Zaczęło się bardzo źle. W pierwszych 15 minutach Łódzki Klub Sportowy wyglądał katastrofalnie w defensywie. Bramką pachniało już w pierwszej akcji meczu, kiedy Daniel Bartl oddał bardzo groźny strzał z dystansu, który nieznacznie minął jednak bramkę Arkadiusza Malarza. Chwilę później po dośrodkowaniu z prawej strony blisko przecięcia toru lotu piłki i wpakowaniu jej do bramki ŁKS-u znów byli gracze przyjezdni. A to była dopiero 2 minuta meczu.
!reklama!
ŁKS pierwszy strzał oddał w 5 minucie, kiedy źle podawał Patryk Kun, na czym skorzystał napastnik ŁKS-u, Samuel Corral. Jego strzał daleki był jednak od ideału. 3 minuty później w świetnym stylu główkę Kościelnego obronił golkiper Rycerzy Wiosny, Arek Malarz.
Łódzki Klub Sportowy nie wyciągnął żadnych wniosków z czerwcowego spotkania tych drużyn, kiedy każdy stały fragment gry wykonywany przez Raków pachniał golem dla podopiecznych Marka Papszuna. Na potwierdzenie tych słów nadeszła 13 minuta meczu i… dośrodkowanie ze stojącej piłki graczy Rakowa. Do futbolówki dopadł Przemysław Oziębała, a przeszkadzał mu Samuel Corral, który jednak interweniował tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej siatki. 1:0 dla gości.
Częstochowianie nie cieszyli się długo z prowadzenia. W 16 minucie meczu huknął jak z armaty Michał Trąbka i nieoczekiwanie ŁKS doprowadził do remisu. Było to o tyle zaskakujące, że pierwszy kwadrans był zupełnie zdominowany przez graczy Marka Papszuna.
Po wyrównującym golu pomocnika ŁKS-u, sytuacja na boisku odwróciła się o 180 stopni. Drugi kwadrans gry to gra pod dyktando ełkaesiaków, którzy dzielili i rządzili na boisku. Nie udokumentowali tego tylko bramką. Później gra się nieco wyrównała, gra toczyła się głównie w środku boiska. W 39 minucie nic nie wskazywało, że dobrze grający ŁKS straci zaraz bramkę, ale Rakowowi Częstochowa został przyznany stały fragment gry. Jak się to skończyło? Oczywiście golem dla gości. Trzecią bramkę w tym meczu zdobył zawodnik Łódzkiego Klubu Sportowego. Szkoda, że dwie z nich to gole samobójcze. Tym razem pechowcem okazał się Maciej Wolski.
Wydawało się, że pisze się właśnie znany w tym sezonie scenariusz, niezła gra, gol z niczego dla rywala i walenie głową w mur podopiecznych Wojciecha Stawowego. Na drugą połowę Łódzki Klub Sportowy wyszedł jednak bardzo zmotywowany i co ważne naprawdę dobrze grający w piłkę zachowujący przy tym czujność w defensywie.
Bohaterem meczu okazał się Hiszpan, Samu Corral, który już w meczu z Arką odblokował się i zdobył pierwszą bramkę dla ŁKS-u. W drugiej połowie meczu z Rakowem, napastnik ŁKS-u popisał się dubletem i zapewnił Rycerzom Wiosny pierwsze zwycięstwo pod sterami Wojciecha Stawowego, przerywając tym samym serię siedmiu porażek z rzędu.
Łodzianie godnie pożegnali się łódzkimi kibicami, którzy na ekstraklasę przy al. Unii będą musieli poczekać przynajmniej rok.
ŁKS: Malarz – Wolski, Gracia, Dąbrowski, Klimczak – Rozwandowicz, Pirulo, Trąbka, Srnić (Dominguez), Ratajczyk – Corral
Raków: Gliwa – Niewulis, Kościelny, Mikołajewski – Sapała, Schwarz (Lederman), Bartl, Kun (Jach) – Oziębała, Tijanić, Brown Forbes (Musiolik)
ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 3:2 (1:2)
13’ Samuel Corral (sam.)
16’ Michał Trąbka
39’ Maciej Wolski (sam.)
51’ Samuel Corral
71’ Samuel Corral
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.