Krótki pościg za czerwoną kią
Strażnicy miejscy zdębieli, gdy po krótkim "pościgu" udało im się wreszcie zatrzymać czerwoną kię bolt. W środku siedział sędziwy, lecz bardzo żwawy pan. Nawet nie zdawał sobie sprawy, ile złamał przepisów. Z rozbrajającą szczerością przyznał, że to wszystko dlatego, iż bardzo słabo widzi i kiepsko słyszy.
- Nie ustąpił pierwszeństwa, złamał zakaz wjazdu, a potem, nie zważając na nic, jechał ul. Piotrkowską, gdzie mamy zakaz ruchu. Tylko za to ostatnie przewinienie groziło mu do 5 tys. zł grzywny. Ale jedno trzeba mu przyznać. Nie ukrywał, że nie ma prawa jazdy z powodu przekraczania prędkości i... dlatego jechał 20 km/h
- opowiada naczelnik Wydziału Dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi, Marek Marusik.
Zabrakło odpowiedzialności
Starszy człowiek nie dostał jednak mandatu. Po konsultacji z I Komisariatem Policji w Łodzi okazało się bowiem, że cofnięto mu uprawnienia za szybką jazdę. W tej sytuacji nie pozostało już nic innego, jak tylko skierować sprawę do sądu.W całej tej historii funkcjonariuszy najbardziej zastanawia, jak to możliwe, że starszy, niby doświadczony życiem mężczyzna mógł się wykazać takim brakiem odpowiedzialności. Swoim zachowaniem stwarzał przecież zagrożenie na drodze nie tylko dla siebie, ale i dla innych.
Problemu nie widzi natomiast małżonka kierowcy. Podczas kontroli strażnicy słyszeli, jak instruowała męża, żeby się nie przyznawał.
- Powiedz, że nie jechałeś, a tylko przestawiałeś samochód
- instruowała.
Komentarze (0)