Zapraszamy na krótką, sentymentalną podróż po kilku nie do końca oczywistych miejscach Łodzi – tej, której już nie ma, ale która wciąż żyje w pamięci mieszkańców.
Wesołomiasteczkowo na Zdrowiu. „Spędzałem tu dużo czasu z babcią i siostrą”
Kiedyś park na Zdrowiu tętnił innym, bardziej kolorowym życiem. Przez wiele lat (od 1974 do 2016 roku) działał tu pełnoprawny Lunapark, który dziś pozostaje już tylko wspomnieniem. Miejsce to przez dekady przyciągało całe rodziny wraz z początkiem sezonu, a ten trwał od 1 kwietnia do przedostatniej niedzieli października. Wstęp tutaj był darmowy – płaciło się za to z konkretnych atrakcji. Tych było aż 38 i każda cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.
Największą była kolejka górska „Jet Star”, która mierzyła 16 metrów wysokości i rozpędzała się do zawrotnych jak na tamte czasy 96 km/h. Były też dwie karuzele, przywiezione z Wiednia oraz diabelski młyn – jeden z najłatwiej rozpoznawalnych punktów parku, widoczny też na poniższym zdjęciu.
– Najbardziej sentymentalne miejsce w Łodzi? Dla mnie jest nim Lunapark. Kiedyś funkcjonalny, później ruina, ale miała niepowtarzalny klimat nocami. Był dom strachów, wjeżdżało się wagonikami do środka, a tam różne szkielety czy zwisające z sufitu łapki straszyły. Dla kilkuletniego dzieciaka fajne przeżycie. Był też dom luster, kręcąca się beczka. A po tym jak lunapark upadł, fajnie było tam wejść nocą, na jesieni, delikatny chłodek, mglista pogoda i rdzewiejące, puste atrakcje, które wywoływały dziwną mieszankę uczuć sentymentu i przemijania
– wspomina mieszkaniec Łodzi. Dla wielu, też i zagadniętego przez nas pana Krzysztofa, to miejsce wiązało się nie tylko z atrakcjami, ale też z czasem spędzanym z rodziną. – Za dzieciaka dużo czasu spędzałem w tym parku razem z babcią i siostrą, stąd takie ciepłe wspomnienia. Do dziś lubię się tam przejść, ale teraz, jak „zaorali” lunapark, to już nie to samo – dodaje.
„Budki” tam, gdzie dziś jest Zatoka Sportu
Kiedyś to miejsce tętniło nieco innym życiem studenckim – znajdowały się budki, sklepiki i knajpki, które dziś zostały zastąpione przez nowoczesny (i nieco kontrowersyjny architektonicznie) obiekt – Zatokę Sportu.
Wielu studentów Politechniki Łódzkiej właśnie tutaj spędzało chwile młodości, podczas tzw. okienek – pomiędzy wykładami.
– Miło wspominam budki na al. Politechniki, gdzie na ich miejscu powstała ta „makabryła”. Ogólnie było tu klimatycznie. Były właśnie takie klasyczne „chińczyki”, pizzeria – chyba Gruby Benek – która działała nawet w nocy w okienku. Były też takie „studenckie” sklepy komputerowe. Sentymentalnie wspominam, bo chyba najbardziej brakuje mi tamtych czasów
– mówi nam pan Artur.
Samolot MIG przy al. Politechniki jako punkt „zbiórek” studentów
Nie był budynkiem, sklepem czy centrum rozrywki, ale wciąż budzi wspomnienia tych, którzy dorastali albo studiowali w Łodzi. Mowa o słynnym samolocie MIG, który od 2000 roku stał przy hali MOSiR, tuż obok Politechniki Łódzkiej. Zniknął czternaście lat później.
– Tyle lat był MIG przy Politechniki, a potem nagle zniknął. Kiedyś było nawet takie zabawne powiedzenie wśród studentów na temat tego MIG-a. Był to też częsty punkt zbiórki przed rozpoczęciem wieczornych aktywności studenckich. Zbieraliśmy się pod MIG-iem, każdy wiedział gdzie to. Potem przez kładkę i do Hilusia, Cottonu, Undergroundu, Drewna, Futurysty…
– wspomina dawny student Politechniki Łódzkiej. I dodaje, już bardziej żartobliwie, że taki wojskowy obiekt mógł... zachęcać do nauki:
– Gdy była obowiązkowa służba wojskowa, to taki MIG mógł przypominać studentom, że w sesji należy się postarać nie tylko z powodów akademickich.
Kino Bałtyk przy ul. Narutowicza
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych kin w Łodzi był Bałtyk – mieszczący się przy ul. Narutowicza 20. Przez lata przyciągał zarówno miłośników kina, jak i osoby, które dopiero zaczynały swoją filmową przygodę. W czasach swojej świetności uważane było za jedno z najnowocześniejszych kin w Polsce.
Bałtyk dysponował dwiema salami – dużą z ponad 470 miejscami oraz mniejszą, kameralną salą na 181 widzów.
– Z sentymentem podchodzę do kina Bałtyk, bo to było pierwsze takie miejsce w moim życiu. Pamiętam, jak oglądałem tam premiery na ogromnym ekranie. Na plus był też wyjątkowy klimat sali. Teraz brakuje mi takich miejsc z duszą, bo multipleksy nie mają tego uroku. Zostało tylko kino Charlie
– wspomina pan Tomasz, łodzianin.
fot. Piotr Wajman
Ostatni seans w kinie Bałtyk odbył się 20 września 2015 roku. Wyświetlono wtedy „Ziemię obiecaną” Andrzeja Wajdy jako symboliczne pożegnanie z filmową Łodzią, która na przestrzeni lat wiele zawdzięczała tej przestrzeni.
W listopadzie 2024 r. ogłoszono, że opuszczony budynek kina ożyje – będzie miał inną funkcję. Powstanie tam Centrum Edukacji Muzycznej jako inwestycja Filharmonii Łódzkiej, którą sejmik województwa wesprze kwotą 101 mln zł. I choć nie wróci w pierwotnej formie, duch kina przetrwa – w planach są bowiem transmisje spektakli i oper.
Jak widać – miejsca znikają, czasem się zmieniają, ale w nas zostaje pamięć. Każdy ma w głowie swoją Łódź – z kolejką na Zdrowiu, z MIG-iem przy hali czy pizzą z budki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.