Rosjanie ostrzelali elektrownię na Ukrainie
Szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska na piątkowej konferencji prasowej podkreśliła, że w czasie działań wojennych, celem stała się największa w Europie Zaporoska Elektrownia Atomowa. Dodała, że w wyniku ataku naruszony został budynek szkoleniowy, a sama elektrownia nie doznała uszczerbku.Moskwa zapewniła, że państwowe służby, w tym Państwowa Agencja Atomistyki (PAA) są w stałym kontakcie ze stroną ukraińską. "Sytuacja jest monitorowana, nie ma żadnego zagrożenia" - zaznaczyła.
Prezes Państwowej Agencji Atomistyki Łukasz Młynarkiewicz powiedział, że podczas ataku "nie doszło do uszkodzenia systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego". Dodał, że na terenie zaporoskiej elektrowni nie odnotowano wzrostu poziomu promieniowania. Tak samo w Polsce, sytuacja radiacyjna nie odbiega od tego, co było przed agresją Rosji na Ukrainę.
Poinformował, że na Ukrainie czynnych jest 15 reaktorów, z czego siedem w tej chwili pracuje. W samej elektrowni zaporoskiej pracuje jeden reaktor z sześciu - pozostałe są wyłączone.
Prezes przypomniał, że Agencja prowadzi stały monitoring sytuacji radiacyjnej w kraju - 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Dodał, że każdy może śledzić wskazania urządzeń pomiarowych na stronie PAA dodając, że w ostatnich latach system został znacząco rozbudowany i zmodernizowany. "To nowoczesny sprzęt dający wiarygodne informacje" - zaznaczył.
Młynarkiewicz odnosząc się do samej elektrowni w Zaporożu podkreślił, że ma ona zwielokrotnione systemy bezpieczeństwa, które zabezpieczają reaktory. Anna Moskwa dodała, że według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej zaporoska elektrownia jest jedną z trzech o najwyższych standardach technicznych.
Moskwa oraz Młynarkiewicz zaapelowali, aby nie ulegać dezinformacji. Należy podawać sprawdzone informacje oraz śledzić komunikaty autoryzowanych i uprawnionych do tego instytucji jak np. PAA. Szef Agencji zwrócił uwagę, że obok konfliktu zbrojnego, trwa wojna dezinformacyjna.
Minister podkreśliła, że komunikaty przekazywane przez państwowe instytucje są wiarygodne, "pozostałe informacje mogą być elementem prowokacji".
Młynarkiewicz dodał, że nie ma konieczności przyjmowania przez ludzi preparatów zawierających stabilny jod. Takim preparatem jest np. płyn Lugola. "Odradzamy tego rodzaju działania na własną rękę, bez wyraźnych komunikatów w tej materii. Przyjmowanie preparatów ze stabilnym jodem może mieć szkodliwe skutki dla zdrowia i życia osoby przyjmującej" - ostrzegał.
Masowo wykupujemy płyn Lugola z łódzkich aptek
Tymczasem z polskich aptek płyn Lugola znika już od początku wojny na Ukrainie. Wcześniej bowiem Rosjanie zajęli elektrownię w Czarnobylu.
„Poszedłem do apteki wykupić receptę. Tylko przy mnie (a byłem tam zaledwie kilka minut) padły trzy pytania o płyn Lugola. Farmaceutki za każdym razem odpowiadały, że zapasy się skończyły...” – informuje pan Andrzej.
Zwiększone zainteresowanie zakupem płynu Lugola potwierdzają farmaceuci z aptek w regionie.
- Rzeczywiście praktycznie od początku wojny na Ukrainie jest większe zainteresowanie płynem Lugola. Ludzie kupują też jodynę - mówi farmaceutka.
Płyn Lugola zawiera jod. Stosowano go po awarii elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku, by uniknąć uszkodzenia tarczycy i uniknąć w przyszłości nowotworów tarczycy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.