Zdemolowany sektor gości, zniszczone toalety, punkt gastronomiczny i krzesełka na trybunach - to widok, jaki zarząd Widzewa zastał po skończonym meczu z Lechem Poznań. Poznaniakom nie wystarczyło, że ich drużyna z Łodzi wywozi trzy punkty. Musieli zostawić po sobie "pamiątkę".
Bez konfrontacji kibiców. Jednak "kibole", jak zwykle pokazali, na co ich stać
Mł. asp. Kamila Sowińska, oficer prasowy KMP w Łodzi, informuje, że niedzielny mecz przyciągnął do naszego miasta, ponad 900 fanów z Wielkopolski. Policja, od samego początku wiedziała, że będzie to mecz podwyższonego ryzyka. Dlatego nad bezpiecznym przebiegiem zawodów czuwały służby ochrony organizatora oraz policjanci z Komendy Miejskiej i Wojewódzkiej Policji w Łodzi przy wsparciu funkcjonariuszy z Oddziału Prewencji Policji w Łodzi. Pomoc dla działań policjantów stanowiły również patrole konne policji oraz Straży Miejskiej w Łodzi, jak również policyjni przewodnicy psów służbowych. Bezpieczeństwa na drogach prowadzących na stadion strzegli natomiast funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Dzięki zaangażowaniu stróżów prawa, pomimo prób zaczepek ze strony obydwu drużyn, nie doszło między nimi do konfrontacji siłowej. Po meczu policjanci zabezpieczyli powrót kibiców drużyny Lecha Poznań, którzy z dworca wrócili do swojego miasta
- informuje policjantka.
Niestety, pseudokibice znowu znaleźli sposób, aby dzień po meczu to właśnie o nich mówiono, a nie o tym, co działo się na boisku.
Czytaj również: Duża akcja policji na Bałutach w Łodzi. Zatrzymano kiboli
Drzwi wyjęte z zawiasów, pozrywane pojemniki na papier i mydło, pomazane ściany, podpalone krzesełka, zerwane siatki boczne
Po meczu okazało się, że grupa pseudokibiców zdemolowała cześć stadionu. Szkody są tak duże, że Mateusz Dróżdż, prezes łódzkiego klubu przyznał na Twitterze, że sektor dla gości nie będzie dostępny do końca rundy.
Ta runda pokazuje, jak wiele jeszcze pracy przed nami. Meczu nie widziałem, więc nie będę go oceniał. Mimo wszystko musimy się wziąć w garść i wyciągnąć tyle, ile się da. Dobrze, że ten mecz mamy już za sobą i na boisku i poza nim. Sektor dla gości do końca rundy zamknięty.
W poniedziałek od rana trwa szacowanie strat. Jak poinformowało Biuro Prasowe UM w Łodzi, działania pseudokibiców objęły m.in. sektor gości oraz przynależące do niego toalety i punkt gastronomiczny. Chuligani wyjęli z zawiasów drzwi, pozrywali pojemniki na papier i mydło, pomazali ściany, podpalili krzesełka i zerwali siatki boczne. Największe zniszczenia objęły pomieszczenia cateringu, który nie nadaje się do
użytku.
W poniedziałek od samego rana trwały oględziny stadionu. Miejska Arena Kultury i Sportu sporządza szczegółową dokumentację, która pozwoli precyzyjnie oszacować straty
- poinformowano.
Marcin Tarociński, rzecznik prasowy Widzew Łódź, poinformował nas, że wstępnie oszacowano straty na 150 tysięcy złotych. Ostateczna kwota będzie jednak znana dopiero we wtorek po południu. Kto zapłaci za zniszczenia? Rzecznik przyznaje, że to łódzki klub, jako pierwszy zostanie obciążony kosztami. Dopiero potem będzie mógł zwrócić się do Lecha Poznań o zwrot kosztów. Taka procedura zwykle jednak trwa.
Lech Poznań zaakredytował swoich kibiców, czyli wziął za nich odpowiedzialność.
Rzecznik przyznaje, że wśród kibiców, którzy zasiedli na trybunach gości byli nie tylko kibice poznańskiej drużyny, ale również łódzkiego ŁKS-s.
Ich wizyty na stadionie drogo nas kosztują. To nie pierwszy raz, kiedy niosą za sobą takie zniszczenia
- przyznaje. Marcin Tarociński podaje, że kibice nie tylko niszczyli wszystko, co spotkali, na swojej drodze, ale również włamali się do punktu gastronomicznego i próbowali go spalić.
Podczas meczów udostępniamy catering kibicom gości. Tutaj zrobiliśmy dokładnie tak samo. Jednak po wejściu kibiców na sektor otrzymaliśmy informacje, że część z nich nie życzy sobie cateringu. Dlatego został on zamknięty, a obsługa została wycofana ze względów bezpieczeństwa. Później okazało się, że nie tylko doszło tam do włamania, ale również zniszczenia.
Pytamy rzecznika, czy jego zdaniem uda się ustalić i zatrzymać sprawców? Jak słyszymy, co prawda, monitoring na stadionie jest, on jednak jest umiarowym optymistą, ponieważ część kibiców miało na twarzy kominiarki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.