reklama
reklama

Rocznica tragedii sprzed lat. W umysłach wielu łodzian odcisnęła piętno podobne jak zamach na WTC

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź Wybuch gazu w Łodzi na osiedlu Retkinia miał miejsce 7 grudnia 1983 około godziny 13:38 w bloku nr 214 przy ul. Dzierżyńskiego 6 (obecnie ul. Armii Krajowej). Wybuch spowodował całkowite zawalenie się jednej trzeciej pięciokondygnacyjnego budynku. Mróz dawał się we znaki, ziemia była zmarznięta. Praktycznie każdy, kto mieszkał wtedy w Łodzi pamięta co robił tego dnia.
reklama

Wspomnienia sprzed 39 lat nadal żywe we wspomnieniach łodzian

Zdarzyło się to 7 grudnia 1983. Operator koparki naruszył niezaznaczony w dokumentacji przewód gazowy w pobliżu czteropiętrowego bloku przy ul.Dzierżyńskiego 6. Natychmiast powiadomiono pogotowie gazowe, jednak dyspozytor nie wysłał ekipy, gdyż jego podwładni usuwali awarię w innej części miasta, a on pomyślał, że wyślę na Retkinię ekipę z następnej zmiany. Nie zdążył. Wybuch spowodował zawalenie się części bloku. Zginęło 8 osób, w tym 5-osobowa rodzina prof. psychologii Stanisława Gerstmanna.

Łodzianie nie wiedzieli co się dzieje. Słychać było jedynie syreny karetek, które pędziły na Retkinię. Nie w każdym domu był wtedy telefon więc wiele osób nie wiedziało co dzieje się dokładnie z ich rodzinami, które mieszkają na Retkinii. 

- Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam syreny karetki jeździły non stop, nagle w drzwiach pojawił się mój teść bardzo zdenerwowany. Na mieście mówili, że na Retkinii zawalił się blok, ale nie wiadomo gdzie. Wiedział, że byłam w domu, bo lada dzień miałam rodzić. - wspomina Pani Barbara

Dla wielu dzieci to jeden z najbardziej charakterystycznych dni dzieciństwa.

- Właśnie wracałem ze szkoły (SP nr 19) i byłem już pod swoim blokiem (225), gdy rozległ się potworny huk. Z tego miejsca bloku nr 214 nie było widać, ale znad sąsiadującego z nim bloku uniosła się wielka, biało-szara chmura... - opowiada pan Janusz

W czarno-białych wiadomościach pojawiła się jedynie informacja o wybuchu na Retkini, nikt nie wiedział, o który blok dokładnie chodziło.

- Moja wtedy 4 letnia córka była u mojej mamy w bloku naprzeciwko. Gnałam z pracy do mamy szaleńczo zdenerwowana bo nie wiedziałam który blok wyleciał w powietrze. To był dzień, którego nie zapomnę nigdy - wspomina pani Anna

Łodzianie mieli na ten dzień inne plany, ale wielu z nich zbiegło się na miejsce tragedii, żeby zobaczyć miejsce, w którym doszło do tragedii i sprawdzić, czy nie zginęli w niej ich bliscy.

- Pamietam ten dzien . Przyjaciele moich rodziców tam mieszkali . Szczęśliwie nie było ich w domu . Jak się ojciec dowiedział od razu tam poszliśmy. Pamiętam że miałem iść na basen w.ten dzień ale skrecilismy z drogi... - opowiada pan Jan

W ostatnim momencie jeden z robotników, który naruszył uszkodzony kabel ostrzegł ludzi przed wybuchem. Prof. Gerstman uspokoił panikującego robotnika.

- Ja słyszałam, że jeden z robotników biegał "po mieszkaniach" i ostrzegał ludzi przed wybuchem. Wpadł również do mieszkania Gerstmanów i w bardzo nerwowy sposób (z uwagi na sytuację) kazał im opuścić mieszkanie jak najszybciej a prof Gerstman zaczął go uspokajać, mówiąć, że panika nie pomaga i trzeba wszystko na spokojnie rozważyć. Robotnik uciekł z budynku a Gerstmanowie nie. - wspomina pani Barbara

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama