Wojna z hulajnogami czy o hulajnogi? Proponuję zawieszenie broni [KOMENTARZ]

Posiedzenia przy Piotrkowskiej przypominają momentami te z Wiejskiej. W zasadzie nie ma znaczenia, kto rządzi. Mechanizmy są te same. Politycy, którzy regularnie wytykają sobie różnice, są do siebie bardzo podobni. Ta sama zapalczywość, zajadłość, agresywne wypowiedzi. Jest jeszcze jedna cecha wspólna, wybiórcza pamięć. O wyborcach wszyscy pamiętają przed wyborami, zapowiadają konsultacje społeczne. A w praktyce... Głos mieszkańców, społeczników w zasadzie się nie liczy. Konsultacje społeczne się zdarzają. Ale przecież, kto nie jest z nami, ten przeciwko nam. "My zawsze mamy rację, oni nie".

Na sesji Rady Miejskiej w Łodzi pokłócili się o hulajnogi

Sama z nich nie korzystam, choć okoliczności przyrody powinny mnie do tego skłonić. Korki, pozamykane drogi, zawodna komunikacja miejska. Ale dzisiaj nie o tym. 

Użytkownicy hulajnóg bywają niebezpieczni. Jedna z użytkowniczek rozjechałaby mnie niedawno na chodniku na Zachodniej. W ostatniej chwili zdołałam zrobić unik.

Oburza mnie też niszczenie hulajnóg i pozostawianie ich gdzie popadnie. 

Społecznicy, ale wespół z politykami, zaproponowali uchwałę w sprawie ustalenia kierunków działania władz Łodzi w tym zakresie. Chodziło im o to, by uregulować parkowanie i użytkowania hulajnóg elektrycznych na terenie Łodzi.

O sprawie zrobiło się głośno. W weekend temat wałkowało m.in. radio ZET.

Wobec medialnego szumu miejscy urzędnicy nie pozostali obojętni. W swoich mediach oznajmili, że miasto walczy z hulajnogami. "Łódź wypowiada wojnę źle zaparkowanym hulajnogom elektrycznym!" - grzmiał nagłówek. Z informacji prasowej możemy się dowiedzieć, że magistrat przecież "podejmuje szereg działań, które uporządkują korzystanie i parkowanie hulajnóg, dla zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom".

Komunikat (nie)przypadkowo ukazał się dzień przed sesją Rady Miejskiej.

A nie mówiłam, że sukces lubi mieć wielu ojców?

To nie koniec wojny o hulajnogi, bo przecież nie o wojnę z hulajnogami chodzi. Nie ma się co łudzić.

Uchwała w sprawie uporządkowania kwestii tychże urządzeń miała stanąć podczas lipcowej sesji. Projekt zgłosił radny Bartłomiej Dyba-Bojarski (Polska 2050 Szymona Hołowni). 

I co się stało? Radni trzymający w Łodzi władzę (KO, Lewica) projekt skreślili z porządku obrad. No bo przecież po co działać razem? 

Zamiast szukania rozwiązań dla dobra mieszkańców - kłótnia.

- Jak powszechnie wiadomo, w tej kwestii zbierała się już Komisja Dialogu Obywatelskiego 21 czerwca. Są prowadzone przez miasto działania, powszechnie znane. Temat pojawił się dla uzyskania przez niektóre osoby politycznego poklasku - stwierdził Mateusz Walasek (KO).

Radny Bartłomiej Dyba-Bojarski nie pozostał mu dłużny.

- Prosiłbym bez takich aroganckich wycieczek - ripostował radny. - Bo to, że Pan działa jak głosomat, to ja rozumiem. Wycieczki w stylu, uzyskanie politycznego poklasku, bo chcesz uporządkować hulajnogi, są aroganckie i niegrzeczne - mówił.

Nie rozstrzygam, kto ma rację. Nikomu nie udzielę poparcia. Jako mieszkankę Łodzi wkurza mnie tylko fakt, że zamiast rozwiązać problem, wywołuje się kolejne samorządowe wojenki. A problem porozrzucanych hulajnóg w mieście zostanie.

CZYTAJ TAKŻE: Zamknijmy wszystko. Wstęgi przetnijmy w dniu wyborów [KOMENTARZ]