Zagrali jednak najlepszy mecz za kadencji Piotra Stokowca, zostawili po sobie niezłe wrażenie i wlali w serca kibiców nieco nadziei.
ŁKS Łódź kontra Raków Częstochowa
ŁKS nieźle wszedł w mecz. Po Biało-Czerwono-Białych było widać chęć do gry i pozytywną boiskową agresję, której tak domagał się od nich Piotr Stokowiec po porażce z Górnikiem. Szybko zaowocowało to składną akcją Kaya Tejana i Grzegorza Glapki.Po chwili do głosu doszedł jednak Raków, który pierwszą groźną akcję rozegrał już w piątej minucie po tym, jak Szeliga z łatwością dał się obiec rywalowi. To był dla częstochowian sygnał do ataku i zintensyfikowania pressingu. ŁKS miał problem z odpowiedzeniem na taką grę rywala, pod presją mistrzów Polski rozgrywał piłkę z trudem.
Fortuna Puchar Polski - za nami 1/16 finału
W kolejnych minutach gra coraz bardziej niebezpiecznie zaczęła przypominać oblężenie bramki Arndta. Ełkaesiacy wytrzymali ten początkowy napór gości, a po jakimś czasie zaczęli też coraz pewniej czuć się w wyprowadzaniu kontr.Wyróżniali się w nich zwłaszcza zgarniający piłki w środku pola Engjell Hoti, napędzający akcje Grzegorz Glapka i rozpychający rywali łokciami Kay Tejan.
ŁKS – Raków Częstochowa 0:2
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.