Przyznam, nazbierało się tego trochę, więc mi się uleje. Bywam w łódzkich przychodniach, ogólnych i specjalistycznych, prywatnych i na NFZ. Swoje zwykle trzeba odczekać, najpierw na termin, a później w kolejce na miejscu. I choć w zasadzie wszyscy jako pacjenci jedziemy na jednym wózku, to zamiast wsparcia, podkładamy sobie kłody pod nogi. A wpływu na system nie mamy.
Kolejkowy spryt?
Machlojki kolejkowe to w zasadzie standard. Niektórzy najwyraźniej zatrzymali się w czasach swojej młodości lub dzieciństwa i do systemów kolejkowych są przyzwyczajeni. Może nie powinnam się dziwić, że jedna osoba może stać w dwóch kolejkach jednocześnie. Badanie usg, pobranie krwi czy prześwietlenie, jeśli placówka nie umawia na konkretne godziny, liczy się godzina przyjścia. Zanim jednak wejdziemy do gabinetu, musimy udać się do rejestracji ze skierowaniem. Logika nakazuje, by najpierw się zarejestrować, później stanąć w kolejce. Jednak nie! Kilka razy byłam świadkiem, gdy ktoś sobie zaklepał miejsce w kolejce pod gabinetem, potem dopiero szedł się rejestrować. Polak potrafi! Zawsze myślą i czynem wyprzedza innych. I znaczenia nie mają tu już żadne świętości, że ciężarna, że na wózku inwalidzkim, że z niemowlakiem. Może po prostu świętości już nie ma.Gdy zwróciłam jednemu z pacjentów uwagę, że mógłby jednak nie starać się na siłę wyprzedzać w kolejce stojącej przed nami matki z dzieckiem, spotkałam się z przedziwną reakcją. Na moje "Pan tu nie stał", usłyszałam, że stał, tylko wyszedł, bo musiał i wrócił. Po pokrętnym tłumaczeniu mężczyzna w średnim wieku wszedł do gabinetu. Uzyskałam jedynie wdzięczność owej kobiety, której niestety nie pomogłam.
Czasami nie mogę też wyjść z podziwu, jak kombinują seniorzy. Bo przecież tyle się mówi, że to "młodzież jest zła i nie ma kultury". A tu się okazuje, że każda grupa ma coś za uszami. Ale konkretnie. Duża przychodnia miejska w centrum miasta, sobota - dzień ma znaczenie, o czym później. Stoję w kolejce do zabiegowego. Najpierw się zarejestrowałam, później czekałam pod gabinetem. Po mnie przyszło kilku seniorów. I znowu kombinacje, wyścigi, kto pierwszy pod gabinetem, jeszcze przed rejestracją. Później kłótnie, brakowało jeszcze przepychanek. Wchodzę do gabinetu, pielęgniarka mówi do mnie: "Co pani taka smutna". Ja do niej: "Raczej rozczarowana poziomem kultury osobistej naszego społeczeństwa". Ona na to: "Wie pani, to niestety się zdarza, my też nie możemy zrozumieć, dlaczego kolejki seniorów ustawiają się do nas w soboty. Specjalnie uruchomiliśmy ten punkt z myślą o pracujących, oczywiście nikogo nie wygonimy, ale można by też pomyśleć o innych" - stwierdziła.
Wystarczy pomyśleć
I chyba z tym mamy problem, z myśleniem o innych. Oczywiście ten, kto nie jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem... Niemniej czasami wystarczy pomyśleć.Jakieś pół roku temu byłam też świadkiem sytuacji w prywatnej przychodni. Długa kolejka oczekujących do specjalisty. Obsuwa dwie godziny. Wiadomo, każdy był zdenerwowany, bo siedzenie w kolejce w momencie, gdy jest się umówionym na konkretną godzinę, nie do końca ma sens. Niemniej jednak wylewanie żalu i agresja na innych oczekujących, nie są w porządku. Jedna z młodych pań stwierdziła, że wejdzie do gabinetu o umówionej porze. Za nic miała sobie innych "kolejkowiczów". W drzwiach dosłownie się "przepchnęła". Wiem, że czas to pieniądz, ale może jednak nie po trupach do celu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.