Wypadek przy wysiadaniu ze zgierskiego autobusu
W niedzielny wieczór 19 marca doszło do feralnego zdarzenia. Noga starszej pani, wysiadającej na przystanku przy ul. Gałczyńskiego z autobusu linii nr 61, miała zostać przycięta przez drzwi pojazdu. Kobieta chwilę później upadła na krawężnik. Świadkowie, którzy widzieli całe to zdarzenie, zawiadomili pogotowie. Kierowca autobusu poczekał na przyjazd karetki, następnie odjechał. Na miejscu pojawiła się również policja, która sporządziła notatkę ze zdarzenia drogowego.
- O godz. 18.55 na ulicy Gałczyńskiego w Zgierzu doszło do wypadku. Na przystanku, pasażerce w chwili wysiadania, lewą nogę przytrzasnęły zamykające się drzwi. Kierowca autobusu, gdy to zauważył, natychmiast otworzył je. Kobieta upadła na krawężnik. Wszyscy uczestnicy tego wypadku byli trzeźwi - relacjonuje asp. Robert Borowski, oficer prasowy KPP w Zgierzu.
Na miejscu pojawił się również radny Przemysław Jagielski, który został powiadomiony o całej sprawie przez świadków zdarzenia. Tego samego wieczoru pojechał również na policję.
Starsza pani z poważnym urazem została przewieziona do szpitala. Jak się później okazało, doszło u niej do złamania kości biodrowej i była konieczna operacja. Pani ma 83 lata.
- Byłem u tej pani w szpitalu. Martwię się stanem jej zdrowia. Operacja w takim wieku to nie przelewki. Poza tym ta pani, z tego, co mi mówiła, nie ma za bardzo nikogo, kto by jej pomagał. Chciałbym to zmienić, by przed wyjściem do domu wiedziała, że ktoś się nią zajmie i będzie się czuła bezpiecznie - mówi Przemysław Jagielski, radny Zgierza.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Renatę Karolewską, rzeczniczkę Urzędu Miasta w Zgierzu, która powiedziała, że przyjrzy się tej sprawie.
Poprosiliśmy również o wypowiedź MUK w Zgierzu i Markab.
Pasażerowie z Łodzi też narzekają
Jak się okazuje, wypadek opisany powyżej nie jest jedyną tego typu sytuacją. Nie dotyczy to tylko Zgierza, ale również innych miast np. Łodzi. Zazwyczaj kończy się to dobrze. Nikt przy przytrzaśnięciu nie jest poszkodowany.
- Kiedyś drzwi autobusu w Łodzi przytrzasnęły wózek z moim dzieckiem. Na szczęście nic się nie stało i skończyło się tylko na nerwach. Szkoda jednak, że kierowca nie sprawdził, czy wszystko jest z nami w porządku, tylko po prostu pojechał dalej - komentuje łodzianka.
- W 10-tce kierowca przytrzasnął starszą panią, po czym ruszył, a jak ludzie zaczęli krzyczeć, to powiedział, że jest ciemno i jej nie widział, bo była na czarno ubrana i to jej wina - komentuje pani Marta ze Zgierza.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.