Sfrustrowane, zaniepokojone i stęsknione mamy zapowiedziały protest. Jedyne na co mogą obecnie liczyć, to zdjęcia swoich dzieci przesyłane przez pielęgniarki. Jedna z mam, Pani Anna Thielebuele swojego synka ostatni raz widziała trzy tygodnie temu.
!reklama!
- Od czasu do czasu dostaję zdjęcia. Oczywiście mogę dostać informację, co się z nim dzieje, ale to nie zastępuje kontaktu, ani dotyku, ani słuchania bicia serca – mówi Anna Thielebuele.
Sytuacja zdrowotna chłopca jest na tyle poważna, że z pewnością kolejne miesiące spędzi w szpitalu. Zrozpaczona sytuacją mama prosiła i pisała do szpitala w sprawie umożliwienia odwiedzin. Niestety po dwóch tygodniach spotkała ją odmowa.
- Jeśli matka dziecka mieszka w hotelu dla matek. Wtedy może kilka razy w ciągu dnia wejść nakarmić dziecko – mówi Adam Czerwiński, rzecznik Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Problem w tym, że szpital dysponuje tylko 34 miejscami w szpitalnym hotelu, co oczywiście nie wystarcza na zaspokojenie potrzeb rodziców.
Inne placówki w kraju również wprowadziły zasady odwiedzin, jednak są one zdecydowanie mniej restrykcyjne niż w łódzkiej placówce. Przykładowo w krakowskim szpitalu rodzic wchodzi na oddział w odzieży ochronnej. Odwiedziny odbywają się 3-4 razy w tygodniu i trwają około godziny. Podobnie jest w Warszawie.
Z tego względu matki w Łodzi zdecydowały się zaprotestować. W przeddzień protestu władze szpitala postanowiły zmienić regulamin odwiedzin: „W przypadku szczególnego uzasadnienia medycznego, mogą mieć miejsce odwiedziny opiekuna prawnego dziecka trwające do 1 godziny i odbywające się nie częściej niż co 10 dni.” – napisano w oficjalnym oświadczeniu. Warunkiem odwiedzin jest negatywny wynik testu na koronawirusa.
Rzecznik szpitala mówi, że placówka musiała wybrać mniejsze zło. Rodzice, którym na wiele tygodni uniemożliwiono kontakt ze swoim nowonarodzonym dzieckiem, nie mogą jednak pogodzić się z decyzją, czemu trudno się dziwić.
Tym bardziej, gdy w mediach społecznościowych można napotkać takie historie:
Wczoraj pochowaliśmy synka. Nie mogliśmy być przy Nim od siedmiu miesięcy przez "mądre" rozporządzenia administracji. Ile jeszcze dzieciaków musi zamknąć oczy, żebyście wy je wreszcie otworzyli na cierpienie ich i rodziców.... - pisze jeden z rodziców.
Przeszliśmy z mężem przez to samo w czerwcu tego roku... Mój 2,5 letni syn po operacji serca zmarł na Oddziale Intensywnej Terapii Anestezjologicznej ICZMP. Przez cały Jego pobyt nie mogliśmy go odwiedzić. A kiedy umierał dostaliśmy oficjalną odmowę dyrekcji na Jego pożegnanie pomimo tego, że mieliśmy ujemne wyniki testu na COVID-19. #stopseparacji - czytamy w innym komentarzu.
Źródło: TVP3 Łódź
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.