Ofiara miała nękać rodzinę jednego z napastników
Proces, w którym odpowiadają Wiesław P., Łukasz P., Adrian T. i Mariusz B., rozpoczął się w czwartek (11 września) w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Poszkodowanego, czyli Dawida M., na rozprawie nie było. Ma składać zeznania podczas kolejnej, w obecności psychologa, w związku z czym prawdopodobnie zostanie ona utajniona.Dramatyczna historia, której dotyczy proces, rozegrała się 11 grudnia 2024 roku w Krośniewicach w Łódzkiem. Oskarżeni mieli wtedy siłą wciągnąć Dawida M. do samochodu, wywieźć za miasto, potraktować gazem łzawiącym, rozebrać do naga, związać, pobić kijem bejsbolowym i grozić podpaleniem ciała. Motywem miała być zemsta za to, że Dawid M. miał nękać Wiesława P., grozić jemu i jego rodzinie.
"Tego dnia byłem w zupełnie innym miejscu"
Żaden z mężczyzn (Mariusza B. nie było w sądzie) nie przyznał się do porwania, zgodzili się natomiast z zarzutami gróźb i pobicia. Każdy z nich przedstawił nieco inną wersję wydarzeń, zgodni byli co do tego, że Dawid M. sam wsiadł do samochodu.
- Nie będę składał wyjaśnień. Powiem tylko tyle, że sam zgłosiłem się po tym zdarzeniu na policję. Dawid nękał mnie, moje dziecko i moją ciężarną partnerkę, jeździł za nami samochodem, przyjeżdżał pod nasz dom.
Z kolei Łukasz P. powiedział, że tego dnia był w zupełnie innym miejscu.
- Poszkodowany z kimś mnie pomylił. To popołudnie spędziłem z bratem i szwagrem w mieszkaniu kuzynki, graliśmy w karty. Kiedyś przypadkowo uszkodziłem telefon Dawida, może wskazał mnie w tej sprawie, żeby się na mnie za to odegrać?
Oblał alkoholem i straszył płonącą zapalniczką
Adrian T. również przyznał się do pobicia, do porwania - nie. Wcześniej słyszał o tym, że poszkodowany miał nękać jego kolegę Wiesława P.
- Nie pamiętam dokładnie, w ile osób jechaliśmy samochodem, ale gdy zobaczyłem Dawida idącego ulicą Toruńską w Krośniewicach, zaproponowałem, że go złapię i przyprowadzę. Dawid uciekał, dogoniłem go i uderzyłem trzonkiem od siekiery. Dawid upadł, ale wstał i sam wsiadł do samochodu.
Mężczyźni zawieźli ofiarę do domu Wiesława P. w Suchodołach, gdzie przywiązali do krzesła i połamali ręce. Jeden z nich miał oblać porwanego alkoholem i przysunąć do ciała płonącą zapalniczkę. Agresorzy uwolnili Dawida M. dopiero wtedy, gdy usłyszeli zbliżające się policyjne syreny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.