W Bejrucie ksiądz Szewczyk jest nie pierwszy raz. Rok temu duchowny wraz ze współpracownikami podjęli decyzję, że założą tam filię stowarzyszenia Dom Wschodni. Głównie z myślą, by była to baza na projekty syryjskiei. Obecnie są oni w trakcie legalizacji biura w Bejrucie. Stowarzyszenie chcą także zalegalizować w Tunezji.
!reklama!
Ksiądz Szewczyk znajdował się trzy kilometry od miejsca wybuchu, nad morzem, gdzie fala uderzeniowa nie była bezpośrednio odczuwalna. Do największych zniszczeń doszło na terenach zabudowanych. Tego dnia dojechał do centrum, by się przejść wybrzeżem. Zaplanował, że ze współpracownikiem wypije kawę w centrum Bejrutu, w dzielnicy ormiańskiej, której dziś nie ma, została zrujnowana.
Jak opowiada ksiądz Szewczyk, obecnie odnosi się wrażenie, że po Bejrucie hulało ogromne tornado, huragan, który trwał godzinami. Im bliżej portu tym coraz większe zniszczenia. Zawalone domy. Wiele nadal stoi, ale są bardzo zniszczone. Widać powyrywane drzwi, futryny, w środku połamane, poprzesuwane meble, które zabijały i raniły ludzi. Tak wygląda całe centrum Bejrutu. W odległości dwóch, trzech kilometrów od portu nie działa żaden sklep, punkt usługowy. Ustawiono tam punkty, w których rozdawana jest woda i żywność dla ludzi, którzy tam pracują. Przychodzi pomagać wielu wolontariuszy. Porządkują teren.
Dom Wschodni księdza Szewczyka ruszył ze zbiórką pieniędzy. Członkowie stowarzyszenia chcą pomóc w odbudowie mieszkań. Takich nadających się do użytku, w których na przykład trzeba wymienić okna. Bardzo wiele rodzin ze względu na kryzys finansowych nie ma pieniędzy. Wielu Libańczykom, którzy mieli pracę, z dnia na dzień płaca spadła o połowę. Siła nabywcza jest mała, wszystko drożeje w zastraszającym tempie.
Do wybuchu doszło we wtorek około 18:00. Mieszkańcy Bejrutu najpierw usłyszeli huk jak przy odpalaniu fajerwerków, a później przyszła ogromna fala uderzeniowa. W magazynie, gdzie przechowywano skonfiskowaną przed laty piekielnie wybuchową saletrę amonową, przeprowadzano naprawy, by uniemożliwić ich kradzież. Trzeba było użyć spawarki. Skutki można sobie wyobrazić: iskry ze spawania w połączeniu z prawie 3 tys. ton silnie wybuchowych materiałów doprowadziły do potężnej eksplozji, która zmiotła port i uszkodziła budynki w promieniu 10 km. Wybuch odczuli nawet mieszkańcy Cypru oddalonego o ponad 200 km.
Domy w centrum Bejrutu dosłownie zatrzęsły się w posadach. Z okien wypadały szyby, zawaliły się dachy, balkony, punktowo wybuchały pożary. Części uszkodzonych budynków spadały na ludzi. Rany ponieśli żołnierze na okręcie sił ONZ w porcie, są ranni w niemieckiej ambasadzie, nie żyje lider jednej z libańskich partii. Jeszcze wieczorem na ulicach leżeli zakrwawieni ludzie i ci, do których pomoc nie przyszła na czas. Na ratunek rzucono wszystkie siły, w tym wojsko i śmigłowce.
Trwa szukanie rannych, a miasto przypomina plan filmu katastroficznego. Zniszczone budynki, samochody tarasujące dojazdy, hałdy gruzu, walające się dokumenty z uszkodzonych biur. Burmistrz Bejrutu Marwan Abboud poinformował, że uszkodzone są budynki w więcej niż połowie miasta, bez dachu nad głową jest ok. 300 tys. Osób.
Jedną z najbardziej zniszczonych dzielnic stolicy Libanu jest Mar Mikhael. Właśnie tam skierowana będzie pomoc pochodząca ze zbiórek organizowanych przez stowarzyszenie „Dom Wschodni” i Caritas Archidiecezji Łódzkiej. Będzie ona wykorzystana na miejscu przez Redemptoris Mater LIBAN i proboszcza tamtejszego kościoła Św. Michała ojcem Eliasa Mouanessa (jego mieszkanie i kościół uległy poważnym uszkodzeniom, a on sam jest ranny). Ojciec Elias, mimo, że sam został ranny, a jego mieszkanie i kościół uległy poważnym uszkodzeniom, koordynuje pracę wolontariuszy, biegając między zniszczonymi budynkami.
Straty są ogromne, wciąż trwają prace porządkowe, zapewne za dzień dwa ruszą pierwsze renowacje. Najpierw podstawowe naprawy w mieszkaniach najuboższych mieszkańców dzielnicy. To najbardziej pilna sprawa. Póki co, nie brakuje wody, ani jedzenia, choć istnieje poważne ryzyko, że taki problem pojawi się niebawem. Obecni na miejscu nasi przyjaciele Domus Orientalis - Dom Wschodni będą reagować adekwatnie do potrzeb i możliwości, dlatego tak ważna jest każda wpłacona złotówka!<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/u0EVIEC7xx4" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
Śmierć w wyniku eksplozji poniosło ponad 100 osób, rannych zostało ponad 4000. W tym kraju cierpiącym z powodu głębokiego kryzysu ekonomicznego i politycznego, eksplozja na niewyobrażalną skalę dokłada cierpienia cierpiącym już ludziom.
Po pierwszym szoku wywołanym eksplozją i działaniach zmierzających do ratowania życia i zdrowia ludzi w Bejrucie nastał czas porządkowania miasta i przymierzania się do napraw mieszkań, miejsc pracy, kościołów i meczetów.
Środki można przekazać przelewem na konto:
Stowarzyszenie „Dom Wschodni – Domus Orientalis”
ul. Piotrkowska 80, 90-102 Łódź
mBank, 70 1140 2004 0000 3002 7483 9388
Tytuł przelewu: Pomoc dla Bejrutu
Jak pomóc?
Źródło: Dziennik Łódzki, facebook, Polityka
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.