- Spotkaliśmy się dwa lata temu, żeby powiedzieć, że wykonaliśmy pierwszy zabieg endoskopowy i mastektomii w Polsce. No i teraz, po dwóch latach, chcielibyśmy się podzielić naszymi doświadczeniami, ale też sukcesem całego zespołu, bo zoperowaliśmy tą techniką, naszą setną pacjentkę. To jest bardzo duże wydarzenie. Dla nas, ale i dla całego świata chirurgów piersi, a zwłaszcza chirurgów w Polsce, dlatego, że to jest bardzo duży wynik
- mówi Piotr Pluta, Klinika Chirurgii Onkologicznej i Chorób Piersi Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.
Endoskopową mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją wykonuje się już w 20 ośrodkach w kraju. Między innymi w Wałbrzychu, Krakowie czy w Gdańsku. Jednak nigdzie nie robi się ich tak dużo, jak w Łodzi.
Setna pacjentka w Łodzi
- Na początku tego roku wyczułam w piersi zgrubienie. To było wielkie zaskoczenie. Nigdy nie interesowałam się tematyką nowotworów, a tym bardziej nie wiedziałam, że w ICZMP wykonuje się takie operacje. Od razu powędrowałam do Poradniki Chirurgii Onkologicznej i Chorób Piersi i w ten sposób trafiłam doktora Pluty
- opowiada pani Aleksandra, setna pacjentka, u której wykonano ten zabieg.
Jak mówi, rokowania od początku były dobre, bo guzek był mały. Leczenie zaczęła od chemioterapii. Półtora miesiąca od jej zakończenia przeszła operację.
- To było zaledwie tydzień temu. Czuję się dobrze, zabieg był rzeczywiście mało inwazyjny i cieszę się, że miałam szczęście, że mastektomia laparoskopowa została przeprowadzona właśnie u mnie
- dodaje.
Dlaczego to przełom?
Lekarze podkreślają, że to technika bardzo bezpieczna onkologicznie, niesie niskie ryzyko powikłań i daje dobre efekty kosmetyczne. Jak powiedział dr Pluta, bardzo ważną cechą tych zabiegów jest również to, że jest to jedna z najbardziej obiecujących technik pod kątem możliwości zachowania czucia piersi.
- Uważamy, że jest to technika, która powinna krok po kroku zmieniać chirurgię piersi. W tym roku był u nas doktor, który wprowadzał na świecie tę technikę i powiedział, że prawdopodobnie w ciągu 5 lat takie zabiegi będą wykonywane u 70% pacjentek wymagających mastektomii
- powiedział dr Pluta.
Jak przebiega operacja?
Technika różni się od tradycyjnej operacji przede wszystkim tym, że wykonuje się bardzo małe cięcie, które ma od 3 do 5 cm, średnio 3,5 cm. Pacjentka po takim zabiegu ma bardzo krótką, prawie niewidoczną bliznę w okolicy pachowej.Gdy łódzcy lekarze wprowadzali tę metodę, operowanie jednej piersi zajmowało ok. 3 godzin. Dziś robią to w 1,5-2 godziny.
- To nie tylko kwestia tego, że to jest fajny efekt kosmetyczny, że to jest taki zabieg niewidocznych, ukrytych blizn, ale również to, że to jest technika, która mało traumatyzuje, czyli w niewielkim stopniu uszkadza tkanki
- zaznacza dr Pluta.
Kolejnym plusem jest to, że podczas zabiegu nie dochodzi do dużego naciągania tkanek. Do piersi wprowadza się gaz, który delikatnie rozszerza operowany obszar, co pozwala chirurgowi pracować bardzo ostrożnie i precyzyjnie. To właśnie powoduje, że jest mniej powikłań, a pacjentka bardzo szybko dochodzi do siebie.
Dla kogo jest ta metoda
Do niedawna przyczyną dyskwalifikacji był obfity biust. Doboru pacjentki dokonywano pod kątem wielkości piersi. Medycy z CZMP, wraz z coraz większym doświadczeniem, przekroczyli tę granicę. Teraz operowane w ten sposób są również pacjentki z dużymi piersiami. Jak mówią, zabieg jest trochę trudniejszy, ale wykonalny.
- Na początku mieliśmy wątpliwości, co robić w przypadku guzów położonych pod brodawką czy bardzo blisko skóry. Ale również w tych przypadkach znaleźliśmy rozwiązania. Usuwamy bardzo niewielkie fragmenty skóry czy samą brodawkę skutkową
- dodaje doktor Pluta.
Pacjentki szybciej dochodzą do siebie
- Efekty tych zabiegów oglądam to na co dzień. Proces gojenia pacjentki jest na pewno 80% szybszy niż pacjentki po klasycznej mastektomii z jednoczasowym oprotezowaniem. Nie zaobserwowaliśmy też, żeby kiedykolwiek do jakiegoś powikłania, w wyniku którego doszłoby do zakażenia miejsca operowanego. Poza tym te pacjentki naprawdę w bardzo szybkim tempie dochodzą do fizycznej sprawności
- mówi Dorota Balcerzak, pielęgniarka zabiegowa w Klinice Chirurgii i Onkologii Piersi.
Jak dodała, kobiety są mniej obolałe i nie potrzebują szerokiej pomocy pielęgniarskiej, choćby dlatego, że blizna ma 3, a nie 10 cm.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.