Kardynał z Łodzi - Konrad Krajewski nazywany polskim Robin Hoodem. A to dzięki bezinteresownej pomocy, jakiej udziela osobom najbiedniejszym, czasem wbrew woli swoich przełożonych.
Kardynał Konrad Krajewski na misji pokojowej. "Modliliśmy się w smutku, ale nie bez nadziei"
Jest też nazywany "prawą ręką papieża", a nawet jego następcą. Wszystko przez to, że to w jego imieniu odbywa te ważne, ale też niebezpieczne misje pokojowe. Dlatego też minionych świąt nie spędził w Watykanie, ale tym bardziej z rodziną w Polsce, ale w Ziemi Świętej.
W zeszłym roku z woli Papieża święta Bożego Narodzenia spędziłem na Ukrainie, a dokładnie w Fastowie, miejscowości oddalonej 80 kilometrów od Kijowa, wraz z uchodźcami i wolontariuszami. Były to święte czasu wojny. Na te święta, Ojciec Święty zdecydował się wysłać mnie do Ziemi Świętej, do Jerozolimy, by tam wraz z miejscową wspólnotą i z patriarchą łacińskim, jak i innymi przywódcami religijnymi modlić się o pokój. O pokój, którego jak widzimy, świat dać nie może
- mówił w rozmowie z Radiem Watykańskim.
Duchownym odwiedził Betlejem, gdzie spotkał m.in. młodych ludzi, którzy uciekli przed wojną ze Strefy Gazy. Modliliśmy się w smutku, ale nie bez nadziei - przyznał. W radiu opowiadał, m.in. o porzuconych niemowlętach i niepełnosprawnych dzieciach.
Spotkałem też cztery młode osoby, które cudem wydostały się ze Strefy Gazy. Przyszły mi opowiedzieć „o piekle jakim jest to miejsce. Przyszli, bo chcieli, bym o obecnej sytuacji opowiedział Ojcu Świętego. Mówili, że ich bliscy, którzy tam zostali, żyją bez wody i prądu, a w katolickim kościele w Gazie schroniło się prawie 600 osób - opowiadał.
Jak dodał, modli się o pokój, ale też omawia możliwość udzielania dalszej pomocy humanitarnej i stara się uwrażliwić polityków na konieczność zakończenia tej wojny. - Serce pęka, że nie można pomóc ludziom w Gazie - stwierdził i dodał: Kiedy zakończy się ta przeklęta wojna, natychmiast trzeba ruszyć z konieczną pomocą. Mówię nie tylko o żywności i lekach, ale również o odbudowie domów, szkół i szpitali, bo bez tego nikt nie zostanie w Strefie Gazy.
Zamiast w sułtanie pracował w kamizelce kuloodpornej i hełmie
Pomoc humanitarna to coś, z czego znany jest pochodzący z Łodzi duchowny. Przypomnijmy, kardynał Krajewski przydomek "polski Robin Hood" zyskał po tym, jak jeden z wpływowych polityków, chcąc pozbyć się nielegalnych lokatorów zajmujących budynek w centrum Rzymu, postanowił odłączyć im prąd. Kardynał, nie bacząc na groźby i konsekwencje, pojechał na miejsce i przywrócił elektryczność dla kilkuset koczujących tam ludzi. Tłumaczył, że myślał wówczas przede wszystkim o dzieciach.Później głośno było również o jego wizytach na Ukrainie. Podczas jednej z nich odwiedził m.in. zbombardowany Charków oraz cmentarz w Izium, gdzie modlił się nad mogiłami pomordowanych przez Rosjan ludzi. Ponadto, podczas rozdawania żywności wraz z miejscowymi biskupami Zaporoża znalazł się pod ostrzałem wojsk rosyjskich, a mimo to nie wycofał się ze swoich planów dalszej pomocy. Kardynał wówczas zamiast w sutannie, pracował w kamizelce kuloodpornej i hełmie.
Kardynał dzięki swojej determinacji do Ukrainy zawiózł już wiele sztuk agregatorów prądu i odzież termiczną.
Czytaj również: Łódzki kardynał powrócił z niebezpiecznej misji. "Ksiądz to chyba jest z mafii, bo ciągle coś przewozi"
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.