Niezwykła historia łódzkiej włókniarki - Marii Filipowicz
Pani Maria pracę rozpoczęła w 1957 roku, mając zaledwie 13,5 roku. Jakim cudem w tak młodym wieku dostała pracę?
- Mama miała książeczkę ubezpieczalni. W nią wpisane były dzieci. Moja data urodzenia to 5.12.43r. To ja z tej trójki zrobiłam zero. To trzy zalałam tuszem. No, fałszerz byłam - wspomina z uśmiechem pani Maria.
W kolejnych latach pani Maria pracowała w różnych zakładach. Dziś z rozrzewnieniem wspomina minione lata. Z przejęciem opowiada o czasach, w których tkaczki jeździły na wrotkach, by przyspieszyć pracę. W obecnych czasach rzecz zupełnie nie do pomyślenia.
- Tkaczki jeździły na wrotkach i w końcu ktoś pomyślał, że tu są wirniki, tu są pasy transmisyjne, że jakby któraś wpadła… - opowiada pani Maria.
Posłuchajcie historii pani Marii Filipowicz, łódzkiej włókniarki z krwi i kości.
Polecamy!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.