W zeszłym roku też nie było najlepiej z łódzkim rowerem publicznym
Poprzedni sezon nie był łatwy ani dla operatora Łódzkiego Roweru Publicznego, ani dla mieszkańców Łodzi. Rowery notorycznie były uszkadzane, niszczone, a nawet dochodziło do ich kradzieży i porzucania w najmniej odpowiednich miejscach. Najgorzej było w najbardziej pożądanym okresie do wypoczywania, czyli od czerwca do sierpnia. Na początku lipca liczba rowerów dostępnych do wypożyczenia drastycznie spadła, a tym samym wielu z mieszkańców zaczęło wybierać komunikację miejską albo hulajnogi.Rowery zaczęły powoli wracać na przełomie września i października, lecz pogoda coraz rzadziej pozwalała na wybór roweru jako pierwszego środka transportu. Finalnie sezon zakończył się niezbyt pozytywnymi wrażeniami, a niektórzy nie mieli nawet okazji zdobyć tych wrażeń, bo rowerów albo nie było, albo nie działały. Po tym, jak ogłoszono tegoroczny powrót rowerów miejskich na łódzkie ulice najpierw zacząłem się zastanawiać, ile jest w tym prawdy. Moje obawy nie były pozbawione argumentów.
Ubiegły sezon kojarzy mi się albo brakiem rowerów na stacjach wypożyczania, usterkami albo znalezionymi podczas spaceru rowerami w krzakach czy innych miejscach, gdzie te rowery być nie powinny. Pogoda jeszcze ani wiosenna, a tym bardziej nie letnia na beztroskie wycieczki rowerem, ale postanowiłem powiedzieć „sprawdzam”. No i sprawdziłem, po pierwsze, jak wygląda w praktyce wypożyczenie roweru, a po drugie, w jakim są stanie technicznym i jak się nimi jeździ.
Nowy sezon, ale stare przyzwyczajenia do łódzkiego roweru publicznego
Na przetestowanie rowerów miejskich wybrałem godziny podwieczorne. Chwilę po tym, jak skończyły się popołudniowe godziny szczytu i jednocześnie chwilę przed powrotami mieszkańców na noc do domów. Jako stację, która posłuży mi do testu wybrałem tę zlokalizowaną przy ul. Wileńskiej/Grodzieńskiej. Rejon tych ulic w kontekście środków transportu ogranicza się do zaledwie kilku linii autobusowych, które i tak swoje przystanki mają na ul. Bandurskiego, ul. Krzemienieckiej albo ul. Retkińskiej.Dostęp w tym regionie do stacji roweru miejskiego może mam pomóc zaoszczędzić czas na stanie korku, na przykład w godzinach porannego szczytu. A ten każdego dnia od strony Retkinia w kierunku estakady Kaliskiej potrafi być naprawdę dobrym testem cierpliwości. Samo wypożyczenie nie zajęło mi wiele trudu, a tym bardziej czasu. Po wejściu w aplikację, wybór stacji, z której chcę wypożyczyć rower i następnie zeskanowanie kodu QR rower po kilku chwilach był już wypożyczony.
Przy okazji zerknąłem, czy rzeczywiście są stosowanie, wprowadzone w zeszłym sezonie, dodatkowe zabezpieczenia w postaci przypięcia linką rowerową do słupka stacji. Okazało się, że wszystkie rowery były prawidłowo zabezpieczone. Choć z racji, że to dopiero drugi dzień powrotu pewnie zostały tak przypięte jeszcze przez pracowników dowożących rowery na stacje. Niemniej jednak były one „oddane” prawidłowo. Inna kwestia to rzucające się w oczy zniszczone siodełka.
Jazda łódzkim rowerem publicznym tylko dla ludzi o mocnych nerwach
Dostosowałem wysokość siodełka, sprawdziłem czy działają hamulce i ruszyłem w drogę. Moja radość z jazdy praktycznie się skończyła, zanim się zaczęła. Chwilę po tym, jak oddaliłem się od stacji wypożyczenia, wynajęty przeze mnie rower najpierw zaczął wydawać głośne dźwięki, prawdopodobnie uszkodzonego łańcucha, a z każdym kolejnym metrem jechał coraz ciężej. Trasę testową planowałem zakończyć przy łódzkiej Stajni, ale jadąc rowerem w takim stanie technicznym to prędzej bym musiał zjechać w kierunku Szpitala WAM.Będąc w połowie drogi pomiędzy pierwszą a drugą stację ŁRP, gdzie mógłbym rower wymienić stwierdziłem, że nie ma sensu dalsza jazda. W momencie, w którym człowiek liczy, że uda mu się zrelaksować i odprężyć, a dostaje kolejną dawkę utrudnień to już naprawdę wszystkiego się odechciewa. Po dojechaniu pod Atlas Arenę oddałem rower, ale zamierzałem narażać następnego wynajmującego tymi samymi wrażeniami, na które sam nie wiedziałem, że się pisze. Stan techniczny roweru został zgłoszony poprzez infolinię, a sympatyczna pani przyjmująca zgłoszenie, odniosłem takie wrażenie, nie była zdziwiona, że choć to drugi dzień nowego sezonu, to już rozpoczynają się zgłoszenia o usterkach.
W Łodzi nigdy nie wiadomo czy trafisz na sprawny rower publiczny
Pomimo nieprzyjemnych wrażeń nie poddałem się. Wypożyczyłem drugi rower i pojechałem dalej w kierunku Piotrkowskiej. Za drugim podejściem takich problemów na szczęście nie było. Prawidłowo działał nie tylko łańcuch, ale i inne ważne rzeczy jak np. hamulce czy elementy bezpieczeństwa jak światło z przodu i z tyłu. Jak widać, nie ma zasady co do stanu technicznego rowerów miejskich w Łodzi.Smutne jednak to, że choć rowery powinny wrócić sprawne i przetestowane to my, użytkownicy, bierzemy udział w loterii, w której albo trafimy na sprawny pojazd albo nie. Zapytania o stan techniczny rowerów wysłałem do operatora Łódzkiego Roweru Publicznego jednak do momentu publikacji artykułu nie otrzymałem odpowiedzi.
A jakie są Wasze wrażenia z pierwszych dni korzystania z rowerów miejskich w nowym sezonie? Też mieliście jakieś problemy? A może wszystko sprawnie poszło?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.