Trzecia kolejna porażka z rzędu Widzewa w Sercu Łodzi. Tym razem ze Stalą Mielec, która wcześniej nie wygrała dziesięciu kolejnych spotkań.
Tradycyjnie były zmiany w składzie Widzewa, bo wrócił Patryk Stępiński, a wypadł Mateusz Żyro. W drugiej linii mieliśmy dwóch starych wahadłowych: Mato Milosa i Andrejsa Ciganiksa, a w ataku po prawej stronie Jakuba Sypka, który w jedenastce wyszedł dopiero po raz drugi w tym sezonie.
To był fatalny początek dla łodzian, który przecież w tym sezonie nie wygrał meczu, w którym pierwszy tracił gola. To nie wróżyło najlepiej. Do tego mamy w pamięci statystyki: Widzew po raz ostatni zdobył bramkę przed przerwą 21 października (w meczu z Miedzią Legnica), a w ostatnich ośmiu spotkaniach gole strzelał tylko po 65. minucie. Trudno było być optymistą. Do przerwy Widzewowi nic się już właściwie nie udało. Nie było strzałów i okazji. Wszystkie dośrodkowania wahadłowych były złe, żadne nie trafiło do Jordiego Sancheza, a nawet w pobliże Hiszpana. Tempo gry było wolne, podania po ziemi niecelne, pojedynki jeden na jeden nieudane.
Cały artykuł na: Łódzki Sport
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.