Bartosz Jankowski (TuŁódź.pl): Na początek powiedz jak się czujesz po urlopie. Zdążyłeś porządnie wypocząć?
Mateusz Możdżeń (Widzew Łódź): Przez ten okres na pewno udało mi się odpocząć, bo pierwszy raz w życiu miałem tak długi rozbrat z piłką. Zdążyłem wypocząć, ale zdążyłem się też już trochę zmęczyć. Także chyba wszystko zgodnie z planem.
!reklama!
Czy ten pierwszy tydzień zajęć był faktycznie już taki, że czuć było zakwasy po treningach? Czy może na razie mieliście delikatne wprowadzenie do tego, co czeka was na zgrupowaniach?
Myślę, że to dopiero początek. Pierwsze dwa dni były testowe. Musieliśmy zrobić te testy, bo później się do nich indywidualnie odnosimy. Później przyszedł czas na dwa treningi dziennie na sztucznej murawie, także te zajęcia już się dają we znaki.
Jak ci poszło na testach?
Wszystko na testach szybkościowych wiedzieliśmy od razu, bo po biegu można było poznać już wyniki. Do nich chyba jednak nie musieliśmy przykładać aż takiej wagi, jak do tych wydolnościowych. Wtedy już dostajesz indywidualny zegar, biegasz na konkretnym tętnie, tyle i tyle minut. Każdy z nas ma oddzielne zadanie i to jest dużym wyznacznikiem tego, jak spędziłeś wolne.
Czas na kilka słów o tobie. Jesteś piłkarzem z doświadczeniem w ekstraklasie, ale teraz trafiłeś do Widzewa. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
Pojawiały się takie pytania w poprzednich wywiadach. Nie odkryję Ameryki. To wszystko się przeciągało w czasie poprzez mój strach przed zejściem dwa poziomy niżej. Miałem telefony od Marcina Robaka, byłem w kontakcie z Łukaszem Kosakiewiczem, ale głównym powodem była pani prezes, z którą przeprowadziłem rozmowę osobistą jakiś czas przed podpisaniem kontraktu. Powiedziała mi, że czeka na mnie i wszystko ostatecznie wyszło po jej myśli.
Czemu do tej pory nie spróbowałeś swoich sił za granicą?
Chyba nie było na tyle satysfakcjonującej oferty. Do tego ostatni rok był dość intensywny w życiu prywatnym za sprawą narodzin mojego syna.
Wiele osób wciąż wspomina moment sprzed 9-10 lat i gola z Manchesterem City. Czy to moment, którego nie zapomnisz do końca życia?
Pewnie tak. Ciężko było przebić ten wyczyn żyjąc w naszych realiach. Jeśli ktoś gra za granicą i występuje na co dzień w pucharach, to jest inaczej. Ale tutaj w Polsce to było coś więcej niż po prostu kolejny mecz. Jedni mówią, że to przekleństwo, inni, że to super wspomnienia. Ten gol to chyba coś pomiędzy.
Jednocześnie niewiele osób pamięta, że Widzewowi także strzeliłeś piękną bramkę…
Więcej w poniższym materiale WIDEO
TuŁódźTuSport - Rozmowa Tygodnia
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.