć pokazujących ciekawe, choć już odległe czasy.

Bartosz Jankowski: W książce znalazło się miejsce dla 89 zespołów. Skąd właśnie taka liczba? Nie było ich więcej?

Dariusz Postolski: Było więcej, ale nie do wszystkich członków zespołu udało mi się dotrzeć. Po latach to jest bardzo trudna praca. Ci ludzie przecież są już po siedemdziesiątce, a więc nie jest to łatwy wiek do odgrzebywania wspomnień. Bardzo mi żal, że nie udało się dotrzeć do członków ciekawego łódzkiego zespołu Wirusy. To był zespół, który grał przy Wojskowej Akademii Medycznej.

Zaczniemy od początku, od wstępu. Pierwsze zdanie tej książki brzmi: „To były niezapomniane czasy”. Ta książka to pański sentymentalny powrót do lat 60. i 70. XX wieku?

Kiedy skończyłem pod koniec 2014 roku pracę w Radiu Łódź, gdzie spędziłem 30 lat, postanowiłem zrobić coś, co zostawiłoby jakiś ślad po mnie i po tym, co się działo w Łodzi. Wiadomo, że nie chciałem pisać o sporcie, bo wielu kolegów musiałoby się na mnie obrazić. Życie dziennikarza w tamtych latach nie było, powiem dowcipnie, usłane różami lecz butelkami, co było związane ze stresem, pracą w trudnych warunkach. Stąd brało się sporo przygód towarzyskich i jeśli miałbym o tym napisać książkę, to musiałbym się liczyć z tym, że koledzy skazaliby mnie na ostracyzm i absolutnie bym się dla nich nie liczył. Na tym mi nie zależy. Dlatego, kiedy po rozmowie z jednym z kolegów dowiedziałem się, że odszedł kolejny bardzo dobry łódzki muzyk, postanowiłem, że zacznę pisać o tych zespołach, które były wtedy w Łodzi. Wziąłem się więc za napisanie tej książki. Już kiedy ją pisałem, zgłaszali się do mnie ludzie z prośbą, że będą wydawcami. Ja jednak przyrzekłem wydawnictwu Księży Młyn, że podpiszę z nim umowę na druk i spełniło ono moje oczekiwania.

Wiemy już, że książka dotyczy łódzkiej sceny młodzieżowej sprzed ponad 50 lat. Wiemy także, że opisał pan w niej aż 89 zespołów. Czego dowiadujemy się o tych zespołach w pańskiej książce?

Dlatego, żeby poznać klimat i dowiedzieć się, jak wyglądała rozrywka, kultura, muzyka w tamtych latach. Łódź była niezwykle silnym ośrodkiem muzycznym. To tutaj powstawały takie zespoły jak Trubadurzy czy Śliwki, jeden z najciekawszych zespołów w latach 60. i 70. w Polsce. Będąc 14-letnim chłopcem chodziłem na próby do Śliwek i bardzo mi imponowało to, że słyszę zespół, który bardzo dobrze wygląda intrumentalnie, świetnie śpiewa, często korzysta z tekstów literackich, bo oni regularnie korzystali z tekstów Szekspira Śliwki były, po No To Co i Trubadurach, naszym sztandarowym zespołem, który w Polsce bardzo się liczył. 

To nie przypadek, że Śliwkom poświęcił pan najwięcej stron tej książki. 

Największą atrakcją dla mnie było to, że zupełnie przypadkowo poznałem niezwykle sympatyczną panią, która zapytana o zdjęcia Śliwek mówi: „Ależ mam! Oryginały!”. Okazuje się, że Henryk Gwiazda, brak Leonarda, był jej chłopakiem i ona narobiła mnóstwo zdjęć. Te fotografie miały dla mnie ogromną wartość. 

Pięć lat to sporo czasu. Dlaczego tak długo pisał pan tę książkę?

Pomógł mi odrobinę Janusz Gust, który jeszcze przed swoją śmiercią zdołał przekazać mi część materiałów. Niewiele mógł mi pomóc fizycznie. Dotarłem też do Andrzeja Królikowskiego, byłego dziennikarza Radia Łódź, który często był twórcą festiwali. On i Andrzej Jóźwiak, znany obecnie jako Andrzej Rodan, to były osoby, które nakręcały przeglądy muzyki młodzieżowej, rytmicznej, estradowej… 

Jak wyglądało życie w Łodzi w latach 60. i 70. XX wieku?

Było mnóstwo klubów. Przykładowo tutaj, gdzie siedzimy, w Klubie Nauczyciela, w soboty i niedziele były dancingi, na których grały zespoły młodzieżowe. Tutaj grał m.in. bardzo dobry łódzkich zespół Dziwne Rzeczy, który wygrał Ogólnopolski Przegląd Piosenki Studenckiej w Krakowie. Był jego największą sensacją. Kazimierz Kowalski, pochodzący z rodziny artystycznej, bo przecież ojciec Kazika był aktorem, stworzył bardzo ciekawy zespół muzyczny, który tutaj występował i grał do tańca. Muzyki słuchało się, probując odnaleźć Radio Luksemburg, szukało się na skali, żeby posłuchać muzyki, która jest na świecie. Było to bardzo trudne. Pamiętam, że podsłuchiwaliśmy także włoskich stacji, żeby poznać włoskie przeboje, które były bardzo ciekawe,  bo doskonale nadawały się do tańca. A o to przecież ludziom także chodziło.

WIĘCEJ W POWYŻSZYM MATERIALE WIDEO!

Polecamy: Nie tylko Ziemia Obiecana. Łódź Przemysłowa w książkach i albumach. CZĘŚĆ III: „Dwa lwy i teatr” [WIDEO]
Polecamy: Nie tylko Ziemia Obiecana. Łódź Przemysłowa w książkach i albumach | CZĘŚĆ II: „Łódź. Pałace i Wille” [WIDEO]
Polecamy: Nie tylko Ziemia Obiecana. Łódź Przemysłowa w książkach i albumach | CZĘŚĆ I: „Szalone Miasto” [WIDEO]

„Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1  ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama