Michał Chorosiński przyznał, że podał się do dymisji pod koniec sierpnia i została ona przyjęta. Dlaczego podjął taką decyzję? - Co do powodów mojego odejścia - jeszcze przyjdzie czas na szczegółowy komentarz, ale nie w tej chwili - dodał.
Michał Chorosiński odpowiada za zarzuty
Aktor dyrektorem artystycznym miał być przez pięć lat, zrezygnował po dwóch. Trzeba przyznać, że nie były to spokojny dla niego czas. Jego zatrudnienie od samego początku wzbudzało kontrowersje. Niektórzy zarzucali mu, że pracę "załatwiła" mu żona również aktorka, a obecnie posłanka PiS - Dominika Chorosińska, która krótko pełniła nawet funkcję Ministra Kultury. Ponadto pojawiły się oskarżenia ze strony pracowników, którzy twierdzili, że ten unika spotkań z zespołem artystycznym i że woli "spotkania indywidualne". Twierdzono również, że rzadko pojawia się w teatrze, nie realizuje obietnic artystycznych i zaprasza do pracy swoich znajomych o bliskich sobie poglądach.Czytaj również: Pracownicy wiele rzeczy mu zarzucali. Odchodzi z pracy
Co do samych zarzutów wymienionych przez Panią. Nie jest prawdą, że rzadko pojawiałem się w pracy. W ciągu dwóch lat mojej dyrekcji powstały 23 spektakle teatralne i liczne wydarzenia choćby takie jak wyjazdy na sceny regionalne. Nawiązałem współpracę z 8 scenami w województwie łódzkim, zainicjowałem konkurs dramaturgiczny, jako teatr współorganizowaliśmy „Dni Holocaustu” i wiele innych. Taka aktywność wymagała mojej obecności nie tylko w tygodniu, ale także w weekendy. Nierzadko spędzałem noce w teatrze, pracując do późna. Oczywiście nawiązanie współpracy na przykład ze scenami w województwie łódzkim, a potem występy tam wymagały także mojej obecności poza teatrem, ale były z teatrem ściśle związane
- wylicza Michał Chorosiński.
Jak dodaje, jest człowiekiem spokojnym i opanowanym i nie przypomina sobie ani jednej sytuacji, gdzie zachowywał się wobec kogokolwiek w pracy w sposób nerwowy. - „Lepiej się nie narażać” to subiektywna opinia, ale autorzy tego sformułowania pojawiali się u mnie w gabinecie średnio raz w tygodniu i raczej zachowywali się w sposób dość arogancki nieświadczący o strachu przede mną - mówi.
Co do zarzutu, że aktor nie znał repertuaru Teatru Jaracza, to jak słyszymy, przed przyjściem do Łodzi obejrzał cały bieżący repertuar. - Jeżeli nie było to możliwe na żywo, to korzystając z linków do spektakli, które posiada teatr. Potem do tego repertuaru dodałem 23 spektakle już pod moją dyrekcją. Uczestniczyłem w próbach generalnych i premierach wszystkich tych spektakli, czyli informacja o nieznajomości repertuaru jest wyssana z palca - przekonuje.
- Nie wiem kogo tyczy się ten zarzut „zatrudniał swoich znajomych”, czy aktorów, czy reżyserów? Jeżeli chodzi o reżyserów, w to z 20 reżyserujących za mojej dyrekcji w Jaraczu znałem osobiście dwóch przed przyjściem do Jaracza, jeżeli chodzi o aktorów, to z kilkunastu osób, które dostały szansę zagrania w teatrze, dzięki licznym rezygnacjom z ról aktorów etatowych, osobiście znałem także dwóch. A propozycje współpracy dostali, bo pasowali do konkretnej roli i mieli wysokie umiejętności.
- podkreśla, odnosząc się w ten sposób do kolejnego zarzutu.
Michała Chorosińskiego obecnie można oglądać w polskim paradokumencie "Lombard. Życie pod zastaw".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.