Jakiś czas temu na przykład wielki skandal w polskim Sejmie wywołał poseł Konfederacji Grzegorz Braun, który przy pomocy gaśnicy pianowej zgasił świecznik chanukowy, który palił się tam z okazji żydowskiego święta. Pan Braun, jak gdyby nigdy nic, wrócił po całym incydencie na salę obrad i wszedł na mównicę, skąd wygłaszał antysemickie uwagi. Z obrad wykluczył go dopiero marszałek Szymon Hołownia, którego wcześniej nie było na sali.
Kto tego człowieka uważa za swojego reprezentanta?
Zastanawiam się, kto tego człowieka, czyli Grzegorza Brauna, uważa za swojego reprezentanta i głosował na niego w wyborach. Zastanawiam się też, jak można zachować się w tak barbarzyński i prymitywny sposób, dzierżąc mandat posła RP, czyli mając status, który nie jest dostępny dla każdego. I martwi mnie to, że osoba pokroju pana Brauna znalazła się w takim miejscu, jak Sejm, i reprezentuje tam jakąś część (mam nadzieję, że znikomą) naszego społeczeństwa.
Zresztą nie musimy szukać w Warszawie
Zresztą nie musimy szukać w Warszawie. Nasz łódzki radny, Marcin Hencz, też wspiął się ostatnio na wyżyny intelektualne. Pan Hencz, poza tym, że zasiada w Radzie Miasta, często udziela się też w łódzkim Orientarium. I w związku z narodzinami żyrafiątka (które niestety zostało odrzucone przez matkę), radny postanowił podzielić się na facebooku pewną refleksją. Pod zdjęciem małej żyrafy napisał, że "Matka go odrzuciła. Można by grubo zażartować... w Łodzi nic nadzwyczajnego".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.