DROGA NA SAM DÓŁ
Wejście do Ekstraklasy podopieczni trenera Kazimierza Moskala mieli bardzo dobre. Remis ze zdobywcą Pucharu Polski, Lechią Gdańsk oraz zwycięstwo nad Cracovią napawały optymizmem. Wydawało się, że dla ŁKS-u nie ma rzeczy niemożliwych i tak jak II oraz I ligę wziął szturmem, tak samo rozprawi się również z Ekstraklasą. Niestety później nadeszła fatalna seria 8 porażek z rzędu, Rycerze Wiosny nie potrafili zwyciężyć przez niemal równo dwa miesiące, a przełamanie nastąpiło dopiero na początku października w meczu z Koroną Kielce. Do strefy spadkowej łodzianie wpadli po 5. kolejce, w której dotkliwie przegrali z Wisłą Kraków 0:4 i od tamtej pory nie potrafią jej opuścić.Jeśli spojrzeć na sytuację ŁKS-u z perspektywy samego bilansu meczów, od razu rzuca się w oczy bardzo przykry fakt - piłkarze trenera Moskala są bezsilni na wyjazdach. Na 13 spotkań rozgrywanych na terenie rywala, ełkaesiacy wygrali tylko raz, a było to wspomniane już zwycięstwo nad Cracovią w 2. kolejce. Od tamtej pory ŁKS na obcych boiskach tylko dwukrotnie zremisował i aż 10 razy poniósł porażkę!
W trakcie trwającego sezonu zespołem z al. Unii Lubelskiej 2 targało wiele różnych problemów, które przekładały się za równo na ten tragiczny bilans wyjazdowy, jak i niezbyt powalające na kolana wyniki na własnym boisku. W tym tekście chciałbym skupić się jednak na aktualnej formie łodzian oraz ich perspektywach na najbliższe miesiące.
ŚWIATEŁKO W TUNELU
Runda rewanżowa zaczęła się już w listopadzie zeszłego roku i jak dotąd jej jedynym pozytywem było ponowne pokonanie zespołu prowadzonego przez Michała Probierza, czyli Cracovii. Rok 2019 ŁKS pożegnał porażką z bezpośrednim rywalem o utrzymanie i tym, który na początku sezonu zepchnął go do strefy spadkowej – Wisłą Kraków.Na początku lutego 2020 roku Rycerze Wiosny wrócili do ligowego grania i od razu zostali rzuceni na pożarcie wicemistrzowi kraju, aktualnemu liderowi, czyli stołecznej Legii, grając na dodatek w Warszawie. I mimo porażki 1:3 przez długi czas wydawało się, że ŁKS ma szansę powalczyć w tym spotkaniu choćby o remis, a w samej grze zespołu coś drgnęło.
Kolejne trzy spotkania to z jednej strony stracone szanse, z drugiej zaś zgrywanie mocno przebudowanego zespołu i szukanie tej podstawowej jedenastki, mogącej zdobywać kolejne punkty. Pierwszym meczem po porażce z Legią było domowe spotkanie z Wisłą Płock i trzeba przyznać, że łodzianie nie porwali w tym starciu, nie wykorzystali słabej formy rywala i tylko zremisowali 0:0. Kolejnym był, również domowy, mecz z Pogonią Szczecin i w porównaniu do poprzedniego spotkania trener Moskal dokonał istotnych zmian – szansę dostali młody, 17-letni Adam Ratajczyk, Dragoljub Srnić oraz Maciej Wolski, którzy zagrali kosztem Sajdaka, Piątka oraz Pirulo. I choć ŁKS znów bezbramkowo zremisował, to gra wyglądała już zdecydowanie lepiej, kreując sobie dużo więcej sytuacji.
po remisie z Pogonią łodzianie pojechali do Gdyni gdzie wydaje się, że stracili bardzo dobrą okazję do dogonienia jednego z głównych rywali w walce o utrzymanie. Jeśli jednak spojrzymy na to bardziej pozytywnie, mecz z Arką nie układał się po myśli łodzian i przez długi czas zapowiadało się na drugą porażkę w tym roku. Jednak ŁKS walcząc do końca pokazał charakter i w ostatnich minutach meczu wyrównał stan rywalizacji, dzięki czemu zdobył punkt, a co również ważne, nie pozwolił Arce na zdobycie kompletu oczek.
CAŁKIEM NOWA DEFENSYWA
Nie można nie zwrócić uwagi na to, co zimą wydarzyło się w kadrze Łódzkiego Klubu Sportowego. Do klubu przyszło wielu nowych zawodników, a aktualnie aż trzech z nich tworzy podstawową jedenastkę w formacji defensywnej. Na środku obrony występują Maciej Dąbrowski z Carlosem Morosem Gracią, a po lewej stronie gra Tadej Vidmajer i każdy z nich przyszedł do klubu zimą, co na pewno odbija się na ich zgraniu. Wygląda jednak na to, że Kazimierz Moskal w ekspresowym tempie scalił obronę ŁKS-u, która może nie jest monolitem, co widać po meczach z Legią oraz Zagłebiem, to jednak ilość traconych bramek spadła średnio z 1,85 do 1,17 na mecz. To wyraźna poprawa, która może mieć duże znaczenie w nadchodzących meczach, lecz nic ona nie da, jeśli zespół nie poprawi skuteczności.
DRUGIEGO RAMIREZA NIE BĘDZIE, ALE JEST DOMINGUEZ
To, że ofensywa łodzian ucierpi na odejściu Daniego Ramireza było raczej pewne. Klub z al. Unii Lubelskiej musiał znaleźć dla niego zastępstwo i dość szybko okazało się, że kolejny Hiszpan jest już w drodze do Łodzi. Mimo że Antonio Dominguez nie pokazał jeszcze na boisku takiej magii, jaką mogliśmy oglądać w wykonaniu jego rodaka, to w meczu z Zagłębiem Lubin pokazał, że może mieć duży wpływ na grę zespołu.Nie bez znaczenia są także transfery Samuela Corrala oraz Jakuba Wróbla. Napastnicy, którzy byli obecni w zespole, czyli Sekulski, Kujawa oraz Radionov nie potrafili jesienią odpowiednio wykańczać akcji swojej drużyny. I choć Corral nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości, to już jest drugim wyborem trenera Moskala, a miejsce w pierwszym składzie wywalczył sobie Wróbel, który choć nie zdobywa bramek, to cały czas pracuje na rzecz zespołu, walczy o piłkę i nierzadko kreuje okazje dla swoich kolegów.
Każdy z wymienionych zawodników ma jednak problemem z ustabilizowaniem swojej formy, a niestety w ŁKS-ie nie ma już czasu na spokojne budowanie odpowiedniej dyspozycji piłkarzy.
ZWYCIĘSTWO NIE DAŁO PRZEŁOMU
Wracając do kolejnych ligowych batalii, to przed meczem z Zagłębiem Lubin można było oczekiwać, że będzie to dla ŁKS-u niezwykle trudna przeprawa. Forma Miedziowych w poprzednich spotkaniach jednak nie powalała, a łódzki zespół potrafił to wykorzystać dużo lepiej niż w poprzednich starciach. Rywale z Lubina co prawda strzelili dwie bramki, jednak były to raczej prezenty od łodzian, niż ich dobra gra na terenie rywala (co w sumie nie świadczy najlepiej o gospodarzach…). Na szczęście ŁKS strzelił trzy gole, czym udowodnił, że potrafi nie tylko kreować sytuacje, ale również je wykańczać. Pokonanie Zagłębia wlało w serca piłkarzy i kibiców nową nadzieję, że nie tylko jest jakaś szansa na uratowanie sezonu, ale klaruje się ku temu realna okazja.Po meczu z lubinianami wydawało się, że trener Kazimierz Moskal znalazł w końcu coś na kształt tej upragnionej pierwszej jedenastki, spełniającej swoje zadanie, czyli wygrywanie. Na kolejne spotkanie z bezpośrednim rywalem do utrzymania, Koroną Kielce, szkoleniowiec ŁKS-u zdecydował się po raz pierwszy w tym roku postać na ten sam skład co w poprzednim meczu. Niestety nie dało to zamierzonego efektu i choć optycznie w całym spotkaniu Biało-Czerwono-Biali mieli przewagę nad gospodarzami, to jeden błąd Morosa zaważył na porażce. Oczywiście, nie zwalam tu całej winy za niepowodzenie na tego jednego piłkarza. W Kielcach łodzian dopadł bowiem problem, który z niewielkimi przerwami ciągnie się za nimi całą rundę – brak skuteczności pod bramką rywala. Samo kreowanie szans niestety nie wystarcza, trzeba je jeszcze umieć wykorzystać.
OSZUKAĆ PRZEZNACZENIE
Biało-Czerwono-Biali po porażce z Koroną tracą do bezpiecznego miejsca aż 11 punktów, co w obecnej sytuacji wydaje się przekreślać szanse na utrzymanie się w PKO Ekstraklasie. Również dlatego że 4 spotkania, jakie pozostały do końca rundy zasadniczej, nie zapowiadają się lekko.Najpierw do Łodzi przyjedzie Górnik Zabrze także zamieszany w walkę o utrzymanie, później będzie wyjazd na mecz z dobrze znanym łodzianom Rakowem Częstochowa, który wciąż ma szansę na awans do górnej ósemki. Kolejny rywal to Jagiellonia Białystok, będąca aktualnie ledwie punkt przed Rakowem, a na zakończenie ełkaesiaków czeka starcie z walczącym o europejskie puchary Śląskiem Wrocław.
Gdy wydawało się, że zespół Kazimierza Moskala zaczyna odzyskiwać pewien luz w swoich poczynaniach na boisku i jego gra zaczyna wyglądać coraz lepiej, to w kluczowych momentach (mecze z Arką i Koroną) znów coś się psuło. Byłoby niesprawiedliwie już w tej chwili skazywać ŁKS na pewny spadek, lecz ostatnie nadzieje na utrzymanie mogą zostać rozwiane bardzo szybko. O ile w obecnej sytuacji uda się dokończyć jakiekolwiek krajowe rozgrywki…
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.